Na wycieczkę z aparatem czy smartfonem? Zacznijmy od teorii
Zabieranie aparatu fotograficznego na wycieczkę nie zawsze jest konieczne. Oczywiście, jeśli dysponuje się odpowiednim fotosmartfonem. Wówczas sprzęt, który zająłby mi całą powierzchnię plecaka, jestem w stanie zmieścić w kieszeni.
Huawei Mate 50 Pro jest wyposażony w trzy aparaty:
- Główny o rozdzielczości 50 Mpix, ze zmienną przysłoną w zakresie f/1.4-f/4.0 i optyczną stabilizacją obrazu.
- Ultraszerokokątny o rozdzielczości 13 Mpix z kątem widzenia 120 stopni,
- Zoom o rozdzielczości 64 Mpix z peryskopowym teleobiektywem i optyczną stabilizacją obrazu.
Gdybym chciał zabrać ze sobą klasyczny aparat, który zaoferuje mi możliwości porównywalne z tym smartfonem, musiałbym mieć ze sobą co najmniej dwa obiektywy. W moim przypadku byłby to obiektyw 14 mm f/2.8 oraz 24-70 mm f/2.8. Pierwszy będzie odpowiadać za zdjęcia ultra-szerokokątne i zaoferuje mi prawie taki sam kąt widzenia co smartfon. W Mate 50 Pro ten obiektyw ma ekwiwalent ogniskowej 13 mm. Drugi obiektyw zastąpi mi dwa pozostałe aparaty Huaweia – główny z ogniskową 24 mm i zoom z ogniskową 90 mm. Będę więc miał nieco krótszy zasięg widzenia w aparacie. Tak na dobrą sprawę powinienem jeszcze dobrać bardzo jasny obiektyw portretowy, czyli np. 50 mm f/1.4. Bo może akurat się przyda i tylko tak wyrównam możliwości smartfonu.
Mój zestaw fotograficzny może wyglądać tak:
lub tak:
Czyli mamy tu ponad 2 kg kontra 209 gramów. O oszczędności miejsca nie wspominając.
Smartfon na wycieczce to dużo wygodniejsze rozwiązanie
Mówimy o wycieczce krajobrazowej, wiec mamy tutaj kolejną przewagę smartfonu, który oferuje o wiele więcej wygody w kwestii fotografowania. Wyciągamy go z kieszeni, patrzymy na kadr, opcjonalnie przybliżamy lub rozszerzamy pole widzenia i robimy zdjęcie. Trwa to sekundy, a do tego wszystko można zrobić za pomocą jednej ręki.
W przypadku aparatu, kiedy chcemy zmienić obiektyw trzeba zdjąć plecak, zdemontować obiektyw, wyjąć drugi, założyć dekielki zabezpieczające, założyć nowy obiektyw, włożyć go do plecaka, założyć plecak… W praktyce jest to jeszcze bardziej uciążliwe niż w teorii. Latem tego roku chodziłem po Tatrach z aparatem i dwoma obiektywami. Bardzo szybko stwierdziłem, że obiektywów nie zmieniam wtedy, kiedy chcę, a raz na dłuższy czas. Jak również sam aparat lądował w plecaku na dłuższe okresy i w tym czasie zdjęcia robiłem, nie inaczej, smartfonem.
Na potrzeby tego materiału Huawei Mate 50 Pro wylądował ze mną w zaśnieżonych Karkonoszach i tylko utwierdził mnie w przekonaniu względem powyższych kwestii. A jak sam smartfon wypadł w zastosowaniach praktycznych?
Huawei Mate 50 Pro kontra natura
Zanim przejdziemy do samych zdjęć, warto dodać, że smartfon o takiej konstrukcji jak Mate 50 Pro to duża zaleta podczas zimowych wypadów w góry. Jego obudowa jest wodoszczelna, więc z jednej strony nic mu się nie stanie, jeśli wpadnie nam w śnieg czy do górskiego potoku. Z drugiej to zwiększa jego możliwości fotograficzne, bo bez problemu możemy go umieścić w strumieniu, a w połączeniu z funkcją jedwabista woda w trybie Malowania Światłem… Jest efektownie. A dokładnie, tak efektownie:
Nie ukrywam, że poza sytuacjami, w których Mate 50 Pro pozował do zdjęć, miałem go cały czas w pokrowcu. Góry, śnieg i lód powodują, że jednak wolałem nie sprawdzać, jak szkło Kunlun Glass poradzi sobie z upadkiem z wysokości kilkudziesięciu metrów. Certyfikaty odporności to jedno, ale nie zapominajmy od zdrowym rozsądku.
Nie podejmę się stwierdzenia, który aparat najlepiej sprawdza się w górzystym terenie, bo zdecydowanie – to zależy. Oczywiście najbardziej efektowne będą zdjęcia z aparatu ultraszerokokątnego. Dadzą nam unikalną perspektywę, a kadr sięgnie szerzej niż nasze oczy. Prawidłowy kąt widzenia u zdrowiej osoby, to w okolicy skroni 85-100 stopni, a na zdjęciu mamy 120 stopni. Zaletą aparatu ultraszerokokątnego w Mate 50 Pro jest jakość zdjęć. Zazwyczaj ten typ aparatów w smartfonach bazuje na ogólnej efektowności wynikającej z szerokości kadru. Tutaj mamy bardzo dużo szczegółów, bardzo dobrą ostrość i stosunkowo nieduży spadek detali na brzegach kadru. Co jest ogólną cechą większości obiektywów szerokokątnych, nawet w tradycyjnych aparatach.
