Badacze z Honduraskiego Instytutu Archeologii i Historii oraz z „National Geographic” nie przeszukiwali dżungli w rejonie Mosquitia w ciemno. W 2012 r. ten teren został przebadany z powietrza za pomocą urządzenia zwanego LiDAR (Light Detection and Ranging), połączenia lasera i teleskopu zamontowanego na samolocie Cessna, działającego na podobnej zasadzie jak radar. LiDAR pozwala „zajrzeć” pod warstwę gęstego listowia i uzyskać trójwymiarowe plany naziemnych struktur. Okazało się, że na przestrzeni prawie 2 km znajdują się drogi, budowle, zbiorniki wodne, a także groby.
Zachęceni wynikami prac powietrznych badacze postanowili zweryfikować je w terenie. Archeolodzy rzeczywiście odnaleźli pozostałości 52 starożytnych struktur: ziemnych piramid, placów oraz sztucznych wzniesień. Najbardziej niezwykły okazał się schowek, w którym mieściło się 50 rzeźb, m.in. ceremonialne siedziska zwane „metates”, kamienne naczynia dekorowane przedstawieniami węży oraz figurki zwierząt. Znaleziska pochodzą prawdopodobnie z lat 1000–1400. Ich twórcy należeli zapewne do zaginionej kultury archeologicznej.
Odkrycia w okolicy Mosquitia nie były kompletnym zaskoczeniem. Mieszkańcy regionu od pokoleń powtarzają historie o „białym pałacu” i „miejscu kakao”, gdzie Indianie znaleźli schronienie przed konkwistadorami. Według legend „Białe Miasto” miało być miejscem narodzin Quetzalcoatla – Pierzastego Węża, boga Azteków. W lokalnych opowieściach pojawia się też określenie: Miasto Małpiego Boga. Nazwa pochodzi od podania, według którego istoty podobne do małp porwały z oko-licznych wsi kobiety i spłodziły z nimi potomstwo.
Liczne ekspedycje poszukiwały „Białego Miasta” od czasów konkwisty. O niezwykłych bogactwach regionu Mosquitia donosił już Hernán Cortéz w listach do króla Hiszpanii Karola V. Konkwistador twierdził, że miejsce to oddalone jest o „50 do 60 lig” (ok. 210–250 km) od Trujillo, nigdy jednak „Białego Miasta” nie odnalazł.
W 1927 r. lotnik Charles Lindbergh, przelatując nad wschodnim terytorium Hondurasu, podobno widział białe ruiny w dżungli. Dużą część życia na poszukiwanie „Białego Miasta” poświęcił podróżnik i dziennikarz Theodore Morde. Amerykanin dzięki relacjom mieszkańców Mosquitia podczas ekspedycji w latach 1939–1940 znalazł w dżungli tysiące artefaktów, które przewiózł do USA. Dziś stanowią część ko-lekcji National Museum of the American Indian w Waszyngtonie. Morde nigdy nie zdradził położenia „Białego Miasta”.
Badacze, którzy wzięli udział w ekspedycji do dżungli Hondurasu, uważają jednak, że odkryli nie „Białe Miasto”, ale „białe miasta” – cały zespół osad. Niewykluczone, że przestał istnieć na skutek chorób, przywleczonych do Ameryki przez Europejczyków i dziesiątkujących ludność. Być może w upad-ku tej nieznanej z nazwy cywilizacji miały też udział zmieniający się klimat i wewnętrzne konflikty.
Wszystkie znaleziska nadal znajdują się częściowo pod ziemią. Archeolodzy nie wydobywali ich, udokumentowali jedynie ich istnienie. W najbliższym czasie planowana jest ekspedycja kontynuująca badania.
ZDANIEM EKSPERTA
Dr Jan Szymański z Ośrodka Badań Prekolumbijskich Uniwersytetu Warszawskiego
Focus Historia: Kim byli ludzie, którzy wznieśli obiekty odkryte przez archeologów w Hondurasie? Czy wiemy, jakie mieli powiązania z wielkimi kulturami Mezoameryki?
