Śmiertelny bal kostiumowy, czyli szarża lekkiej brygady

Rosja już raz połamała sobie zęby na Krymie, przegrywając z koalicją państw zachodnich. Nie zdołała tego zmienić nawet szokująca niekompetencja brytyjskich dowódców podczas słynnej szarży kawalerii pod Bałakławą

Był to jeden z najsławniejszych ataków kawalerii w dziejach. 25 października 1854 roku Brytyjska Lekka Brygada śmiało natarła wzdłuż doliny pod Bałakławą na Krymie. Szarżowała frontalnie, samobójczo, wprost pod lufy plujących ogniem rosyjskich dział. Rosjanie strzelali też z lewej, a potem z prawej strony. „Widok zgruchotanego przez pocisk ramienia, krwawiącego i zwisającego na ścięgnach, które ciągle utrzymywały je w stawie, czy też mózgów wylewających się z roztrzaskanych czaszek, nawet w spokojniejszej sytuacji byłby wstrząsający i okropny” – relacjonował po bitwie szeregowiec William Pennigton z 11. Pułku Huzarów.

NIEUDOLNI LORDOWIE

Wielka Brytania i Francja wszczęły wojnę z Rosją w obronie Turcji, a także po to, aby zatrzymać ekspansję Wielkiego Niedźwiedzia – jak nazywano cara Mikołaja I – z Morza Czarnego na Śródziemne (wojna rosyjsko-turecka rozpoczęła się w 1853, a rosyjsko-angielsko- -francuska w 1854 roku). Sprzymierzeni oblegli Sewastopol na Krymie, ale miasto – najważniejszy punkt oparcia carskiej floty – broniło się twardo. Armia brytyjska urządziła wielką bazę zaopatrzeniową w małym rybackim miasteczku Bałakława, położonym około 13 km na południowy zachód od Sewastopola. 25 października o świcie wojska rosyjskie, którymi dowodził generał porucznik Paweł Liprandi, przystąpiły do ofensywy. Liczyły aż 25 tysięcy piechurów, 3400 kawalerzystów oraz 78 dział obsługiwanych przez 2300 kanonierów. Celem natarcia było zdobycie Bałakławy lub też regionu wokół osady Kadykówka i odcięcie oblegającej Sewastopol armii od jej bazy zaopatrzeniowej.

Dowódcy brytyjscy wiedzieli, że zbiera się burza. Informacje o zamiarach Rosjan przynieśli im dwaj polscy marynarze z carskiej floty, którzy zbiegli z Sewastopola. Lord Raglan nie podjął jednak przygotowań obronnych, nie sprowadził piechoty spod oblężonego miasta. W bitwie pod Bałakławą zresztą wysocy dowódcy „zabłysnęli” wyjątkową nieudolnością, popełniali błąd za błędem, wydawali niejasne rozkazy. „Szarżę należy określić jako niezwykły przypadek niekompetencji i głupoty” – stwierdził brytyjski historyk Frederick Hooper.

W 1854 roku armia brytyjska była wojskiem archaicznym, które ostatnią bitwę w Europie stoczyło prawie 40 lat wcześniej pod Waterloo. Wysocy dowódcy – arystokraci zazwyczaj bez doświadczenia wojskowego, którzy patenty oficerskie kupili za ogromne pieniądze – nie byli skłonni do zmian. Traktowali wojnę jak przygodę podobną do polowania na lisy. Naczelny dowódca liczącego 27 tys. żołnierzy brytyjskiego korpusu w wojnie krymskiej lord Fitzroy Raglan jako adiutant Wellingtona stracił pod Waterloo prawe ramię, ale potem nie dowodził już w polu. Podczas operacji na Krymie 66-letni Raglan, powodowany dawnym przyzwyczajeniem, wciąż mówił o rosyjskich wrogach „ci Francuzi”, co ogromnie irytowało jego francuskich sojuszników.

Dowódca dywizji kawalerii składającej się z Ciężkiej i Lekkiej Brygady, 54-letni lord Lucan (właściwie George Bingham) wrócił do służby po 17 latach.

Nie nauczył się nowego regulaminu i zmuszał żołnierzy, żeby ćwiczyli według dawnych komend, których nie znali. Dowódca Lekkiej Brygady 57-letni lord Cardigan (właściwie James Brudenell) uważany był za bufona pozbawionego umysłowych zalet. Podwładni oficerowie nazywali Luca- na osłem ostrożnym, zaś Cardigana – osłem niebezpiecznym.

