Ludzie się rozstawali zawsze, choć w ostatnich latach rozwodów jest coraz więcej. W 2017 roku wg da nych GUS zawarto w Polsce prawie 193 tys. małżeństw, ale rozwodów w tym samym czasie było ponad 65- tys. Badacze mówią o zmianie obyczajów, wzroście poziomu ekonomicznego, ale też o większej niezależności kobiet. Wśród głównych powodów rozwodów wymienia się m.in. niezgodność charakterów, niewierność, picie alkoholu czy nieporozumienia na tle fnansowym. Z drugiej strony prof. John Gotman, psycholog z Uniwersytetu Waszyngtońskiego, który badał pary przez blisko 40 lat i analizował przyczyny rozstań, twierdzi, że to wcale nie zdrada czy pieniądze są największymi problemami. Z tym potrafmy sobie jeszcze jakoś poradzić. Jego zdaniem rozwodzą się ci, którzy przestają słuchać swojego partnera i interesować się jego problemami. Co zatem możemy zrobić, żeby dobrze się rozstać, gdy nie ma już innego wyjścia? Jak zminimalizować cierpienie i wyjść z nieudanego związku z siłami na nowe życie?
1. ZASTANÓW SIĘ, CZY WASZ ZWIĄZEK JESZCZE ISTNIEJE
Robicie razem zakupy, opiekujecie się dzieckiem, czasami nawet wspólnie jedziecie do znajomych albo rodziny. Ale wakacje spędzacie już osobno, pod pretekstem, że dziecko więcej zyska, będzie dłużej nad morzem. Osobno chodzicie na imprezy, bo ktoś musi zostać z dzieckiem, bo jedno lubi mecz, a drugie tańce. Oczywiście, nie wszystko w związku musimy robić razem. Ba! Warto pielęgnować osobne obszary zainteresowań równie mocno jak te wspólne, ale te ostatnie powinny być. Bycie w związku to nie korporacyjne realizowanie projektów i podział zadań. To wzajemne wsparcie, uważność, dbanie o wspólny rozwój i jeszcze dużo więcej. Mając poczucie niedosytu czy wręcz obcości, można przypuszczać, że związku, który kiedyś stworzyliśmy już nie ma, że pozostało jedynie dobrze (albo i nie) funkcjonujące przedsiębiorstwo „Rodzina Kowalskich”. Nie jest dobrze zostawiać wszystkiego w takiej sytuacji swojemu biegowi. Jeżeli nie podejmiemy działań naprawczych, może dojść do konfliktów albo niezauważalnego budowania życia gdzieś obok, może nawet z kimś innym.
2. SPISZ TO, CO NIE DZIAŁA
Kryzys w związku nie jest jednoznaczny z rozstaniem. Bez względu na to, czy chcemy się rozwieść czy odbudować relację użyteczne jest zrobienie rachunku zysków i strat, czyli spisanie tego, co działa i tego, co nie działa. Skupmy się przez chwilę na tym, co nie działa. I nie chodzi tutaj o spis żalów i pretensji. Nie ma znaczenia waga tych spraw, a sama ich identyfkacja. Żeby związek działał jak dobrze naoliwiona maszyna, nie mogą dziać się w nim pewne rzeczy. Brak zaufania, zainteresowania sprawami partnera, szacunku, brak bliskości czy seksu są defcytami, które niszczą najlepiej zapowiadający się związek. Związek rozpada się nie tylko wtedy, kiedy dochodzi do awantur, obrażania się czy robienia sobie na złość. Zdarza się, że każde z partnerów żyje „obok”. Mogą wtedy obrać trzy różne ścieżki: nic nie zmieniać, zdecydować się na naprawę (samodzielną lub z pomocą terapeuty par) albo się rozstać.
A co jeżeli są kłótnie, wzajemne oskarżanie się i pogarda, uznanie dla innych wartości czy brak zgody na przemoc? Wtedy już tylko pozostaje bardzo intensywna praca albo rozwód. Jednak także wtedy warto zrobić rachunek zysków i strat. Choćby po to, żeby i partnerowi, i sobie samemu wyjaśnić, dlaczego lepiej się rozstać. Żeby po jakimś czasie zacząć życie od nowa, ale też inaczej.
3. ODPOWIEDZ SOBIE, DLACZEGO CHCESZ SIĘ ROZSTAĆ
Kilka, może kilkanaście lat temu, doskonale wiedzieliście, dlaczego chcecie być razem. Bo wielka miłość, bo pożądanie, bo wspólne ideały i pomysł na życie. Miał być piękny dom, dzieci i posadzone razem drzewo albo jeszcze w innej wersji naprawianie świata, walka o życie fok lub delfnów. Tymczasem niepostrzeżenie to wszystko gdzieś się zagubiło. Tak ważne na początku ideały gdzieś zginęły, przytłoczone codziennością. Powoli, jakby wciągane przez żarłoczne bagno, zginęło pożądanie, bliskość i intymność. Przyszedł taki moment, że już nie umieliście odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jesteście razem. Ale to moment, w którym trzeba postawić inne pytanie i znaleźć na nie odpowiedź. Dlaczego chcemy się rozstać?
