Składany smartfon – co nam to daje?
Rynek jest dzisiaj podzielony na dwa rodzaje składanych smartfonów i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie miało się to zmienić. Mamy modele, w których składana konstrukcja ma za zadanie zmniejszyć obudowę, kiedy nie korzystamy ze smartfonu. Tutaj królują trzy modele – Samsung Galaxy Z Flip4, Huawei P50 Pocket i Motorola RAZR 2. Niedługo powinien dołączyć do nich Oppo Find N2 Flip.
Tutaj ten zabieg faktycznie działa. Dostajemy bowiem klasyczny smartfon z ekranem o przekątnej w okolicach 6,5 cala, ale w obudowie, która po złożeniu jest wielkości połowy typowej, jednobryłowej konstrukcji. A nie jest przy tym grubsza niż w zwykłym smartfonie.
Druga grupa to modele, w których składana konstrukcja daje nam dostęp do znacznie większego ekranu. W tej grupie w zasadzie nie ma konkurencji dla Samsunga Galaxy Z Fold4, bo wszyscy jego poważni konkurencji nie są dostępni na rynku europejskim. Czyli Oppo Find N2, Xiaomi Mi Mix Fold, czy Vivo X Fold. Są to smartfony znacznie większe i cięższe od klasycznych odpowiedników, ale dają nam możliwości tabletu, który jesteśmy w stanie wygodnie zmieścić w kieszeni spodni. Pomijając kwestię wysokiej ceny, nie jest to rozwiązanie dla każdego, bo zwyczajnie nie każdy potrzebuje tak dużego ekranu. Albo też jeszcze nie wie, jak dużo jest w stanie zmienić w wykonywaniu codziennych czynności.
Czytaj też: Od dyktatury do demokracji. Jak Tajwan poszedł inną drogą niż chińska?
Czy składana obudowa jest trwała? Samsung poprawił pod tym względem Galaxy Folda4
Porównując Galaxy Z Fold4 z poprzednikiem, mało kto będzie w stanie poprawnie wskazać, który z nich jest który. Wizualnie to niemal te same smartfony z bardzo kosmetycznymi różnicami, jak np. minimalnie szerszy ekran zewnętrzny.
Sporo zmieniło się od strony konstrukcyjnej i wystarczy otworzyć i zamknąć obudowę, żeby bezbłędnie rozpoznać oba modele. Galaxy Z Fold4 otwiera się i zamyka ze znacznie większym oporem. Konstrukcja jest wyraźnie sztywniejsza, a zawias można zatrzymać otwarty pod niemal dowolnym kątem. Wyeliminowano też chybotanie się połówek obudowy. W poprzednich generacjach, głównie podczas rozmowy, dało się odczuć, że po ściśnięciu obudowy jej połówki delikatnie się przesuwają względem siebie. O dosłownie dziesiąte części milimetra. Teraz już nic takiego nie występuje.
Ogółem Samsung Galaxy Z Fold4 jest świetnie wykonanym smartfonem. Nie można mu pod tym względem kompletnie nic zarzucić. Do głowy nie przyszłoby mi, żeby powiedzieć, że jest gorzej wykonany od smartfonu o klasycznej konstrukcji. To pokazuje też, jak długą drogę przebyły składane smartfony na przestrzeni ostatnich lat.
Czytaj też: 10 mitów o piorunach. Lepiej kucać czy schować się pod drzewem? Rozwiewamy wątpliwości
Ekran zewnętrzny o nietypowych proporcjach. To dobrze, czy źle?
Składane smartfony o formie takie jak Galaxy Z Fold4 mają różne ekrany zewnętrzne. Jaka forma jest najlepsza? To zdecydowanie kwestia gustu i pewnie kogoś zaskoczę, ale osobiście najbardziej pasował mi ekran z… pierwszej generacji Galaxy Folda. O taki:
Mam wrażenie, że im mniejszy jest ekran zewnętrzny, tym łatwiej jest się przyzwyczaić do otwierania obudowy. Za mały ekran zmusza nas do korzystania z dużego ekranu głównego. W modelach takich jak Oppo Find N, czy Huawei Mate Xs mamy zewnętrzny wyświetlacz o wymiarach i proporcjach klasycznego smartfonowego ekranu i często do prostych czynności nie chce się otwierać obudowy.
