Skanowanie mózgu: Nowa technika w kryminalistyce

Pokaż mi swój mózg, a powiem, czy jesteś mordercą – amerykańskie sądy wydają wyroki na podstawie skanów mózgu oskarżonych. Ale „to człowiek, nie mózg, popełnia zbrodnie” – mówi nam neurobiolog prof. Michael Gazzaniga.

Wali się twój świat? Zagrożona jest wolność lub reputacja? Skontaktuj się z nami. Zapewniamy dyskrecję – obok zachęty na reklamie widnieje futurystyczna tuba, niczym z wyposażenia promu kosmicznego Discovery. W ten sposób dwie firmy – Cephos i NoLie MRI – obiecują wybawienie od kryminalnej opresji: skan mózgu. Ta technika rewolucjonizuje dziś kryminalistykę i sądownictwo, umożliwiając prześwietlanie naszych czynów z przeszłości, a także – podobnie jak w filmie „Raport mniejszości” – przewidywanie czynów, do których bylibyśmy zdolni. To hochsztaplerka czy biznes przyszłości?

Wykrywanie kłamstw

Przeszłość mózgu bada się elektroencefalografem, za którego pomocą sprawdza się, czy mózg ukrywa jakąś informację. W 2008 roku w Indiach Aditi Dharma oskarżona o otrucie eksnarzeczonego zasiada przed komputerem w czepku z elektrod na głowie. Na monitorze pojawiają się detale popełnionej zbrodni, a prokurator czyta: „niebo było błękitne”, „kupiłam słodycze”, „wymieszałam je z arszenikiem”. Elektrody rejestrują: w mózgu Aditi uruchamia się fala P300. Ta fala uaktywnia się, kiedy mózg wyszukuje zmagazynowane wspomnienia. W ten sposób mózg zdradza właścicielkę. Sędzia orzeka, że Aditi posiada „wiedzę z autopsji”, z pierwszej ręki, a taką wiedzą może dysponować tylko sprawczyni. Skazuje kobietę na dożywocie.

Ta sama technika przydaje się w USA w sprawie Terry’ego Harringtona, czarnoskórego futbolisty, skazanego w 1978 roku na dożywocie za zabójstwo emerytowanego policjanta. Harrington odsiaduje 25 lat, aż w końcu w 2003 roku elektropomiar wykazuje, że mózg Terry’ego nie reaguje na zapis zbrodni, odpowiada natomiast na opis alibi. Terry wychodzi na wolność w 2003 roku, z 12 milionami dolarów odszkodowania.

Trzeci, najbardziej spektakularny przykład wykorzystania elektroencefalografu to sprawa z Arkansas. Drwal James B. Grinder, podejrzewany o gwałt i mord na 25-letniej pracownicy wydawnictwa July w 1984 roku, przez lata wymykał się organom ścigania. W 1999 roku prokuratura sadza w końcu Jamesa B. Gryndera z elektrodami wokół czaszki przed komputerem. Na monitorze – prezentacja mordu. Po 15 latach od zbrodni mózg Gryndera uaktywnia falę P300, która dekoduje wspomnienia. Grinder dostaje dożywocie.

Raport z przyszłości

Neurobiologia na tym nie poprzestaje, oferując wgląd także w przyszłość naszych mózgów. Bada się ją za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI). Obrazuje on zmiany przepływu krwi w komórkach nerwowych. Ma to rzekomo odtwarzać ubytki m.in. w emocjonalnej aktywności mózgu, a także diagnozować predyspozycje do recydywy. Rzekomo, bo ta wdrażana w sądownictwie od 2001 roku metoda budzi tyleż entuzjazmu, ile sceptycyzmu.

Jej zapalczywym orędownikiem jest Kent Kiehl, profesor na Uniwersytecie w Nowym Meksyku w USA. Z tubą do fMRI za dwa miliony dolarów prof. Kiehl zjeździł więzienia w całym stanie. Przebadał w niej mózgi ponad tysiąca skazanych, w tym dwustu psychopatów, zdiagnozowanych przez klinicznych psychiatrów. Badanie polegało na pokazywaniu skazanym trzech obrazków do oceny. Jeden budził emocje i był moralnie naganny: przedstawiał trzy zakapturzone postaci podpalające krzyż. Drugi był emocjonalny, lecz moralnie obojętny: przedstawiał palący się samochód. Trzeci zaś był całkiem neutralny: przedstawiał stojącego studenta.

 

Wszyscy badani oceniali obrazki tak samo. Rezonans rejestrował jednak, że mózgi psychopatów reagowały inaczej niż pozostałych osób: nie uaktywniał się w nich odpowiedzialny za emocje układ limbiczny. Oznaczało to, że u psychopaty deklaracja „wiem, że to złe” rozmijała się z aktywnością neuronową mózgu, czyli skazani psychopaci co innego myśleli, a co innego czuli. Na tej podstawie Kent Kiehl wysnuł tezę, że ubytki inteligencji emocjonalnej, mogące świadczyć o skłonności do popełniania przestępstw, da się zobrazować, i przebojem wkroczył na sale sądowe.

Wróżenie ze skanów

Kiehl, powołany na eksperta w sprawie Briana Dugana w 2009 r., po raz pierwszy w historii wprowadził na wokandę skan fMRI jako dowód. Dugan, skazany na karę śmierci za gwałt i morderstwo 10-letniej Jeanine w Chicago w 1983 r., odwołał się od wyroku. Skan fMRI rzekomo dowiódł, że mimo wysokiego IQ (140) Dugan ma ubytek w mózgu: nie ma wbudowanych hamulców moralnych. Obrońcy nie podważali jego winy, wnosili jednak, by wyrok śmierci zastąpić dożywociem: „Urodzony z psychopatycznym mózgiem, choć logicznie odróżniał dobro od zła, emocjonalnie nie potrafił podjąć decyzji ani kontrolować swojego zachowania”. Prokurator oponował: „Stosowanie skanu mózgu z 2009 r. do oceny czynów popełnionych w 1983 r. jest idiotyczne!”.

Sąd podtrzymał karę śmierci. Przysięgli debatowali jednak aż 10 godzin. skan prof. Kiehla zastosowano także w sprawie Lorne’a Semrau, dyrektora domów opieki, który w 2010 r. został oskarżony w Tennessee o defraudację 3 mln USD z ubezpieczenia. Podczas procesu obrona zaprezentowała slajdy z rezonansu mózgu Semrau, które miały dowieść braku złych intencji. Co prawda sąd odrzucił fMRI jako dowód, ponieważ slajdy nie spełniają tzw. standardu Dauberta (to sądowniczy standard w USA dotyczący tego, jakie dowody naukowe mogą być dopuszczone podczas procesu), sędzia w uzasadnieniu powiedział jednak, że „w przyszłości bardziej zaawansowana technika fMRI będzie do zaakceptowania”.

W ostatnich latach liczba spraw sądowych w USA z wykorzystaniem dowodów neurobiologicznych się podwoiła. Czy przed nami zatem „Raport mniejszości”? Wielki Brat, który zajrzy nam do głowy i przepowie nasze czyny? Światowej sławy neurobiolog profesor Michael Gazzaniga apeluje o zwrot w tej rewolucji.

PRZECZYTAJ WYWIAD Z PROF. GAZZANIGĄ!