Informacja o niecodziennej praktyce, jak to w świecie rządzącym się prawem pic or didn’t happen, wypłynęła wraz ze zdjęciami z wnętrza firmowej toalety. Widać na nich zawieszone pod sufitem wyświetlacze z sekundami naliczonymi już po wejściu kogoś do kabiny.
Użytkownicy Weibo pod zdjęciami z WC z siedziby Kuaishou poskarżyli się na ”odbieranie im podstawowych praw człowieka”. Choć nie pierwszy to pewnie raz gdy pracodawca w Chinach jakimś stopniu narusza dobro pracownika, to szefostwo Kuaishou zdecydowanie dotknęło tematu bardzo delikatnego, osobistego, ocierającego się wręcz o sferę tabu.
Donoszące o sprawie media np. w Australii cytują kilka bardziej dosadnych wpisów. Obok ”teraz nawet wolność w…a się nam odbiera?” znalazło się ”masz s…ć tak samo szybko jak pracować” oraz już łagodniejsze ”brak wolności w toalecie to koszmar dla pracownika”.
fot. K / Sina Weibo
Nie zabrakło komentarzy wspierających pomiar czasu w służbowym WC, być może od trolli dolewających oliwy do ognia, a być może od ludzi faktycznie oburzonych, że ich koledzy spędzają ”do 30 minut na jednym posiedzeniu”.
Jak donosi Beijing Daily, do znanych praktyk chińskich pracodawców walczących o zwiększenie wydajności zalicza się także manipulowanie dostępnością toalet dla pracowników. – Spotyka się to jednak ze sprzeciwem większości – zauważa lokalny serwis.
Kuaishou broni się, że to wszystko nie tak, że chcieli dobrze. Według tłumaczeń przedstawiciela firmy cytowanych w chińskich mediach, pomiar czasu ma służyć innym pracownikom czekającym w kolejce do kabiny w WC.
fot. K / Sina Weibo
W założeniu, korzystający z kibelka mając nad głową zegar ma czuć się zobligowany, by nie przedłużać swojego pobytu ponad to, co konieczne. A w tym konkretnym budynku firmy ponoć nie da się też zbudować dodatkowych toalet. Więc wybrano półśrodek.