Skąd się wzięło słowo “mumia”? To kwestia bardzo ciekawej pomyłki

Gerard z Cremony w XII w. pomylił bitumin – mummiję z mirrą. W efekcie pacjenci zajadali się lekami z zabalsamowanych zwłok, a do europejskich słowników trafiło nowe słowo – mumia
Skąd się wzięło słowo “mumia”? To kwestia bardzo ciekawej pomyłki

W XVI wieku do Wrocławia prosto z Egiptu trafiła niecodzienna przesyłka: trzy mumie. Jedna z nich została umieszczona w oknie wystawowym, pełniąc rolę niezwykłej reklamy. Nie było to okno wystawowe kantoru kupieckiego czy sklepu z egzotycznymi towarami, lecz… apteki Pod Murzynem! Dwie mumie, które znalazły się na zapleczu, ścierano po kawałku na proszek i dodawano do pigułek w celu wzmocnienia ich działania. Mieszczanie bardzo chętnie kupowali leki urozmaicone egipskim specyfikiem – do początków XX w. ocalała tylko mumia z okna wystawowego.

Z ZIEMI SARACEŃSKIEJ DO EUROPY

Mieszkańcy Europy, którzy w XII–XIX w. faszerowali się lekami z mumii, nie wiedzieli, że padli ofiarą pomyłki. Jedli mumię, a powinni substancję zwaną po arabsku „mummija”, czyli bitumin (innymi słowy naturalny asfalt), którą Arabowie pozyskiwali u wybrzeży Morza Martwego. Jej lecznicze właściwości znano już w starożytności. W Persji monopol na stosowanie bituminu mieli wyłącznie królowie. Grecki lekarz i farmakognosta, czyli znawca roślin wykorzystywanych w lecznictwie, Dioskurides (I w. n.e.) spekulował, że bitumin pochodził z kraju o nazwie Apollonia. Wydobywał się ponoć samoistnie ze stoków bliżej nieokreślonych „błyszczących gór”, z których spływał wraz z wodami, by następnie osadzić się na brzegach rzek i stwardnieć. O niezwykłych walorach leczniczych mummii zapewniał perski lekarz Awicenna (X/XI w.). Miała jego zdaniem leczyć: rany, wysypki, wrzody, bóle gardła, kaszel, bóle i zawroty głowy, mdłości, wstrząsy, paraliże, zaburzenia pracy żołądka i śledziony, a nawet impotencję. Lek ten stosowano zewnętrznie – poprzez nacieranie – oraz wewnętrznie, wdychając jego opary lub łykając w formie pigułek. Choć dawna wiedza farmaceutyczna była pełna błędów, nie można zaprzeczyć, że niektóre z zastosowań bituminu miały realne podstawy. Jeszcze w XIX wieku na terenie Galicji ropa naftowa była z powodzeniem stosowana do leczenia schorzeń skórnych, zwalczania pasożytów układu pokarmowego oraz jako środek moczopędny! Dawna arabska mummija wykazywała zapewne podobne właściwości.

Przekonali się o tym uczestnicy wypraw krzyżowych, korzystający w zdobytej Palestynie z usług żydowskich lekarzy. Stosowany przez nich bitumin doskonale leczył odniesione w walce rany. Prawdopodobnie też przynosił ulgę w przypadku chorób wywołanych przez pasożyty.  Rycerze, powracając z Lewantu – poza łupami – przywozili ze sobą także kawałki mummii oraz silne przeświadczenie o jej leczniczych właściwościach. Już wkrótce mummiję miała zastąpić mumia.

 

OD MUMMII DO MUMII

Średniowieczny uczony Gerard z Cremony (XII wiek), czytając antyczne i arabskie dzieła medyczne, doszedł do wniosku, że termin mummija oznacza substancję pochodzącą „z kraju, gdzie ciała traktowane są aloesem, z którym mieszają się płyny zmarłego, przekształcając się w coś podobnego do okrętowej smoły”. Gerard pomylił bitumin – mummiję – z żywicą używaną w starożytnym Egipcie jako popularny środek zapobiegający rozkładowi zwłok. Wspomina o nim Herodot z Halikarnasu (V w. p.n.e.) podczas opisywania egipskich rytuałów pogrzebowych: „Po oczyszczeniu jamy brzusznej i przepłukaniu jej winem palmowym, jeszcze raz wycierają [zmarłego] roztartymi wonnościami.

Wreszcie napełniają brzuch czystą roztartą mirrą [czyli żywicą], cynamonem i innymi wonnościami – prócz kadzidła ofiarnego – i znowu go zaszywają”. Żywica ta, wysychając, przybierała ciemną barwę. Była więc podobna do bituminu. Zapewne to zmyliło Gerarda. Odtąd w Europie terminu mummija używano jako określenia żywicy pochodzącej z zabalsamowanych ciał. Z czasem zaczęto nazywać tak zaś same zwłoki – mumie. Co ciekawe, przekonanie o ich leczniczych właściwościach z Europy powróciło do Egiptu. Jako pierwszy miał bowiem zastosować mumię w celach leczniczych niejaki El-Magar, żydowski lekarz z Aleksandrii.

STARTA CZY UGOTOWANA?