Jan Szymański: Obszary na południowy wschód od ziem Majów uchodzą często za peryferia Mezoameryki, zarówno pod względem położenia, jak i okazałości archeologicznych znalezisk. Wielkie lepiej poznane kultury tego regionu, takie jak Majowie, Zapotekowie lub Aztekowie, przyciągają badaczy swoimi misternie rzeźbionymi dekoracjami, monumentalną architekturą kamienną tworzącą rozległe miasta, a także pismem, umożliwiającym wgląd w myśl starożytnych skrybów, władców i kapłanów. Wschodni Honduras to już swoista „strefa buforowa”, oddzielająca niegdyś właśnie te wyrafinowane cywilizacje od kultur Ameryki Południowej. Przynależność kulturową wymarłych społeczeństw określa się najczęściej na podstawie używanego przez nie języka, ale ten niekiedy trudno zrekonstruować. Tak też jest w przypadku opuszczonych przed wiekami stanowisk skrytych w dżungli Hondurasu. Ze źródeł pozostawionych przez hiszpańskich konkwistadorów, a także ze współczesnych wykopalisk wiadomo, że zachodni i środkowy Honduras w przeszłości zamieszkiwały ludy Pipil i Lenca, mówiące językami odmiennymi niż Majowie, a spokrewnionymi najbardziej – o dziwo – z późniejszymi Aztekami, którzy wszak zamieszkiwali tereny środkowego Meksyku oddalone o ponad półtora tysiąca kilometrów! Ceramika i rzeźby, jak np. hybryda człowieka i jaguara (ang. were-jaguar), wskazywały także na możliwe pokrewieństwo z równie odległą prastarą cywilizacją Olmeków.
F.H.: Czy „Białe Miasto” rzeczywiście istniało? Co właściwie odkryli archeolodzy w dżungli Hondurasu?
J.S.: Historie o „Ciudad Blanca” to jeszcze jedna wersja dobrze znanego mitu o kolebce cywilizacji – zapomnianej składnicy wszelkiego bogactwa lub raju utraconym, na równi z Atlantydą, El Dorado i Shangri-La. W przeciwieństwie do piramid Majów, które faktycznie są białe, bo wykonane z łatwo dostępnego wapienia, platformy i piramidy ze wschodniego Hondurasu i Nikaragui zbudowane są w większości z ziemi. Być może w przeszłości były ukoronowane budowlami z drewna krytymi strzechą, ale te, ze względu na gorący i wilgotny klimat, zniknęły bez śladu. Theodore Morde, odkrywca z lat 40. XX stulecia, któremu przypisuje się autorstwo historii o „białych murach wystających ponad korony drzew”, zapewne czerpał inspirację z wcześniejszych o wiek opisów ruin majańskich pióra Johna Lloyda Stephensa, opublikowanych w sławnym dziele „Incidents of Travel in Yucatan”. Odkrycie opublikowane w „National Geographic” jest tak naprawdę tylko kolejnym z serii. Inni badacze prowadzą projekty archeologiczne na tym terenie od dziesięcioleci, i choć ich znaleziska nie są wcale mniej doniosłe, publikowane są z reguły w pismach naukowych o mniejszym zasięgu.
F.H.: Czy są jeszcze inne całkowicie nieodkryte miasta w Mezoameryce? A może całe cywilizacje?
J.S.: Z każdym rokiem kurczy się, niestety, obszar dziewiczych lasów deszczowych Ameryki Środkowej. Jednak północna Gwatemala i południowe części meksykańskiego półwyspu Jukatan wciąż pokryte są nieprzeniknioną dla satelitów pokrywą zieleni. Badania archeologiczne z poziomu ziemi są przedsięwzięciem żmudnym i kosztownym, bowiem widoczność w dżungli to czasem zaledwie kilkanaście metrów. Do dziś sporządzanie map na stanowiskach Majów wiąże się z wycinaniem „człekokształtnych” tuneli w zbitym gąszczu. Majowie nie budowali miast na bazie siatki ulic, a więc trudno jest często przewidzieć, gdzie napotka się kolejne budowle. Niekiedy można przejść dosłownie kilkanaście metrów obok 30-metrowej piramidy i jej nie zauważyć! Nieregularność i przypadkowość badań powoduje, że wciąż zdarzają się odkrycia nieznanych wcześniej ruin, jak choćby te, o których donosił niestrudzony badacz Jukatanu dr Ivan Šprajc ze Słoweńskiej Akademii Nauk. Możemy się spodziewać, że podobnych sensacji będzie więcej, bowiem technologia LiDAR pozwala na przebicie się wiązki światła przez najgęstszą nawet dżunglę.