I choć nie oznacza to, że w najbliższej przyszłości dojdzie tam do katastrofy, to i tak wyciągnięte wnioski mogą okazać się cenne. Zarówno dla tej części Stanów Zjednoczonych, jak i innych regionów świata. Publikacja poświęcona informacjom zgromadzonym przez autorów ostatnich badań została zamieszczona na łamach Geophysical Research.
Czytaj też: Rewolucyjna metoda pozyskiwania metali ziem rzadkich. Aż 95% skuteczności!
W centrum zainteresowania naukowców znalazły się góry Sierra Nevada. To właśnie tam zachodzi zjawisko zapadania się litosfery. Za jego sprawą ta sztywna zewnętrzna warstwa naszej planety staje się na tyle gęsta, że zaczyna wsuwać się w zlokalizowany poniżej miękki płaszcz.
Na podobnej zasadzie mogłoby to działać na przykład w przypadku borówki umieszczonej na powierzchni jogurtu. W pewnym momencie gęstszy owoc zacznie zatapiać się w dość płynnej warstwie deseru, by ostatecznie zniknąć w jego czeluściach. Na zdecydowanie większą, planetarną skalę, rolę tego jogurtu odgrywałoby płynne jądro złożone z żelaza i niklu, wokół którego znajdują się inne rozgrzane metale.
Zapadająca się skorupa ziemska nie musi zwiastować katastrofy. Taki proces zachodzi bardzo powoli, na przestrzeni milionów lat
Już od dawna istniały sugestie, w myśl których zapadanie się litosfery miałoby napędzać niektóre procesy geologiczne występujące na Ziemi. Dzięki wysiłkom przedstawicieli Uniwersytetu Colorado w Boulder oraz Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego udało się zgromadzić dowody wyraźnie potwierdzające tego typu przypuszczenia.
Autorzy tego przełomu wzięli pod lupę dane sejsmiczne i odczyty wykonane w czasie trzęsień ziemi. Tym sposobem zyskali pewność, że delikatne wstrząsy, o sile od 1,9 do 3,2 w skali Richtera, zachodziły na przestrzeni ponad 40 kilometrów pod centralnym pasmem gór Sierra Nevada. Badania wskazują na występowanie tam warstwy, która wraz z przesuwaniem się na północ staje się coraz cieńsza.
To z kolei wydaje się pokrywać z teorią, w myśl której część litosfery pod południową częścią tego pasma górskiego uległa zapadnięciu przed milionami lat. Od co najmniej 3 milionów lat podobny proces miałby obejmować północną część tego regionu. Owocem zachodzących tam zmian są niewielkie wstrząsy rejestrowane w ostatnich dekadach, wskazujące na zachodzenie procesów geologicznych, które nie mają szczególnie odczuwalnego wpływu na to, co dzieje się na powierzchni.
I choć powyższe doniesienia mogą przywodzić na myśl scenariusz rodem z filmu katastroficznego, to w rzeczywistości nie ma większych powodów do paniki. Być może Kalifornia w perspektywie milionów bądź miliardów lat faktycznie zniknie pod powierzchnią, ale niemal na pewno nie będzie to gwałtownym wydarzeniem. Poczynione postępy są natomiast cenne ze względu na możliwość zdobycia informacji na temat kwestii takich jak powstawanie kontynentów oraz ich dalsza ewolucja.