Ktoś przesunął wojskowego satelitę na orbicie. Do dzisiaj nie wiadomo, kto tego dokonał i jak

Monitorowanie położenia satelitów na orbicie okołoziemskiej z roku na rok staje się coraz większym wyzwaniem. Liczba satelitów na niskiej orbicie okołoziemskiej rośnie w ostatnich latach lawinowo, a tym samym ryzyko zderzenia satelitów bezustannie rośnie. Nieco spokojniej i bardziej przewidywalnie jest na orbicie geostacjonarnej 36000 kilometrów nad powierzchnią Ziemi. Tak przynajmniej się dotąd wydawało. Jak się jednak okazuje, także i tam nie panujemy nad wszystkim.
Ktoś przesunął wojskowego satelitę na orbicie. Do dzisiaj nie wiadomo, kto tego dokonał i jak

Orbita geostacjonarna przebiega na wysokości 35 786 kilometrów nad równikiem. Satelita umieszczony w takiej odległości od Ziemi na okrążenie naszej planety potrzebuje 24 godzin. W efekcie umieszczony tam satelita znajduje się stale nad tym samym punktem na powierzchni Ziemi.

Jednym z pierwszych satelitów, który tam trafił, jest pierwszy brytyjski satelita, Skynet-1A, który został wyniesiony w przestrzeń kosmiczną w 1969 roku. Głównym zadaniem satelity było zapewnienie komunikacji dla brytyjskiego wojska na całym globie. Satelita został umieszczony nad wschodnim wybrzeżem Afryki. Teraz okazuje się, że sędziwy satelita znajduje się nad Ameryką i nikt za bardzo nie wie, jak on się tam znalazł.

Teoretycznie można byłoby założyć, że na przestrzeni ponad pięciu dekad satelita mógłby dryfować do swojej obecnej lokalizacji. Jak jednak wskazują badacze, grawitacyjnie mógł on się przesunąć jedynie nieznacznie na wschód, natomiast przesunięcia w kierunku zachodnim nie można w ten sposób wyjaśnić.

Czytaj także: Ponure wieści. Specjaliści przewidują, że wkrótce dojdzie do katastrofy na orbicie, która zmieni wszystko

Skoro satelita sam nie mógł się przetransportować do obecnej lokalizacji, to znaczy, że ktoś go tam przestawił.

Dla naukowców nie jest to jedynie intrygująca zagadka. Skynet-1A znalazł się bowiem w swoistej studni grawitacyjnej na 105 stopniach zachodniej długości geograficznej i buja się bezustannie między dwiema ścianami tej studni, zagrażając licznym satelitom, które tam się znajdują. Warto tutaj pamiętać, że mówimy o satelicie, który już dawno jest nieaktywny, a tym samym, nad którym nie mamy żadnej kontroli.

Tutaj pojawia się jeszcze jeden niezwykle istotny aspekt całej historii. Satelita Skynet-1A został zbudowany, a następnie wyniesiony na orbitę przez specjalistów ze Stanów Zjednoczonych, którzy na samym początku odpowiadali za sterowanie nim na orbicie. Dopiero po zakończeniu fazy testów, kontrola nad satelitą została przekazana Brytyjczykom.

Czytaj także: Do katastrofy było bliżej, niż sądziliśmy. Satelity dosłownie otarły się o siebie

Lata później, w połowie 1977 roku specjaliści z Wielkiej Brytanii ponownie przekazali kontrolę Amerykanom, gdy Skynet-1A zniknął z ich pola widzenia. Założenie jednak było takie, że satelita trafi na orbitę cmentarną, gdzie nie będzie nikomu zagrażał. Okazuje się jednak, że nigdy się tak nie stało, a Skynet-1A trafił nad terytorium Ameryk, tysiące kilometrów od swojej pierwotnej lokalizacji.

Sama historia pierwszego brytyjskiego satelity geostacjonarnego jest niezwykle interesująca, jednak pokazuje ona jedno: wraz z rozwojem flotylli satelitów na orbicie, której liczebność może w najbliższych dekadach osiągnąć nawet milion, konieczny jest rozwój systemów aktywnego usuwania martwych satelitów z orbity tak, aby nie stanowiły zagrożenia dla satelitów aktywnych. W przeciwnym razie prędzej czy później dojdzie do zderzenia, które rozpocznie reakcję łańcuchową, która może zakończyć eksplorację przestrzeni kosmicznej na długie dekady lub stulecia.