W Galaxy Z Fold4 ekran zewnętrzny jest bardzo minimalnie poszerzony, dzięki czemu o wiele wygodniej używa się go do pisania. Krótkie wiadomości nie są już problemem dla osób z nieco grubszymi palcami. Nadal jest jednak na tyle wąski, że np. do przeglądania Internetu aż chce się otworzyć obudowę.
Tylko czy do tego potrzebujemy aż tak dużego ekranu zewnętrznego (6,2 cala)? Jest efektowny, bo zajmuje niemal całą powierzchnię frontowego panelu, do tego wyświetlany obraz jest równie wysokiej jakości, co we flagowych smartfonach. Ale nie zawsze jest wygodny. Wąska obudowa Folda nadaje się idealnie do robienia zdjęć jedną ręką. Tymczasem podłużny ekran w Foldzie4 przesuwa przycisk migawki aparatu bardzo blisko dolnej krawędzi, przez co bardzo ciężko jest go używać jedną ręką. Na mniejszym ekranie pierwszej generacji smartfonu było to bez porównania wygodniejsze.
Czytaj też: Największe problemy – plastik i CO2 – już opanowane. Oto jak łatwo zamienić je w coś pożytecznego
Duży ekran główny nie jest idealny, ale uzależnia jak diabli
Producenci składanych smartfonów zapewne powiedzą, że składane ekrany przeszły daleką drogę przez ostatnie lata. Z punktu widzenia użytkownika… niekoniecznie. Dalej jest to miękka, delikatna konstrukcja, którą można zarysować paznokciem i która, poza wyjątkiem w postaci Oppo Find N, ma trwale widoczne miejsce zgięcia. Ale może nie bądźmy aż tak krytyczni.
Mimo wszystko składany ekran w Galaxy Z Fold4 jest wyraźnie twardszy niż w pierwszej generacji smartfonu. To zapewne zasługa odpowiedniej i innej folii ochronnej oraz warstwy ultra cienkiego szkła (Ultra Thin Glass). Dalej zarysujemy go paznokciem, ale faktycznie czuć, że to inna powierzchnia niż cztery lata temu. Nie mamy już takiego uczucia, że palec przykleja nam się do ekranu.
Powyższe kwestie to w zasadzie jedyne wady składanego ekranu. Samsung to poniekąd król wyświetlaczy, więc jakość obrazu stoi na najwyższym poziomie. Jest bardzo kolorowy, z perfekcyjną czernią, jasny i czytelny w każdych warunkach, no i przede wszystkim – ogromny! Użytkowanie takiego ekranu bardzo skutecznie uzależnia i później nie jest łatwo przesiąść się na klasyczny smartfon.
Warto wspomnieć, że Samsung poprawił jakość maskowania kamery do selfie w ekranie głównym. Znacznie poprawiono zagęszczenie pikseli, które go przysłaniają. Dzięki temu nadal go widać, ale o wiele mniej rzuca się w oczy na tle Galaxy Z Fold3 i można go przestać zauważać znacznie szybciej, niż zgięcie na środku ekranu.
Czytaj też: Obiekty można przesuwać nawet ich nie dotykając. Jak to się dzieje?
Samsung Galaxy Z Fold4 to… najlepszy tablet wśród smartfonów?
Serię Galaxy Z Fold można lubić lub nie, ale trzeba uczciwie przyznać, że to zdecydowanie najlepiej dopracowana seria składanych smartfonów na rynku. Sprzęt to jedno, ale nie mniej ważne jest oprogramowanie. Pokazał mi to niedawno Oppo Find N2, który nie zawsze dobrze radził sobie z wyświetlaniem aplikacji. Dla przykładu Instagram czy Twitter były tak rozciągnięte, że na ekranie z trudem mieścił się tylko jeden post.