Aparat główny Mate 50 Pro to najlepszy wybór wszędzie tam, gdzie nie potrzebujemy aż tak szerokiego kadru i liczą się szczegóły. Ma najlepsze właściwości optyczne i największą matrycę, co przekłada się na wyższą szczegółowość zdjęć. Jest to również aparat najbardziej uniwersalny. Zdjęcie ładnego widoku? Jest. Ostre jak brzytwa zdjęcie liści, kwiatków, mchu? Jest. Efektowne rozmycia tła? Obecne! Jedyne co, to w górskich warunkach może nie do końca przydadzą nam się pełne możliwości zmiennej przysłony, bo w bardzo jasnym, ośnieżonym otoczeniu nawet klasycznym aparatem na ogół nie robi się zdjęć przy jej maksymalnym otwarciu. No ale w końcu zdjęcia robi się nie tylko w górach, więc ta funkcja jeszcze nie raz będzie przydatna.
W górach, szczególnie zimą, bardzo przydatny jest teleobiektyw. Trudne warunki powodują, że nie zawsze możemy wejść tam, gdzie byśmy chcieli. Albo też nasz wzrok nie sięga tak daleko, żeby dostrzec z pozoru niewidoczne szczegóły. Że o możliwości uchwycenia w kadrze oddalonych zwierząt nie wspomnę. Nie ma problemu, Mate 50 Pro wyciąga pomocny peryskopowy teleobiektyw. Oferuje on 3,5-krotne przybliżenie kadru względem aparatu głównego. Co ważne, jest to najlepiej wyposażony tego typu aparat w smartfonie na rynku. Przysłona f/3.5 gwarantuje nam, że przybliżony kadr nie będzie zbyt ciemny. Do tego mamy bardzo solidną optyczną stabilizację obrazu, która skutecznie niweluje wszelkie drżenia kadru. Jeśli 3,5-krotne przybliżenie to za mało, do dyspozycji mamy też szalenie użyteczny zoom cyfrowy, oferujący 10-krotne przybliżenie. Dzięki temu, że aparat ma wysoką rozdzielczość 64 Mpix utrata jakości jest niewielka i jest to zoom w pełni użyteczny, który daje bardzo efektowne rezultaty.
Huawei Mate 50 Pro to duże ułatwienie podczas wycieczek
Powiedzmy sobie szczerze. Jedyną przewagą klasycznego aparatu nad dobrze wyposażonym smartfonem podczas wycieczek krajoznawczych jest wyższa jakość zdjęć i więcej możliwości ich późniejszej edycji. Ale… do tego potrzebujemy drogiego, naprawdę dobrego aparatu z zestawem co najmniej dwóch obiektywów oraz umiejętności edycji zdjęć. Czyli jest to opcja dla wąskiego grona zaawansowanych fanów fotografii.
Pozostałym wystarczy smartfon. Niewielkie urządzenie, które zawsze mamy w kieszeni. Oferujące nam uniwersalny zestaw obiektywów na każdą okazję, z których każdy zapewni nam bardzo dobrą jakość zdjęć. To nie jest tak, że tylko aparat główny w Huawei Mate 50 Pro jest dobry, a reszta to dodatek poprawiający efektowność specyfikacji. Tutaj zoom i aparat ultraszerokokąny są bardzo dobre, a aparat główny jeszcze lepszy. Co ważne, zdjęcia za pomocą Mate 50 Pro może robić praktycznie każdy. Nie potrzebujecie wiedzy o pracy przysłony, zmianie czasu naświetlania. Waszym jedynym zadaniem jest wybrać kadr. Nie musicie też wiedzieć, jak zdjęcie obrobić, bo w tym wyręczą Was algorytmy sztucznej inteligencji. W przypadku tradycyjnego aparatu odpowiednie rozpoznanie kadru i np. dobranie podbicia kolorów, czy rozjaśnienie nieba wymagałyby nie raz kilkunastu minut obróbki. Tutaj smartfon robi to za nas w ułamku sekundy.
Nie bez znaczenia jest też wygoda. Targanie ze sobą dużego aparatu nie jest komfortowe i nie zawsze bezpieczne dla nas i samego sprzętu. Jedynym akcesorium, jakie przyda nam się do smartfonu, jest niewielki statyw, który też bez problemu zmieścimy w kieszeni. Rezygnacja z aparatu na rzecz smartfonu to również komfort psychiczny. Nie muszę się zastanawiać, jak zrobić zdjęcie i dobrać odpowiednie ustawienia. Pamiętać o zmianie obiektywów i tracić czas na ich zmianę. Jeśli zainteresuje mnie jakiś kadr, wyciągam smartfon, robię zdjęcie i idę dalej.
Choć na ogół zdecydowanie wolę robić zdjęcia klasycznym aparatem, podczas wycieczek, a szczególnie przyrodniczych, stawiam na smartfon. Im wyższą jakość obrazu jest mi w stanie zaoferować, tym lepiej. Huawei Mate 50 Pro oferuje pod tym względem najwyższą jakość.
Materiał powstał na zlecenie firmy Huawei