Rosnący popyt na leki z mumii sprawił, że kupcy bardzo szybko zdali sobie sprawę z tego, że handel zabalsamowanymi zwłokami może przynosić olbrzymie dochody. W XIV stuleciu w dostarczaniu mumii do Europy wyspecjalizowali się Wenecjanie. Import mumii z dalekiego Egiptu powodował, że były dość kosztowne.Wykonane z nich leki  kupowali więc z reguły tylko ludzie zamożni, w tym oczywiście także koronowane głowy. Proszek z mumii stosowali często francuski król Franciszek I Walezjusz oraz królowa Anglii Elżbieta I. Władający Egiptem Turcy zdawali sobie sprawę z wartości mumii, nałożyli więc na ten towar wysokie cła. W 1586 r. przedstawiciel angielskiej Kompanii Tureckiej Sir John San- derson, wracając do Anglii, przekupił celników i wywiózł 600 funtów (ok. 272 kg)  sproszkowanych już mumii! Zostały zarejestrowane jako… suszone ryby. Widząc korzyści finansowe, władze nakładały na handlarzy mumiami stałą karę 300 sztuk złota, która stała się wręcz zwyczajowym podatkiem.

 

Po przywiezieniu do Europy zabalsamowane zwłoki najczęściej trafiały do aptek. Tam tarto je na proszek i mieszano z rabarbarem, czarnym bzem, majerankiem lub tymiankiem. Można też było wygotować z mumii tłuszcz. Niezależnie od metody przygotowania preparaty z mumii używano jako leki gojące stłuczenia i tamujące krwotoki. Botanik i farmakognosta Adam Lonicer (XVI w.) zalecał stosować je także w przypadku problemów trawiennych, bólu głowy, bólu gardła, krwotoku, uszkodzenia pęcherza, cewki  moczowej i nerek, nietrzymania moczu, a także w przypadku ukąszenia przez skorpiona. Mumie miały być również skuteczne w leczeniu hipochondrii. Specyfiki z zabalsamowanych zwłok stały się tak popularne, że trafiły do literatury. W „Makbecie” Williama Szekspira mumia wchodzi w skład magicznej mikstury warzonej przez wiedźmy: „Jeszcze ingrediencji kilka!/ Łuska smoka i ząb wilka,/ z mumii sok, kiszka i ślina/ Zbójcy morskiego rekina”.

PRAWIE ROBI WIELKĄ RÓŻNICĘ  

Wielki popyt na mumie doprowadził do zmniejszenia się ilości łatwo dostępnych i pełnych grobowców w Egipcie. Przedsiębiorczy mieszkańcy kraju nad Nilem rozpoczęli więc produkcję „świeżych” mumii, które podczas sprzedaży miały uchodzić za oryginały. W podróbkach specjalizowali się także egipscy Żydzi. Jako „materiał” wykorzystywali ciała skazańców oraz zmarłych w szpitalach biedaków. Aby wykonać sztuczną mumię, należało posmarować denata smołą, ciasno związać, a następnie na kilka lat płytko zakopać w ziemi w celu wysuszenia. Nierzadko przeznaczone na mumie ciała układano w stosy, suszono w słońcu, a następnie nacierano żywicą.

Europejscy aptekarze szybko nauczyli się rozpoznawać podróbki. Francuski farmakognosta Pierre Pomet w wydanej w 1694 r. pracy „Historie generale des drogues”, zaznaczał, że prawdziwa mumia „powinna być czarna, bez piasku, musi także wydzielać przyjemną woń – nie zapach smoły czy żywicy, lecz spalenizny”. Aby zapewnić swych pacjentów o autentyczności sprzedawanego  przez siebie specyfiku, aptekarze zaczęli określać go jako mumia vera, czyli mumia prawdziwa. Zdarzało się jednak, że sami farmaceuci skuszeni perspektywą zysku produkowali fałszywki. W XVII w. austriaccy aptekarze przerabiali na mumie tureckich jeńców wojennych. Wśród przedstawicieli ówczesnego świata medycznego zdarzały się nieliczne głosy odradzające spożywania mumii. Obawiano się, że może okazać się ciałem osoby cierpiącej wcześniej na ciężką chorobę, np. syfilis. Angielski dramaturg John Webster (XVII w.) pisał: „Twoi Towarzysze/Połknąwszy ciebie jak mumię człowieku,/Dostali zgagi po tym wstrętnym leku”. Być może niektórzy dostrzegali także w spożywaniu mumii akt kanibalizmu…

 

NIE-ZŁA POMYŁKA

Mumie ostatecznie wycofano z lekospisów dopiero w XIX w. Dynamiczny rozwój farmacji i medycyny sprawił, że farmaceuci zrezygnowali z wielu starodawnych leków, traktując je jako zupełnie bezzasadne czy wręcz szkodliwe. O dziwo, są jednak powody, aby przypuszczać, że leki z mumii były skuteczne! Znajdowała się w nich bowiem mylona z mummiją mirra – żywica służąca do konserwacji zwłok. A ta substancja posiada właściwości lecznicze. O zaletach mirry wspominali Hipokrates i Dioskurides. Stosowano ją m.in. w schorzeniach układu oddechowego, trawiennego i moczowego.Współczesna farmacja potwierdza liczne lecznicze właściwości mirry. 

Obecnie zaleca się ją jako środek gojący, przeciwzapalny, antyseptyczny i grzybobójczy. Stosuje się ją także przy schorzeniach skórnych oraz lekkich zranieniach. Nalewka z mirry jest doskonałym lekarstwem dezynfekującym śluzówkę jamy ustnej. Mirra posiada też właściwości rozgrzewające. Wspomaga odkrztuszanie, zwiększa apetyt. Ułatwia trawienie oraz oczyszcza organizm z toksyn i pasożytów. Ponadto – w przypadku kobiet – zwiększa ukrwienie macicy, przez co przywraca miesiączkę lub ułatwia poród. Pomyłka Gerarda z Cremony nie okazała się więc tragiczna w skutkach. Pacjenci zażywający pigułki z mumii, jeśli tylko trafili na oryginalny towar i pokonali lęk oraz obrzydzenie, mieli szansę wyzdrowieć. I to niekoniecznie dzięki efektowi placebo.

Więcej:aptekamumie