Historyk biznesu prof. Leslie Hannah ze słynnej London School of Economics przebadał losy firm, które w corocznych rankingach najwięk szych przedsiębiorstw świata zajmowały miejsca w pierwszej setce. Okazało się, że ich średnia- „długość życia” wynosiła nieco ponad 70 lat. Mniejsze zakłady upadały lub zostawały połknięte przez konkurencję znacznie szybciej, statystycznie po 8–9 latach.
Ale nie wszystkie firmy znikały tak szybko. Agencja Tokyo Shoko Research zajmująca się od 1892 r. badaniami rynku odnalazła ponad 5,5 tysiąca przedsiębiorstw, które istnieją od co najmniej 200 lat. Rekordziści to prawdziwe matuzalemy, funkcjonujące nieprzerwanie od ponad dziesięciu wieków!
ADOPTOWANI SPADKOBIERCY
Ponad połowa długowiecznych firm działa w Japonii. W pierwszej dziesiątce jest ich sześć, wśród wspomnianego wyżej 5,5 tysiąca – aż 3100. Jako przyczynę tej dominacji naukowcy wskazują na wyspiarskie położenie kraju i wielowiekową izolację, co doprowadziło do stworzenia oryginalnej cywilizacji opartej na sztywnej hierarchii społecznej. Kto urodził się kupcem, chłopem czy samurajem, wiedział, że pozostanie nim nie tylko on, ale kolejne pokolenia jego potomków. Większość z tych długowiecznych biznesów to firmy rodzinne, podkreśla prof. Tahio Goto z Japan University of Economics.
Zasadniczą przyczynę ich długowieczności widzi w systemie określanym jako Ié. To zestaw reguł określających pozycję poszczególnych członków rodziny, a co najważniejsze – zasady dziedziczenia majątku. System Ié zaczął się kształtować w XII wieku, gdy Japonia pogrążyła się w chaosie wojen domowych. Przetrwanie żyjących w ciągłym zagrożeniu rodów zależało od siły i intelektu ich przywódców. Zgodnie z odwieczną tradycją głową rodziny powinien zostać najstarszy syn. W warunkach wojennych sprawdzało się to jednak tylko wtedy, gdy posiadał on cechy i talenty wojownika.
Jeśli ich nie miał, rodzinie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. By mu zapobiec, stopniowo wprowadzano tzw. adopcję Ié. Polegało to na tym, że starzejący się patriarcha rodu znajdował młodego, dobrze zapowiadającego się mężczyznę, któremu zapewniał odpowiednie wykształcenie. Gdy wybraniec spełniał oczekiwania i sprawdził się w boju, zostawał oficjalnym spadkobiercą, a wszyscy pozostali członkowie rodziny musieli mu się podporządkować. System Ié zastępował więc tradycyjne więzy krwi i zapobiegał podziałowi majątku między spadkobierców.
W efekcie posiadłość ziemska, warsztat, przedsiębiorstwo handlowe przechodziło z pokolenia na pokolenie w niezmienionej postaci. Zasady sprawdzone w rodzinach wojowników przejmowały inne grupy społeczne, zwłaszcza kupcy i rzemieślnicy. W XVII w. Ié został formalnie wprowadzony do systemu prawnego i obowiązywał aż do zakończenia II wojny światowej, gdy zmienione pod naciskiem Amerykanów prawo cywilne przyznało wszystkim dzieciom równe udziały w spadku po rodzicach. Zagroziło to starym firmom rodzinnym, ale tradycja okazała się na tyle silna, że wiele z nich przetrwało do dziś. Prof. Toshio Goto nazywa je japońskim skarbem.
BIZNES PO EUROPEJSKU
Firm z rodowodem sięgającym średniowiecza nie brak również w Europie, gdzie w sprawach rodzinno-majątkowych stawiano na więzy krwi. Można je jednak było „poluzować”, wprowadzając do
rodziny odpowiedniego zięcia. A jeśli biznes przestawał się opłacać lub nikt nie chciał dalej się nim zajmować, sprzedać go. Dlatego na naszym kontynencie niewiele jest przedsiębiorstw prowadzonych przez kilkanaście pokoleń jednego rodu. Choć zmieniali się właściciele, często niezmienna pozostawała nazwa i marka. W taki sposób potoczyła się historia firmy Staffelter Hof
z niemieckiego miasteczka Kröv, która w 2012 r. obchodziła 1150 rocznicę istnienia. Jej początki sięgają 862 r., kiedy to na nadanej im posiadłości cystersi założyli winnicę. Zajmowali się nią niemal przez tysiąc lat – do 1804 r., w którym to na mocy decyzji Napoleona odebrano im ziemię.
