Unikalna siła morska to sekret Armii USA o niebagatelnym znaczeniu
Od dekad wojska państw dzielą się na trzy główne domeny – armię panującą na ziemi, marynarkę wojenną skupiająca swoje działania na akwenach wodnych oraz mierzące ciągle wysoko siły powietrzne. W razie wojny wszystkie gałęzie wojska łączą siły w różnych misjach, ale wystarczy tylko spojrzeć na ich wyposażenie w przypadku USA, aby zrozumieć, że podział ten wcale nie jest taki zero-jedynkowy. Przykłady? Liczne maszyny powietrzne w rękach marynarki wojennej, które obejmują nawet zaawansowane myśliwce F-35 w odpowiedniej pokładowej wersji, czy coś w rodzaju “małej marynarki” w rękach najwyższych dowódców Armii USA. Właśnie tak – amerykańska armia ma swoje własne okręty i statki o wcale nie takim małym potencjale.
Czytaj też: Marynarka wojenna USA zaczyna się bać o swoją pozycję. Padła ważna decyzja
Jednym z mniej znanych faktów o Armii USA jest posiadanie przez nią dosyć znaczącej siły morskiej, która może przyćmić marynarki niejednego kraju. Mowa o ponad 100 okrętach, które odgrywają kluczową rolę we wsparciu sił lądowych na różnych akwenach, gwarantując jej ogromny strategiczny atut w wielu operacjach wojskowych. Wprawdzie we wspomnianej flocie znajdują się głównie małe i nieuzbrojone okręty, ale i tak jest ona jedną z największych w NATO, co świadczy o jej rozległych możliwościach. Tego typu sprzęt jest zresztą dla USA konieczny do realizowania bardziej zaawansowanych misji wojskowych poza swoim terytorium, bo to już nie czasy, w których na brzeg trzeba przerzucić tysiące żołnierzy.
Czytaj też: Wojsko USA chce stworzyć idealny samolot. SPRINT zapewni Amerykanom wyjątkowego X-Plane
Dziś desant pokroju znanego zapewne wszystkim lądowania w Normandii zwyczajnie nie mógłby mieć miejsca. Nie z dostępem do ważących 67 ton czołgów Abrams czy 40-tonowych bojowych wozów piechoty Bradley. Wprawdzie zaawansowany sprzęt do rozstawiania mostów jest w stanie ułatwić operacje przy rzekach, ale większe zbiorniki wodne stanowią poważne przeszkody, dlatego Armia USA postanowiła uniezależnić się od marynarki (w przeciwieństwie do Marines) i samodzielnie rozwinęła swoje możliwości desantowe. Tak oto po II wojnie światowej powstały AWS, czyli Systemy Statków Wodnych, które obejmują cztery główne rodzaje okrętów do przede wszystkim transportowania sprzętu i wsparcia ogniowego.
Czytaj też: USA mają problem. Chodzi o najważniejsze pociski w całym amerykańskim arsenale
Te “marynarkowe” wręcz możliwości Armii USA rozszerzają jej zasięg operacyjny i elastyczność, ale w starciu z wrogą marynarką nie miałyby większych szans. Ich potencjał drzemie w możliwościach transportowych, co najlepiej oddaje fakt, że całkowita wyporność tej floty wynosi około 60000 ton, co jest porównywalne z wieloma lotniskowcami. Jednak w czasach, w których tego typu statki wsparcia mogłyby zostać szybko uzbrojone szeregiem kontenerowych systemów uzbrojenia, wrogowi powinni obawiać się nawet tej niespecjalnie uzbrojonej floty Armii USA.