Podobne stany pojawiają się w naszym mózgu na skutek różnych chorób (np. schizofrenii) lub uszkodzeń. Gdy ludzie doznają uszkodzenia nakrywki – części mózgu powyżej tworu siatkowatego – maja bajecznie kolorowe skomplikowane halucynacje dotyczące scen z życia codziennego. Jeden z pacjentów obserwował rozgrywające się na jego dłoni przedstawienie cyrkowe z klownami, linoskoczkami, żonglerami.
W podręcznikach neurologii można znaleźć opis mężczyzny, który widywał ducha przypominającego jego własną twarz. Twarz owa „nie miała dalszego ciągu” – kończyła się przy szyi. Tak jednak irytowała pacjenta, że traktował ją jak worek treningowy, korzystając być może z faktu, że nie mogła mu oddać. Problemy z widzeniem sobowtórów znane są neurologom jako urojenia autoskopowe. Za ich obecność nie odpowiadają jednak żadne nieczyste moce, ale „banalne” zaburzenia na pograniczu kory mózgowej ciemieniowej i czuciowej.
Tak jak za pojawianie się upiornych zjaw odpowiada nadmierne pobudzenie okolicy kory wzrokowej w prawej półkuli, odpowiadającej za rozróżnianie kształtów wzrokowych. W ten sposób można zdemaskować całkiem sporo zjawisk paranormalnych. W lewym płacie czołowym kory mózgowej znajduje się obszar odpowiadający za sprawdzanie, co jest rzeczywiste, a co wymyślone. Uszkodzenie go może pogorszyć zdolność mózgu do odróżniania bodźców z zewnątrz od generowanych wewnętrznie. Natomiast uszkodzenie okolicy potyliczno-ciemieniowej mózgu może wywoływać pozorne pojawianie się lub znikanie przedmiotów, czyli zjawisko zwane simultagnozją – polega ono na niezdolności do utrzymywania wzroku jednocześnie na dwóch przedmiotach.
Czytaj więcej: Czy halucynogeny ułatwią poznanie umysłu?