Skonfiskowaną winnicę kupił od państwa francuskiego urzędnik dworski Peter Schneiders. Schedę po nim przejęły dzieci i wnuki. Gdy wygasła linia męska, prawnuczka Maria Schneiders poślubiła w 1894 r. winiarza Kiliana Kleina – ich potomkowie prowadzą firmę do dziś. Poprzestali na skromnej rodzinnej firmie, umiejętnie reagując na wyzwania czasów. W 1960 r. przy 10-hektarowej winnicy zbudowali niewielki pensjonat, w 2014 r. uzyskali dla swoich win certyfikat ekologiczny. Staffelter Hof należy do najbardziej typowych firm legitymujących się długowiecznością. Genialni wynalazcy czy kreatorzy mód nie założyli biznesów, które przetrwały kilka stuleci. Szansę na to miały niemal wyłącznie przedsięwzięcia zaspokajające podstawowe potrzeby klientów. – Jedną z cech wspólnych przedsiębiorstw o wielowiekowej tradycji jest długowieczność branży, w której funkcjonują. Są to najczęściej
hotele, firmy związane z tradycyjnym rzemiosłem, wszelkiego rodzaju firmy z branży alkoholowej, banki, a także instytucje sektora publicznego – np. uniwersytety – mówi dr Tomasz Olejniczak z Katedry Zarządzania Akademii L. Koźmińskiego, badacz najstarszych firm w Polsce.
ROZWÓJ KONTRA SPECJALIZACJA
Trudny do pobicia rekord 1427 lat w biznesie ustanowiła japońska firma Kongo Gumi. Powstała w 578 r. i prowadziło ją 51 pokoleń rodu Kongo. Specjalizowała się w budowaniu konstrukcji z drewna, początkowo świątyń i pałaców, potem także hoteli i restauracji. Unikalne umiejętności zatrudnionych w niej stolarzy, cieśli i snycerzy zapewniły Kongo Gumi reputację jednej z najsolidniejszych firm w branży. Po II wojnie światowej rozszerzyła działalność na budownictwo mieszkaniowe i przemysłowe. Zarabiała więcej, lecz straciła wyjątkowość. Na przełomie XX i XXI w. przedstawiciele 51. pokolenia dali się uwieść wizji olbrzymich zysków, jakie przynosiły rosnące w szalonym tempie ceny mieszkań. By je zwielokrotnić, zaciągali coraz większe kredyty. I kiedy bańka na rynku nieruchomości pękła, zostali z gigantycznym długiem. W 2005 r. najstarsza firma świata zbankrutowała.
Błędów tego typu w dużym stopniu uniknęła najstarsza europejska firma budowlana, powstała w Anglii. W 1593 r. parający się stolarstwem bracia John i Brian Durtnell zbudowali z drewna dębowego okazały dom dla swego ojca. Obiekt nazwany Poundsbridge Manor stoi do dziś, a przed wiekami wzbudził takie zainteresowanie, że budowniczowie natychmiast zostali zasypani zleceniami. Firma rozrosła się, lecz mimo zmieniających się mód architektonicznych pozostała wierna drewnu. Choć obecnie wypadła z rynku i skupiła się na spłacaniu zadłużenia, wciąż pozostaje w rękach rodziny Durtnellów.
W WANNIE SZOGUNA
W pierwszej setce najdłużej istniejących firm znajduje się aż 20 hoteli i zajazdów. Listę otwiera japoński Nishiyama Onsen Keiunkan w miejscowości Hayakawa, który po upadku Kongo Gumi został
najstarszym przedsiębiorstwem na świecie. Założonym w 705 r. przez dworskiego urzędnika Fujiwarę Mahito zarządza obecnie 52. pokolenie jego potomków – naturalnych i adoptowanych. Chociaż można w nim korzystać z Wi-Fi, telewizji i innych zdobyczy cywilizacji, zachował wystrój tradycyjnego japońskiego hotelu – ryokanu. Zbudowano go w pobliżu gorących źródeł, który to fakt
właściciele potrafili wykorzystać nawet podczas wojen domowych. Zachwalali wówczas kąpiel w ciepłej wodzie jako doskonały lek na obolałe mięśnie, co przyciągało wyczerpanych samurajów, a nawet potężnych szogunów. Ich pobyt wykorzystywano następnie do reklamy, bo kto nie chciałby się zanurzyć w wannie, w której zażywały kąpieli najważniejsze postacie w dziejach Japonii, z wielkim szogunem Tokugawą Ieyasu na czele? Bardziej burzliwe były dzieje zajazdów w Europie, co dobrze obrazuje historia najstarszego z nich – Zum Roten Bären (Pod Czerwonym Niedźwiedziem) w niemieckim Fryburgu. Wybudowany w 1120 r. przetrwał pandemię dżumy, która zdziesiątkowała zachodnią Europę, kilka wojen, rebelii, rewolucji i zmian granic; miasto zajmowali Hiszpanie, Szwedzi, Francuzi, Austriacy. W ciągu 900 lat około 50 razy zmienili się właściciele Czerwonego Niedźwiedzia, którzy stawali na głowie, by uchronić go od zniszczenia. Obsługiwali wszystkich: podczas powstania chłopskiego w 1727 r. najpierw udostępnili go przywódcom rebeliantów, następnie ugościli dowódców wojska tłumiącego bunt.
