Nastolatka padła ofiarą brutalnego rytuału. Trójwymiarowa rekonstrukcja pokazuje jej wygląd sprzed setek lat

W 1995 roku wyprawa archeologów w Andy doprowadziła do odnalezienia szczątków pewnej dziewczynki. Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że znajdowały się one na wysokości ponad 6300 metrów n.p.m. Wiele lat później udało się zrekonstruować twarz zmarłej.
Nastolatka padła ofiarą brutalnego rytuału. Trójwymiarowa rekonstrukcja pokazuje jej wygląd sprzed setek lat

Jak okazało się w międzyczasie, w momencie śmierci miała ona od 13 do 15 lat. Około 500 lat temu złożono ją w ofierze, co ze współczesnej perspektywy wydaje się iście brutalne, lecz było całkiem normalne w czasach inkaskich. Inkowie mieli bowiem tradycje, w ramach których poświęcali życie najmłodszych, co odbywało się między innymi w ramach rytuału zwanego capachocha. 

Czytaj też: Sukces Polaków podczas badań w Peru. Natknęli się na ciała zawinięte w tobołki

Nastolatkę wysłano w ostatnią podróż wraz z licznymi przedmiotami grobowymi. Tych było łącznie aż 37, a na liście znalazły się obiekty takie jak miniaturowe figurki, zdobiona ceramika czy też… ziarna kukurydzy. Co ciekawe, szczątki zostały złożone w pobliżu krateru Ampato, dlatego też zmarła zyskała przydomek Pani z Ampato

Badaniami poświęconymi szczątkom zajęli się przedstawiciele Uniwersytetu Warszawskiego oraz Universidad Católica de Santa María. Ciało przechowywane jest w komorze zapewniającej stałe warunki i temperaturę wynoszącą -20 stopni Celsjusza. Niedawno przeprowadzono też działania mające na celu odtworzenie wyglądu dziewczynki.

W takich właśnie okolicznościach powstała wyjątkowa rekonstrukcja jej twarzy. Wykonano ją na podstawie tomografii ciała, badań DNA, cech etnologicznych, wieku oraz karnacji. W toku ekspertyz wyszło na jaw, że dziewczynka miała w momencie śmierci od 13 do 15 lat. Gdy rytuał się rozpoczynał, cechowała się dobrym stanem zdrowia. Zginęła na skutek uderzenia w prawą część potyliczną czaszki.

Rekonstrukcja twarzy nastolatki pokazuje jej wygląd. Było to możliwe nawet pomimo upływu około 500 lat od śmierci dziewczynki, która została złożona w ofierze

Rytuał, w ramach którego doszło do złożenia nastolatki w ofierze, był zaskakująco powszechny wśród Inków. Nazywano go La Capacocha i polegał na składaniu w ofierze ludzi, co miało zapewnić przychylność bogów. Poza tym na podobne kroki decydowano się, gdy pojawiały się niespodziewane problemy, na przykład w postaci klęsk żywiołowych. 

Czytaj też: Złota moneta starsza od Jezusa. Wybito na niej imię człowieka, który uważał się za boga

Zazwyczaj ofiarami padały dzieci, które składano w obrębie wulkanów. Poza ich martwymi ciałami, do ofiar zaliczały się także różnego rodzaju artefakty. Te były bardzo zróżnicowane i mogły obejmować na przykład wyroby z ceramiki, tekstylia, drogocenne metale i inne dary pochodzące z różnych części imperium. Sami Inkowie wierzyli, że składane w ofierze dzieci wcale nie umierały, lecz ponownie spotkały się ze swoimi przodkami. Ci ostatni mieli rzekomo obserwować prowadzone obrzędy ze szczytów wysokich gór.