Na domiar złego ich lordowskie moście Lucan i Cardigan, aczkolwiek szwagrowie, od ponad 30 lat serdecznie się nie cierpieli. Powierzenie im stanowisk dowódczych w tej samej dywizji było fatalną pomyłką. Brytyjska historyczka Cecil Woodham-Smith, autorka monografii o krwawej szarży, napisała: „Dla Lucana odniesienie zwycięstwa nad Rosjanami było mniej ważne niż zwycięstwo nad Cardiganem i Raglanem”. Cardigan sprowadził do Bałakławy swój luksusowy jacht „Driada” ze znacznym zapasem szampana i francuskim kucharzem W na pokładzie. Lord Lucan nie posiadał się ze złości, widząc, jak jego podwładny wysypia się na jachcie i opływa w dostatki, podczas gdy on n nocuje na lądzie i musi wstawać bladym świtem na apele. Nie wspominając o żołnierzach marznących w namiotach, w których szalała cholera i dyzenteria.

FATALNY ROZKAZ

Płaskowyż pod Bałakławą przecinają dwie doliny, które Anglicy nazwali Południową i Północną. Dzieli je pasmo Wzgórz Nasypowych. Dolina Północna przebiega między Wzgórzami Nasypowymi po prawej stronie i Wzgórzami Fiedukina po lewej. Szturm Rosjan rozpoczął się o 5. Lord Cardigan dotarł z jachtu do swoich i objął dowództwo Lekkiej Brygady dopiero o 7.45. Lord Raglan kierował bitwą ze wznoszącego się 200 m nad równiną wzgórza Sapun. Towarzyszyli mu oficerowie sztabu, dziennikarz Russel oraz niebieskooka blondynka Fanny Duberly, żona kapitana Henry’ego, której przypisywano liczne romanse z oficerami. Ta niezwykle ciekawa lady tak lubiła przyglądać się poległym, że żołnierze nazwali ją Sępem.

 

Rosjanie uderzyli z impetem. Wyparli z redut na Wzgórzach Nasypowych Turków, którym brytyjska kawaleria nie udzieliła pomocy. Wzięli znajdujące się tam angielskie działa.

Szturm wojsk carskich powstrzymała „cienka czerwona linia”, utworzona przez 550-osobowy pułk dzielnych Szkotów, wspieranych przez oddział turecki, oraz szarża Ciężkiej Brygady, która zmusiła kawalerię nieprzyjaciela do odwrotu. Zajmujące stanowiska 500 m dalej pułki Lekkiej Brygady nie przyłączyły się do pościgu, chociaż okazja była znakomita. Lord Cardigan stwierdził, że musi zostać na wskazanej przez przełożonego pozycji. Rosjanie zajęli stanowiska u krańca Doliny Północnej. Tam też rozmieścili 3. Dońską Baterię artylerii. Za linią dział zajęły stanowiska liczne szwadrony kawalerii. Wojska carskie utrzymały też pozycje na Wzgórzach Nasypowych.

O godzinie 10 Raglan wydał nie do końca klarowny rozkaz: „Kawaleria ma ruszyć naprzód i wykorzystać każdą możliwość odzyskania wzgórz. Wsparcie zapewni piechota, która otrzymała już odpowiednie rozkazy. Atakować na obu frontach”. Z pewnością miał na myśli odzyskanie Wzgórz Nasypowych. Lord Raglan życzył sobie natychmiastowego natarcia. Lucan zrozumiał wszakże, że powinien czekać na piechotę, która nadciągała spod Sewastopola. Lucan rozmieścił Lekką Brygadę w pobliżu wejścia do Doliny Północnej, zaś Ciężką przy wylocie Doliny Południowej, lecz nie wydał rozkazu do szarży. Kawalerzyści zeszli z koni, niektórzy obierali i jedli jajka na twardo. Inni zapalili fajki, budząc wściekłość oficerów.

Lord Raglan zawrzał gniewem, widząc bierność swoich jeźdźców. Nagle jeden z jego oficerów zakrzyknął, że Rosjanie odciągają brytyjskie działa zdobyte na Wzgórzach Nasypowych (według rosyjskich historyków nie podjęto próby zabrania dział). Utrata dział uchodziła za hańbę i dowód klęski. Rozsierdzony lord Raglan podyktował kolejny rozkaz – ponaglenie do wykonania poprzedniego. Brzmiał następująco: „Lord Raglan życzy sobie, aby kawaleria pospiesznie ruszyła naprzód – w ślad za nieprzyjacielem i nie dopuściła, by nieprzyjaciel zabrał działa – artyleria konna może towarzyszyć – francuska kawaleria po waszej lewej”.

Rozkaz przewiózł 36-letni kapitan Louis Nolan, weteran wojen w Indiach, cieszący się sławą wybornego jeźdźca. Kiedy odjeżdżał, Raglan zakrzyknął: „Powiedz lordowi Lucanowi, że kawaleria ma atakować natychmiast!”. Nolan dotarł do dowódcy dywizji kawalerii kilka minut po godzinie 11. Zdumiony Lucan przeczytał kartkę z rozkazem. Nie skojarzył, że łączy się z rozkazem poprzednim, bowiem nie było w nim wzmianki o wzgórzach i piechocie. Nie przepytał dokładnie Nolana, a ten nie wyjaśnił szczegółów.

