O fabule
Po ataku na siedzibę MI6, M zostaje zmuszona do przeniesienia działalności do podziemnego centrum. Jej każdy krok śledzi nowy przewodniczący Komitetu Wywiadu i Bezpieczeństwa, Mallory. M może zaufać tylko Bondowi. Bez względu na konsekwencje, 007 będzie musiał wytropić i zniszczyć zagadkowego przeciwnika. Z pomocą agentki Eve Bond podąża tropem tajemniczego i bezwzględnego Raoula Silvy. Z czasem zaczyna odkrywać motywy jego działań.
Piękny pięćdziesięcioletni
Najsłynniejszy w świecie popkultury agent wywiadu James Bond obchodził w 2012 roku pięćdziesięciolecie swych filmowych narodzin. Rocznica to dość umowna, lecz wyrazista. To właśnie 5 października 1962 roku w londyńskim Pavilion Theater miała miejsce premiera pierwszego filmu kinowego z Bondem – „Dr. No” Terence’a Younga, który stał się podówczas dość niespodziewanym przebojem. Słynny cykl liczy sobie dziś 23 filmy wyprodukowane przez wytwórnię Eon Pictures. Były też dwie pozycje spoza cyklu (w tym jedna parodia) i wczesny film telewizyjny.
Nad fenomenem nadspodziewanej żywotności postaci agenta z licencją na zabijanie zastanawiało się wiele tęgich głów. Filmy o jego przygodach zarobiły ponad 5 miliardów dolarów i przetrwały zwycięsko szereg filmowych mód. Powieści i opowiadania Iana Fleminga (1908–1964) są stale wznawiane; doczekały się także licznych wariacji i kontynuacji. Ale prawdziwym królestwem agenta 007 jest kino.
Bond to reprezentant upadłego Imperium Brytyjskiego, niejako zadający kłam jego zmierzchowi. Jednocześnie nie jest pozbawiony wyrazistej osobowości, która wręcz paraliżuje przeciwników i jak magnes działa na kobiety. Zwracano uwagę, że uosabia on męskie (niektórzy uważali, że wręcz chłopięce) fantazje o ratowaniu świata i zdobywaniu przy tym pięknych kobiet, obracaniu się wśród luksusu i coraz bardziej oszałamiających gadżetów. Postać ta była krytykowana za szowinizm, seksizm i autorytarne ciągoty, ale pozostawała ciągle popularna. Z oczywistych względów, za „żelazną kurtyną” Bond stał się jedną z najbardziej zaciekle zwalczanych postaci popkultury, synonimem zgnilizny Zachodu i jego nieuleczalnie imperialistycznego ducha.
Zaczynał jako dwuznaczny rycerz „zimnej wojny”, zdecydowaniem gotów dorównywać bezwzględnym przeciwnikom zza „żelaznej kurtyny” – a w końcu zawsze ich przewyższać. Jak wiadomo, pisarz widział idealne wcielenie Bonda w aktorach znanych ze skłonności do delikatnej autoironii i o urodzie amantów – Carym Grancie i Davidzie Nivenie. Jednak po tym, jak Bonda zagrał Szkot Sean Connery, w pamięci widzów pozostał człowiek dość nieokrzesany, za to niezwykle skuteczny.