Wysłali robota do reaktora w Fukushimie. Gigant rozpoczął swoją misję

Katastrofa, do której w 2011 roku doszło w elektrowni w Fukushimie odcisnęła wyraźne piętno na rozwoju energetyki jądrowej na całym świecie. I choć konsekwencje tych wydarzeń były zdecydowanie mniej dotkliwe niż na przykład w przypadku Czarnobyla, to i tak istnieją pewne skutki, z którymi wciąż trzeba się uporać. Do usuwania radioaktywnych zanieczyszczeń oddelegowano niedawno robota.
Wysłali robota do reaktora w Fukushimie. Gigant rozpoczął swoją misję

Wyposażony w ramię o długości 22 metrów, zajmuje się eksploracją zniszczonego obszaru, a przede wszystkim – gromadzeniem napromieniowanych szczątków. Całe przedsięwzięcie jest nadzorowane przez TEPCO (Tokyo Electric Power Company), która jest teraz odpowiedzialna za elektrownię jądrową Fukushima Dai-ichi. Wyposażona w wyjątkowo długie ramię maszyna waży aż 4,6 tony.

Czytaj też: Wystrzeliwuje miliardy elektronów z ogromną prędkością. To działo nie ma sobie równych

Dzięki projektowi ściśle powiązanemu ze środowiskiem, w którym musi funkcjonować robot, jego ramię jest przystosowane do zbierania próbek. Dostęp do nich uzyskuje przez zawór izolacyjny reaktora. Tym sposobem w trzynaście lat po pamiętnej katastrofie naukowcy zyskali możliwość przebadania fragmentów pobranych z samego serca kataklizmu wywołanego potężnym tsunami.

Robotyczne ramię o długości około 22 metrów ma posłużyć do zbierania radioaktywnych próbek z reaktora na terenie elektrowni w Fukushimie

A zdecydowanie jest co badać, wszak w obrębie trzech reaktorów może znajdować się aż 880 ton wysoce radioaktywnego paliwa jądrowego. Takie pozostałości powstają w obecności skrajnie wysokich temperatur. Za ich sprawą może zachodzić topienie prętów paliwowych, które w konsekwencji łączą się z innymi elementami reaktora. Kiedy temperatura spada, tworzą one coś, co naukowcy określają mianem amalgamatu. W tym przypadku chodzi o stop zawierający uran, cyrkon i kilka innych pierwiastków. 

Do uzyskania szczegółowych odpowiedzi dotyczących składu stopu posłużą planowane analizy zgromadzonych próbek. Tych dostarczy tytułowy robot, który radzi sobie w wysoce radioaktywnym środowisku zdecydowanie lepiej niż ludzie, dla których byłoby to śmiertelnie niebezpieczne. Kluczowy dla powodzenia misji jest wspomniany zawór izolacyjny. Przez tamtejszy otwór można uzyskać dostęp do radioaktywnych fragmentów, które są następnie zbierane za pomocą ramienia. 

Cechuje się ono 18 stopniami swobody i zostało skonstruowane ze stali nierdzewnej oraz aluminium. Miejscem działania robota będzie blok numer dwa, który w relatywnie nienaruszonym stanie przetrwał katastrofę. Naukowcy szacują, że może się tam znajdować około 237 ton paliwa jądrowego. Ramię jest przy swoich rozmiarach zaskakująco precyzyjne, ponieważ może zebrać próbkę o wadze zaledwie trzech gramów. 

Czytaj też: Najbardziej radioaktywne miejsca na świecie. To nie tylko Czarnobyl i Fukushima

Po dostarczeniu w bezpieczne miejsce zostaną one poddane ekspertyzom prowadzonym przez przedstawicieli Japońskiej Agencji Energii Atomowej. Co ciekawe, choć robot powinien być wyjątkowo odporny na promieniowanie, to pierwsze podejście do działania zakończyło się uszkodzeniem dwóch jego kamer.