Między oboma oficerami panowała wrogość. „Atakować! Co atakować? O jakie działa chodzi?!” – zapytał Lucan, który ze swej pozycji nie widział Rosjan na Wzgórzach Nasypowych. „Tam, milordzie! Tam jest wróg! Tam są pańskie działa!” – odpowiedział arogancko zniecierpliwiony Nolan i machnął ręką, jakby wskazując stanowiska wojsk carskich i działa, znajdujące się na drugim krańcu Doliny Północnej. Obrażony Lucan nie stawiał już pytań. Wydał rozkaz frontalnego, niemal samobójczego ataku na wprost, wzdłuż doliny. Cardigan wyraził wątpliwości: „Niech mi będzie wolno zwrócić uwagę, że przed nami oraz na każdym skrzydle stoi bateria dział, a między nimi ustawieni są rosyjscy strzelcy”. „Wiem o tym, ale lord Raglan tego chce” – padła odpowiedź. „Nawet dziecko zorientowałoby się, że idziemy prosto w pułapkę, a co dopiero dragoni” – mówił kapitan Thomas Hutton z 4. Pułku Lekkich Dragonów.

MASAKRA W DOLINIE ŚMIERCI

Pierwszy rzut natarcia tworzyły 17. Pułk Lansjerów – jeźdźców z długimi na prawie trzy metry jesionowymi lancami, oraz 13. Pułk Lekkich Dragonów. Za nimi, w odległości 100 m, posuwał się w stronę carskich dział 11. Pułk Huzarów. W drugim rzucie znalazły się 4. Pułk Lekkich Dragonów i 8. Pułk Huzarów. Każdy pułk szarżował w dwóch szeregach, odległość między szeregami wynosiła tylko pół długości konia.

 

O godzinie 11.10 konni ruszyli, zgodnie z regulaminem powoli, stępa (6,5 km/godz.), potem kłusem (do 13 km/godz.). W galop jeźdźcy mieli przejść dopiero 250 m przed linią dział, tak aby konie w 1,5-km dolinie zbytnio się nie zmęczyły. Lord Cardigan, pierwszy w natarciu, do końca pilnował, aby oficerowie nie zwiększyli zbyt wcześnie tempa.

Kapitan Nolan, który postanowił wziąć udział w ataku, wysforował się naprzód, minął Cardigana i pogalopował wzdłuż frontu pierwszego szeregu, krzycząc. Prawdopodobnie zorientował się, że rozkaz został źle zrozumiany i usiłował zmienić kierunek natarcia na Wzgórza Nasypowe. Wtedy zagrzmiała bateria ze Wzgórz Fiedukina. „Z uniesionej reki [Nolana] wypadła szabla. Ramię pozostało uniesione i wyprostowane, ale pozostałe kończyny skuliły się przy wygiętym tułowiu jakby w ogromnym spazmie… Jego okropny krzyk i straszny wyraz twarzy nawiedzają mnie po dziś dzień” – relacjonował lansjer James Wightman. Nolan zginął pierwszy.

Kierunek natarcia nie został zmieniony. Na jeźdźców posypała się lawina pocisków. Francuscy kawalerzyści z pułku szaserów afrykańskich natarli przez gęste zarośla i zmusili rosyjską baterię z 10 działami na Wzgórzach Fiedukina do odwrotu. Szaserów wysłał francuski generał Pierre Bosquet, który skomentował atak Lekkiej Brygady słynnymi słowami: „To wspaniałe, ale to nie jest wojna”. Anglicy chętnie zapominają o dalszym ciągu wypowiedzi Bosqueta: „To głupota!”.

Lord Lucan, wstrząśnięty poniesionymi stratami, rozkazał wstrzymać natarcie Ciężkiej Brygady, która miała atakować za Lekką. Carskie działa oddawały salwę co 30 sekund. Pociski siały spustoszenie w szeregach angielskich jeźdźców, obalały ludzi i konie, wyrywały luki w szeregach. Kawalerzyści zamykali te wyrwy, zwierając szyki. Poranione, ogarnięte paniką konie miotały się rozpaczliwie, próbowały uciekać, unosząc ze sobą ludzi. Także kule karabinowe piechoty powodowały dotkliwe straty.