Taktyka okazała się na tyle skuteczna, że zmodernizowany hotel stoi do dziś, a goście mogą przez szklaną szybę oglądać podpiwniczenie i fragment podłogi sprzed dziewięciu wieków. Inny sposób na przetrwanie znaleźli właściciele najstarszego hotelu w Anglii. The Olde Bell w Hurley powstał w 1135 r. jako schronisko przy pobliskim klasztorze. Oba budynki łączył tajny tunel, z którego korzystały – oczywiście za odpowiednią opłatą – osoby zmuszone do ukrywania się przed władzami. Uciekający przed ścigającymi ich żołnierzami wchodzili do hotelu i znikali bez śladu. Dzięki zyskom z tego procederu właściciele
BIZNES RODZIME FIRMY Z WIELOWIEKOWĄ TRADYCJĄ – POLSCY REKORDZIŚCI
Nacjonalizacja po II wojnie światowej i prywatyzacja po 1989 r. sprawiły, że najstarsze polskie firmy często zmianiały właścicieli
Jednym z wyjątków jest cownia Ludwisarska Jan Fel Praczyński, która od ponad 200 lat zajmuje się odlewaniem dzwonów i uchodzi za najstarszą polską firmę rodzinną. Za najstarsze polskie przedsiębiorstwo uznaje się zaś działającą od XIII w. Kopalnię Soli w Wieliczce. Wśród najdłużej funkcjonujących na polskim rynku rodzimych marek jest Browar Namysłów (XIV w.), a także działająca od 1763 r. Fabryka Cukiernicza Kopernik. Na drugą połowę XVIII w. przypadają też początki wyrobu ceramiki w Ćmielowie.
W 1840 r. z produkcją biżuterii kościelnej ruszyła firma W. Kruk, a 11 lat później wystartowała należąca dziś do zagranicznego koncernu firma E.Wedel. mogli systematycznie podnosić standard usług i The Olde Bell stał się jednym z najbardziej cenionych i prestiżowych hoteli na Wyspach Brytyjskich.
RECEPTA NA DŁUGOWIECZNOŚĆ
Nie da się ukryć, że jednym z najlepszych patentów na stworzenie długowiecznego przedsiębiorstwa jest postawienie na napoje alkoholowe. Dwadzieścia pokoleń francuskiej rodziny Frapin od 1270 r. produkuje noszący jej imię koniak. Jeszcze głębiej w przeszłość sięgają korzenie najstarszej japońskiej wytwórni sake Sudo Honke, którą od 1141 r. prowadzi 55 pokoleń rodziny Sudo. By dorobić się na alkoholu i przetrwać wszelkie kryzysy, niekoniecznie trzeba go jednak produkować. Około 900 roku przeprowadzający podróżnych przez bagna nad rzeką Shannon irlandzki przewodnik wpadł na pomysł, by przed niebezpieczną wyprawą zaoferować im „coś na wzmocnienie”. Tak powstał najstarszy działający do dziś pub, nazywany potocznie od imienia jednego z późniejszych właścicieli „U Seana” (Sean’s Bar).
To, w czym tkwi sekret długowiecznego biznesu, widać wyraźnie na przykładzie browarów, które stanowią najliczniejszą grupę wśród europejskich biznesowych rekordzistów (o status najstarszego rywalizują tu powstałe w pierwszej połowie XI wieku bawarskie Weihenstephan i Kloster Weltenburg). Żaden z nich nie podbił światowych rynków. – Z naszych badań w Polsce, ale również tych prowadzonych na świecie wynika, że ograniczona skala działalności i unikanie szybkiej ekspansji to jedna z kluczowych cech długowiecznych firm – mówi dr Olejniczak. – Wśród nich jest również ich rodzinny charakter i założenie, że celem firmy jest przekazanie jej kolejnemu pokoleniu, a nie maksymalizacja zysków. Duże znaczenie ma też zaangażowanie się w działalność na rzecz lokalnej społeczności.
Sekrety przekazywane z pokolenia na pokolenie, satysfakcja z tego, co udało się osiągnąć i umiejętne dostosowywanie się do wyzwań czasów okazały się w przypadku najstarszych firm świata
skuteczniejsze od pogoni za zyskiem. Kto o tych wartościach zapominał, wypadał z gry. Tak jak Makazaki Kongo, który doprowadził do bankructwa firmę istniejącą od 1427 lat. Audytorzy badający kondycję Kongo Gumi stwierdzili, że główną przyczyną upadku przedsiębiorstwa była nieudolność i zachłanność ostatnich właścicieli. Ciekawe, co by na to powiedziało pięćdziesiąt pokoleń ich przodków.
Kazimierz Pytko – reportażysta, podróżnik. Współpracownik „Focusa” i „Focusa Historii”. Laureat Nagrody Kisiela.