Kiedy zadaję takie pytanie moim pacjentom, często są zaskoczeni. Potrafią oskarżać partnera o zaniedbania, brak lojalności albo brak miłości. A dlaczego chcą być osobno?
Dlaczego ich życie bez partnera będzie lepsze? To ważne, żeby móc zrozumieć, co faktycznie złożyło się na zniknięcie miłości, a często też szacunku czy tak cennej w związku
przyjaźni. Pewnie można zbudować całą listę powodów do rozstania: w końcu będę spędzać czas jak lubię, odzyskam wolność, powrócę do dawnych pomysłów na życie, może
znajdę kogoś, kto będzie dzielił ze mną czułość?
Tych powodów jest zapewne tyle, ile rozstających się osób. Ważne dla samego podjęcia decyzji, ale też uporządkowania życia po rozstaniu, jest powiedzenie sobie: rozstałem się, bo chciałem… odeszłam, bo nie zgadzałam się na… To nie to samo, co powiedzenie: „rozstajemy się, bo on mnie zdradził”, bo wtedy biernie przyjmujemy to, co nam zsyła świat. Dlatego lepiej powiedzieć, rozstajemy się, bo ja nie zgadzam się na zdradę. Odchodzę, bo nie chcę być z kobietą, która nie czuje do mnie miłości i namiętności. Wtedy to jest moja decyzja, ja decyduję o swoim życiu, nie stoję biernie.
4. WSPÓLNE DOBRA
Tylko na pozór pieniądze nie dają szczęścia. Może celem w życiu nie powinno być ich gromadzenie, ale warto rozmawiać o nich na każdym etapie związku. Rozmowa o pieniądzach w sytuacji kryzysu jest często bardzo trudna. Szczególnie kiedy przez lata małżeństwa nagromadziło się sporo wzajemnych powiązań i zależności. Przygotowując się do rozstania, warto zrobić inwentaryzację tego, co wspólnie posiadamy, tego, do czego się wspólnie zobowiązaliśmy. Spojrzeć na to z perspektywy dobrych lat, a nie teraźniejszego konfliktu. Niestety często spotykam się z sytuacją, że jedno z partnerów traktuje sferę fnansową jako narzędzie zemsty. Szczególnie osoba, która czuje się zdradzona, uważa, że zadośćuczynieniem będzie zabranie dla siebie wszystkiego.
Można mieć takie podejście, ale zemsta niczego nie buduje, a przecież „po” czeka dalsze życie. Może warto sobie odpowiedzieć na pytanie, czy taka zemsta nas zbuduje, czy dzięki niej staniemy się silniejsi, mądrzejsi w doświadczenia i otwarcie na bycie bez dotychczasowego partnera. Zanim na ring wejdą adwokaci, zaryzykujmy zdroworozsądkowe podejście do tematu wspólnych dóbr i napiszmy, jak chcemy je podzielić. W najgorszej sytuacji będziemy dobrze przygotowani do formalnych negocjacji.
5. DZIECI
Kiedy para, która chce się rozstać, ma dzieci, świat staje się bardziej skomplikowany. Często dorośli karmią się złudzeniami, że dzieci niczego się nie domyślają. A dzieci wiedzą wszystko. Dlatego w sytuacji kryzysu związku, nawet jeżeli nie podjęliśmy decyzji o rozstaniu, ale też bez względu na jego przyczyny, trzeba przygotować się na rozmowę z dziećmi. To bardzo trudne, szczególnie jeżeli mamy jakieś wzajemne pretensje, jeżeli się oskarżamy. Najgorsze co można zrobić, to obarczyć dzieci odpowiedzialnością za problemy czy wciągnięcie ich w konflikt. Bardzo często spotykam się ze scenariuszem, że jedno z rodziców mówi dzieciom: „Tata nas chce zostawić”, „Mama nas oszukała, zdradziła”. Tutaj nie ma „nas”. Dzieci ani nie zdradziły, ani nie zostały zdradzone (nie mówię oczywiście o sytuacji, kiedy np. mamy do czynienia z przemocą jednego z rodziców wobec dziecka!).
