Rzymianie także żyli z przemytu. A konkretnie rzymscy żeglarze, którzy czerpanymi z tego źródła zyskami próbowali zrekompensować sobie kiepskie zarobki i ciężką harówkę na morzu
Do takich wniosków doszli włoscy archeolodzy po przebadaniu i wydobyciu z dna morza wraku kupieckiego statku. Żaglowiec zatonął około III wieku w okolicy Trapani u północnych wybrzeży Sycylii. Wrak znajdował się na głębokości zaledwie ok. 2 metrów, co ułatwiło całkowite wydobycie jego szczątków.
Ładunek oficjalnie składał się z glinianych dzbanów wypełnionych orzechami włoskimi, figami, oliwkami, winem, oliwą oraz sosem rybnym garum – śmierdzącym specjałem produkowanym ze sfermentowanych ryb, stanowiącym ulubioną przyprawę Rzymian. Na podstawie analizy załadunku archeologom udało się odtworzyć trasę statku – płynął prawdopodobnie z północnej Afryki do Rzymu i zatonął podczas próby wejścia w nurt sycylijskiej rzeki Birgi.
Jednak oprócz tych produktów badacze znaleźli wewnątrz wraku także niezwykłe terakotowe tuby, zwężające się z jednego końca (dzięki temu można było je ze sobą łączyć, podobnie jak dzisiaj łączy się wiadra do usuwania gruzu z wyższych pięter remontowanych domów). Rzymianie mieli dla nich inne zastosowanie: wykorzystywali je do odciążania sklepienia przy budowie łuków.
Na terenie północnej Afryki za tego typu tuby płaciło się mniej więcej jedną czwartą ceny, jaką można było uzyskać w Rzymie.
Załoga kupowała więc towar za bezcen w Afryce, ukrywała go na statku, a następnie sprzedawała z zyskiem w Italii Władze rzymskie zazwyczaj przymykały oko na drobny przemyt. Dlatego terakotowe tuby, charakterystyczne dla budowli północnej Afryki, znajdowane są również na Sycylii – w Syrakuzach, Katanii i Marsali. Wykorzystywali je też budowniczowie w Rzymie.