Samsung, pewnie trochę ze względu na swoją pozycję rynkową, ma nieco łatwiej. Jest w stanie dogadać się z twórcami aplikacji, aby dopasowali ich wygląd do proporcji ekranu Folda. To opłacalne dla każdej ze stron. Dodatkowo swoje trzy grosze dorzuca podzielenie interfejsu na dwie części. To, co ustawiamy na ekranie głównym i zewnętrznym, czyli układ ikon, widżety, tapety itd. jest unikatowy dla każdego z nich. To samo dotyczy treści. Na wyświetlaczu zewnętrznym wyglądają one jak na klasycznym smartfonie, natomiast na głównym jak na tablecie. Mowa o Ustawieniach czy układzie stron internetowych. Dzięki temu nie mamy wrażenia, że tak duży ekran się marnuje, bo zamiast na dużej powierzchni dostawać więcej treści dostajemy… większe treści. Co daje mam wygodę korzystania z tabletu, który bez problemu mieści się w kieszeni.
Nowością wprowadzoną w Galaxy Z Fold4 jest umieszczenie skrótów do ostatnio otwieranych aplikacji u dołu ekranu. Prosty, ale genialny wręcz zabieg, który znacznie ułatwia korzystanie z wielu programów. To szczególnie przydatne, kiedy używamy Folda do pracy i np. kopiujemy coś między aplikacjami, a nie chcemy ich otwierać w dwóch osobnych oknach (bo tak też zrobić możemy). Do tego, tutaj przyznaję, że na co dzień kompletnie z tej funkcji nie korzystałem, możemy zamienić smartfon w komputer. Wystarczy podłączyć go z ekranem, np. telewizorem po Wi-Fi i mamy wtedy dostęp do typowo komputerowego pulpitu i możemy pracować na dużym ekranie.
Czytaj też: Smartfon kontra natura. Huawei Mate 50 Pro to jedyny aparat, jakiego potrzebujesz na wycieczce
Aparat w Galaxy Z Fold4 to dobre zdjęcia i dużo różnych możliwości fotografowania
Pisałem już o ekranie zewnętrznym, przez który bardzo ciężko robi się zdjęcia za pomocą jednej ręki. Na pocieszenie dostajemy wiele różnych, innych możliwości fotografowania. Składana obudowa pozwala przede wszystkim na dowolne postawienie smartfonu. Czy to na krawędzi, czy też w formie półotwartej, robią w ten sposób coś na kształt statywu (sprawdza się przy zdjęciach nocnych). Możemy też robić selfie głównym aparatem, mając podgląd na ekranie zewnętrznym, albo też włączyć tam sam podgląd podczas portretów, żeby osoba fotografowana mogła widzieć swoje odbicie. Przy każdej zmianie trybu interfejs bardzo dobrze dopasowuje się do sytuacji i to Samsung ma naprawdę dobrze dopracowane.
Za nic nie mogę się za to przyzwyczaić do fotografowania na pełnym, rozłożonym ekranie. Robiłem to głównie podczas konferencji, kiedy z notatek przechodziłem od razu do aparatu i miałem wrażenie, że wyglądam jak stereotypowy emeryt robiący zdjęcia tabletem na wycieczce.
Zestaw aparatów zmienił się w stosunku do poprzednika. Aparat główny ma większą rozdzielczość 50 Mpix i nieco krótszą ogniskową, więc oferuje szerszy kąt. Dłuższą ogniskową ma za to aparat portretowy o rozdzielczości 10 Mpix, dzięki czemu oferuje 3-krotne, zamiast 2-krotnego przybliżenia względem aparatu głównego. Dostał też większą matrycę. Bez zmian pozostał aparat ultraszerokokątny o rozdzielczości 12 Mpix.