Coraz częściej zjawiają się w moim gabinecie pary, które chcą, żebym pomogła im przygotować się do rozmowy z synem czy córką. Zastanawiamy się wtedy nad akceptowalną dla obu stron wersją, szukamy najwłaściwszego czasu i miejsca. A trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników. Zbliżający się egzamin córki czy imprezę urodzinową, na którą czeka od dawna syn. Warto też się zastanowić, jakie pytania mogą zadać dzieci. Jeżeli para nie decyduje się na trzymiesięczną separację, to opowiedzmy o tym, jak będzie wyglądało przez ten czas życie rodziny, gdzie będzie kto mieszkał, jak będziecie spędzać czas. A jeżeli para mieszka nadal wspólnie, to też trzeba dzieciom wyjaśnić np. ochłodzenie relacji albo osobne sypialnie. Naczelną zasadą, która pomoże dziecku przejść przez kryzys, jest spójność i szczerość obojga.
Odrębną sprawą, o której trzeba koniecznie porozmawiać jest to, jak będzie wyglądało życie i dziecka, i rodziców po rozstaniu. Często spotykam się z tym, że i mama i tata chcą aktywnie uczestniczyć w życiu dziecka. Może jeszcze opieka naprzemienna nie jest tak powszechna jak w krajach skandynawskich, ale już nie jest spektakularnym wyjątkiem – powoli zanika instytucja „ojca weekendowo-wakacyjnego”. Zgodna otwarta opieka to nie tylko ustalenie kalendarza. To też uzgodnienie koncepcji wychowawczej. Ileż dzieci rozwiedzionych rodziców mówi: „a u mamy to mogę grać do późna w gry” albo „tata pozwala mi jeść codziennie słodycze”.
Ten czas rozmów o wychowaniu dzieci to też moment na ustalenie zasad kontaktów z dziadkami, którzy mają niemałą rolę do spełnienia w życiu dzieci, czy pojawienia się nowego partnera mamy lub taty. Znam z relacji moich pacjentów, że pomimo rozwodu utrzymała się przyjaźń z rodzicami partnera albo jego rodzeństwem. Znam dziadków, którzy ciągle spędzają czas z wnukami, chociaż ich rodzice ze sobą nie rozmawiają, umieli stanąć na wysokości zadania i spełniać swoją rolę.
6. RODZINA I ZNAJOMI
Przez lata bycia razem tworzymy wokół siebie krąg ludzi, którzy są dla nas ważni. Rozwód to próba sił dla tych relacji i nie jest to łatwe ani dla bohaterów całego zamieszania, ani dla ludzi wokół. Większość z nas w takich sytuacjach buduje koalicje, stara się przyciągnąć do siebie tych ludzi, których uważa za bliskich. Żądamy deklaracji lojalności,
stawania po naszej stronie. Niejednokrotnie oczekujemy czynnego włączenia się w sprawę rozwodową np. przez zeznawanie w sądzie. Nawet kiedy rozwód nie przebiega w atmosferze awantury i wzajemnych pretensji, to nie jest dla nikogo łatwe.
Znajomi, przyjaciele często nie chcą wchodzić w konflikt. Cenią sobie obie strony, a jeżeli wybiorą znajomość tylko z jedną, to chcą, żeby to była ich decyzja. Trzeba się też pogodzić z tym, że rozwód wiąże się nierzadko z utratą bliskich osób. Bywa, że dalej będą trwały dobre relacje z rodziną byłego partnera, ale to nie jest częste zjawisko.
7. WYOBRAŹ SOBIE ŻYCIE „PO”
Wyobraź sobie, narysuj, zapisz w notesie, jak będzie wyglądało nowe życie. Nie chodzi tylko o życie w pojedynkę i samotne wieczory: nagle trzeba pamiętać o przeglądzie
samochodu, kupić produkty, które pozwolą zrobić śniadanie dziecku do szkoły. Nasze życie składa się tysiąca drobiazgów. Dobrze je spisać, przygotowując się do rozwodu. To tylko pozornie błaha czynność, dbanie o rzeczy mało ważne, kiedy wali się świat. Bo jeżeli przygotowując się do rozstania spiszecie wszystko, co jest ważne dla waszej (i waszego dziecka) codzienności, będzie wam łatwiej zapanować nad samotnością, smutkiem, bezradnością i złością, nad emocjami, które będą zawłaszczać was na początku nowego etapu życia. Im więcej uporządkujecie, powpisujecie w kalendarze, tym mniej dramatycznie przejdziecie żałobę po swoim związku. Tak, żałobę! Powiedzmy sobie jasno – nawet gdy rozumiemy to, co się stało, co było przyczyną rozsypania się związku, nawet gdy była to nasza decyzja, to i tak będziemy przechodzić przez jej kolejne fazy.