Nieustraszeni jeźdźcy w niebieskich kurtkach szamerowanych srebrem, ze złotymi epoletami, wyśmiewani w ojczyźnie z powodu swych barwnych strojów jako „pawie wojsko”, szarżowali z pogardą śmierci. „Był to najbardziej śmiertelny bal kostiumowy w dziejach” – stwierdził brytyjski historyk Alastair Massie. Jeźdźców nie powstrzymały nawet salwy niosących zgubę kartaczy. W odległości 250 m przeszli w galop. Lansjerzy krzyczeli: „Przyjdź, śmierci, przyjdź!”, nawiązując do swego godła, przedstawiającego trupią czaszkę. Po szarży, trwającej 7-8 minut, podczas której rosyjskie armaty wystrzeliły około 200 pocisków, brytyjscy jeźdźcy dotarli do linii dział i zaczęli siec szablami lub przebijać lancami kanonierów.

W gęstym dymie i zgiełku zapanował potworny zamęt. Niektórzy kawalerzyści z drugiego rzutu nie trafili w linię dział i uderzyli niejako w próżnię. Lord Cardigan samotnie wysforował się naprzód i został otoczony przez Kozaków z pikami. Życie uratował mu polsko-litewski arystokrata w służbie carskiej książę Radziwiłł (zapewne Leon Radziwiłł 1808-1872). Obaj dżentelmeni poznali się wcześniej w Londynie, gdzie bawili się razem na bankietach i balach. Cardigan zdołał wyrwać się z niewoli i jako jeden z pierwszych wrócił na pozycje wyjściowe. Za linią dział stała rosyjska kawaleria. Rosjanie spodziewali się, że Anglicy zostaną zmasakrowani przez armatnie kule. Kiedy nagle zobaczyli ich przed sobą, wpadli w popłoch i próbowali ratować się ucieczką za rzekę Czarna. Anglicy podjęli pościg, ale byli rozproszeni i nieliczni.

Niewielkie oddziałki i pojedynczy żołnierze Lekkiej Brygady usiłowali więc powrócić do swoich, ostrzeliwani ze Wzgórz Nasypowych, raczej niemrawo ścigani przez nieprzyjacielskich huzarów i Kozaków. Tych, którym się to udało, koledzy z Ciężkiej Brygady oraz Francuzi przyjęli wiwatami.

Na ocalałych czekał już lord Cardigan, któremu nie zabrakło tupetu, aby teraz stanąć na ich czele. Powiedział: „To był czysty idiotyzm, chłopcy, ale nie ja go wymyśliłem”. Ich lordowskie moście Cardigan, Lucan i Raglan obciążali się potem wzajemnie odpowiedzialnością za masakrę. O błędnie wydanych rozkazach brytyjska opinia publiczna dowiedziała się z artykułu Russela w „Timesie”. W końcu trzej lordowie zgodnie obciążyli winą kapitana Nolana, który nie mógł się już bronić. Mimo to „The Times” napisał o Lucanie: „Nie może być tak, że oficerom tak skromnie obdarowanym zdolnością rozumienia i wykonywania rozkazów powierza się życie żołnierzy i honor narodu”.

Żołnierze Lekkiej Brygady (ale nie lordowie) zostali przyjęci w ojczyźnie jak herosi wojny. Niestety wielu tych bohaterów zmarło w nędzy.

Szarża Lekkiej Brygady weszła do skarbca narodowych mitów Albionu. Pokolenia dzieci uczyły się w szkole wstrząsającego utworu, który nadworny poeta lord Alfred Tennyson napisał wkrótce po bitwie. W wierszu z ognistego piekła wróciło może 100 kawalerzystów. Ale prawda jest różna od mitu. Szarża Lekkiej Brygady nie była militarną katastrofą. Wielu bohaterów straciło tylko swe wierzchowce. Według najnowszych opinii historyków, spośród około 673 szarżujących kawalerzystów przeżyło 552. Nawet jeśli doliczyć tych, którzy potem zmarli z ran, liczba ofiar tej brawurowej akcji jest mniejsza niż 200. Wielu rannych skonało zresztą na skutek chorób oraz fatalnych warunków w lazaretach. W atakach kawalerii podobne straty zdarzały się często. Jeźdźcy dotarli do linii dział, wysiekli wielu rosyjskich kanonierów, zmusili znacznie silniejszą kawalerię generała Iwana Ryżowa do ucieczki. Gdyby otrzymali wsparcie, koalicja brytyjsko-francusko-turec- ka odniosłaby pod Bałakławą pełne zwycięstwo. Wojnę krymską Rosja i tak przegrała.


DLA GŁODNYCH WIEDZY:

  • Terry Brighton, „Szarża lekkiej brygady. Najsłynniejszy atak kawalerii w historii wojskowości”;
  • Michał Klimecki, „Krym 1854-1955”;
  • Cecil Woodham-Smith, “The Reason Why: The Story of the Fatal Charge of the Light Brigade.”
Więcej:bitwy