Mam pewien niedosyt w stosunku do aparatów, choć Samsung zdążył nas już przyzwyczaić do tego, że jego flagowce nie mają najmocniejszego dostępnego zestawu aparatów. Choćby takiego, który ma Galaxy S22 Ultra. Niemniej na jakość zdjęć nikt nie powinien narzekać. Galaxy Z Fold4 ładnie podbija kolory, zachowując przy tym balans między efektownością a wiernością odwzorowania barw. Ujęcia są ostre, ze sporą ilością szczegółów i co ważne, różnica między kolorystyką zdjęć z każdego z aparatów nie jest duża. Z czym wiele smartfonów ma problem.
Duży ekran, duże możliwości, nie największy akumulator. A mimo to Galaxy Z Fold4 nie rozładowuje się zbyt szybko. Co innego ładowanie…
Galaxy Z Fold4 ma akumulator o pojemności 4400 mAh, czyli takiej samej jak jego poprzednik. Tak samo jak poprzednik nie ma problemu z czasem działania. Co ciekawe wypada pod tym względem wyraźnie lepiej niż Galaxy S22 i S22+. Oczywiście rozładowanie akumulatora w pół dnia nie jest wyzwaniem, wystarczy dużo korzystać z ekranu głównego i faktycznie zdarzały mi się takie sytuacje choćby w czasie podróży. Ale już podczas normalnego, choć nadal intensywnego działania, z toną powiadomień, dużą ilością rozmów i sporą ilością używanych aplikacji, rzadko kiedy wieczorem w okolicach godziny 21-22 miałem mniej niż 15-20% energii.
Samsung niezmiennie pozostaje w tyle, jeśli chodzi o moc ładowania akumulatorów w swoich smartfonów. Firma cały czas nazywa to szybkim ładowaniem, ale 25 W przewodowo i 15 W bezprzewodowo wygląda blado przy ponad 80 W przewodowo i 50 W bezprzewodowo u konkurencji. W praktyce daje nam to ładowanie do 50% w ciągu 30 minut i do 100% w godzinę i 20 minut.
Czytaj też: UOKiK ostrzega konsumentów. Od utraty pieniędzy dzieli nas raptem kilka prostych kroków
Samsung Galaxy Z Fold4 to bardzo dobry smartfon, a jego największym problemem jest… brak konkurencji
Samsung Galaxy Z Fold4 nie ma sobie równych, ale przez brak konkurencji mam wrażenie, że nie rozwija się tak szybko, jak mógłby to robić. Nie ma na rynku żadnego smartfonu, który mógłby zagrozić jego pozycji, więc Samsung może powoli rozwijać swój produkt, dokładając do niego momentami wręcz kosmetyczne zmiany, które stale udoskonalają jego możliwości. Jak choćby zmiany w oprogramowaniu, usztywnienie zawiasu czy minimalne powiększenie ekranu zewnętrznego.
Nic nie wskazuje na to, aby ten stan rzeczy mógł się zmienić. Najpoważniejszy konkurent Folda to dzisiaj Oppo Find N2, ale nie zobaczymy go w Europie. Inne proporcje ekranu powodują, że aplikacje na dużym ekranie nie działają tak dobrze jak na Samsungu. Jedyną szansą na zaistnienie jest, póki co, zrobienie smartfonu z wyświetlaczem o takich samych proporcjach jak Galaxy Z Fold. To jednak wymagałoby odwagi i dużych inwestycji ze strony Vivo lub Xiaomi. Huawei miał moim zdaniem lepszy składany smartfon od Samsunga, w postaci Mate’a X2, ale brak usług Google’a skutecznie go hamował.
Wracając do Galaxy Z Folda4, to dzisiaj bezapelacyjnie najlepszy składany smartfon na rynku. Niekoniecznie od strony sprzętowej, choćby ze względu na aparaty czy czas ładowania, ale jako całość. Połączenie dopracowanego sprzętu z bardzo dobrym oprogramowaniem to coś, czego nie ma u konkurencji.