8. NIE POZWÓL ZWYCIĘŻYĆ NIENAWIŚCI
Nienawiść niszczy jak narkotyk, nas samych, sprawców, ale też jej świadków. Złość jest destrukcyjna, prowadzi na manowce nietrafnych decyzji. Absolutnie nie mam tutaj na myśli emocji, które towarzyszą kryzysowi i rozpadowi związku. Trzeba mówić i to głośno o tym, co odczuwamy. O złości, poniżeniu, rozczarowaniu, utracie poczucia własnej wartości czy nawet wstręcie. Ale nie pozwólmy, żeby te destrukcyjne emocje kierowały naszym życiem w czasie i po rozstaniu. Nie zamazujmy też rzeczywistości, nie bawmy się
w aktorów. Często ludzie nieomal natychmiast po rozstaniu wpadają w wir szalonych rozrywek, romansów i wymazywania przeszłości. Jeszcze inni uciekają od ludzi, obarczają się winą, czują się beznadziejni. A kluczowe znaczenie ma w sytuacji rozstania czas i zgoda na przejście żałoby. Trzeba na nią dać sobie czas, czasami kilka miesięcy, ale częściej rok–dwa. Bo przecież to nie jest tak, że nic się nie stało, a po rozstaniu – obojętnie z jakiego powodu i czyjej inicjatywy – warto pozwolić sobie na przejście wszystkich pięciu faz żałoby, które są nieomal identyczne z tymi, które towarzyszą radzeniu sobie ze śmiercią bliskiej osoby.
Pierwsza to wyparcie – udajemy, że nic się nie stało, choć umysł nam podpowiada, że jest inaczej. Początkowo wyparcie pozwala odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zbyt długo trwające odrealnia nas. Dlatego po kilku tygodniach warto sobie głośno powiedzieć albo napisać na kartce i powiesić obok lustra: poradzisz sobie ze światem bez niego/niej; płacz, wyrzucaj z siebie złe myśli. Później przychodzi gniew: jak on/ona mógł mi to zrobić? Po fazie wyparcia rzeczywistość powraca i wali jak obuchem w głowę. Czasami to uświadomienie sobie sytuacji aż boli. Ból jest czasami przekierowywany i wyrażany jako gniew. Z czasem ten gniew kierujemy też na siebie, bo wiemy, że za rozpad związku odpowiadamy oboje, nawet jeśli tylko jedno zdradziło. Przyjąć tę odpowiedzialność jest bardzo trudno. Dlatego na etapie gniewu szukamy ofiary, na którą wszystko zrzucimy. To może być były partner, ale to może być teściowa czy koledzy.
Żeby wejść w kolejną fazę żałoby warto dać sobie zgodę na cierpienie, wybacz sobie błędy i wyrusz uprawiać sport, żeby zaczęła znowu wydzielać się serotonina. Może być
i tak, że będziesz chciał/chciała zacząć wszystko od nowa. Nagle, po wyrzuceniu z siebie emocji wpadamy na pomysł, że wszystko odbudujemy. To nie tak, że wierzymy, że nagle coś się odmieniło. Chcemy zwyczajnie ugasić, stłamsić ból. Tak naprawdę wiesz, że w dłuższej perspektywie i tak nie będziecie razem, i jedyną motywacją jest chęć chwilowej ulgi. Postaraj się zapanować nad sobą i uświadom sobie, że nie warto przedłużać niezdrowego układu. Nie prowokuj kontaktów z ekspartnerem, trzymaj się daleko od jego facebooka, nie wysyłaj SMS-ów, nie wystawaj pod pracą.
Jest jeszcze depresja: wszystko jest bez sensu. Gdy już zapanujemy nad emocjami, zaczniemy ogarniać rzeczywistość „po”, pojawia się smutek, poczucie braku sensu życia. Beznadziejność sprawia, że trudno się zmobilizować. Otaczaj się w tej fazie pozytywnymi ludźmi, może to moment, żeby skorzystać z pomocy specjalisty, czasami wystarczy minimalna zmiana otoczenia, np. nowy materac w sypialni, przemalowane ściany albo nowe ręczniki. Wreszcie przychodzi akceptacja. Żeby dojść do tego etapu potrzebujemy ok. dwóch lat. Kiedy zaczniesz akceptować to, co się stało, stopniowo będziesz w stanie wyjść z żałoby po związku. Nie gwarantuje to automatycznie poczucia szczęścia, ponieważ wciąż znajdujesz się w jednym z etapów, jednak będziesz mniej przytłoczony emocjami i zaczniesz dostrzegać światło, które doprowadzi cię do „normalnego funkcjonowania”.
Rozwód można traktować jako zamknięty etap życia. Rzeczy, które przywołują wspomnienia, mogą nadal generować przykre emocje, zanim całkowicie zaakceptujesz zakończenie związku. Dlatego zadbaj o siebie, jeżeli przed związkiem jeździłeś konno i ciągle za tym tęsknisz, to zacznij to znowu robić. Chodź na wernisaże albo ucz się
tańczyć. Na koniec, po przejściu wszystkich faz żałoby, stajemy się silniejsi, dbający o siebie i gotowi na kolejny etap w życiu. A może i kolejny związek.