Choć o raku mówi się często jako o epidemii XX czy XXI wieku, sam w sobie nie jest on chorobą zakaźną. „Zdarza się, że jeśli przeszczepiamy komuś narząd zawierający komórki raka, to u biorcy rozwija się nowotwór. Są to jednak bardzo rzadkie przypadki. Podobnie jak sytuacja, kiedy nowotwór zostaje przeniesiony z matki na płód. Jednak nawet wtedy nie można powiedzieć, że mamy do czynienia z infekcją, bo nie rozprzestrzenia się ona na kolejne osoby” – wyjaśnia prof. Piotr Widłak, kierownik Centrum Badań Translacyjnych i Biologii Molekularnej Nowotworów w Centrum Onkologii Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Gliwicach.
Coraz częściej natomiast naukowcy odkrywają infekcje, które sprzyjają powstawaniu raka. Niektóre z nich znamy od dawna, inne zaskakują badaczy. Onkolodzy twierdzą, że aż 18 proc. wszystkich zachorowań na nowotwory złośliwe to skutek zakażeń rakotwórczymi wirusami, bakteriami i pasożytami. I w większości przypadków są to infekcje, których można było uniknąć.
Mikroby są dziś uważane za drugi – po paleniu papierosów – najważniejszy czynnik zwiększający ryzyko rozwoju raka. Podobnie jak dym tytoniowy, najczęściej nie są one jedynymi „winnymi”. „W grę wchodzą jeszcze inne czynniki, przede wszystkim genetyczne. Jednak w przypadku infekcji mamy więcej możliwości działania. Zapobiegając im lub je lecząc, zmniejszamy ryzyko powstania nowotworu” – wyjaśnia prof. Widłak.
Diabeł z nowotworem
U ludzi nie są znane nowotwory, które mogą samorzutnie przenosić się z jednej osoby na drugą. Występują jednak u zwierząt. Przykładem jest rak pyska diabła tasmańskiego” – mówi prof. Piotr Widłak z Centrum Onkologii Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Gliwicach. Pierwszy przypadek tej choroby opisano w połowie lat 90. ubiegłego wieku. Od tamtej pory zabija ona coraz więcej diabłów tasmańskich – zwierząt zaliczanych do torbaczy, podobnie jak np. kangury. Guz nowotworowy pojawia się najpierw na pysku, potem rozprzestrzenia się na całe ciało. Jego rozrost może spowodować, że zwierzę nie będzie mogło jeść i umrze z głodu. Diabły często się gryzą, zwłaszcza w czasie godów, a wówczas komórki raka przenoszą się na kolejne osobniki. Co gorsza, zwierzęta te są do siebie bardzo podobne pod względem genetycznym. Ich układy odpornościowe nie zwalczają „obcych” komórek, dlatego możliwe jest zakażenie rakiem.
Inny znany nauce zaraźliwy nowotwór to psi guz weneryczny (CTVT), zwany też mięsakiem zakaźnym. Rozwija się na narządach płciowych, a na kolejne zwierzęta „przeskakuje” podczas kopulacji.
Prezerwatywa nie zawsze chroni
Najnowszą pozycją na liście „zakaźnych” nowotworów jest rak prostaty. Do niedawna uważano, że sprzyjają mu podeszły wiek, geny i niezdrowa dieta. Kilka lat temu pojawił się inny podejrzany – rzęsistek pochwowy. Ten jednokomórkowy pasożyt zaliczany do pierwotniaków (a ściślej mówiąc – protistów zwierzęcych) wywołuje rzęsistkowicę. To jedna z najczęściej występujących chorób przenoszonych drogą płciową. Objawy to m.in. pieczenie w cewce moczowej i upławy. Okazało się jednak, że rzęsistki robią coś jeszcze – produkują specyficzne białko, które przyśpiesza rozwój raka prostaty i zwiększa jego inwazyjność.
Rzęsistkowica jest chorobą znaną od dawna. Można ją wyleczyć farmaceutykami zabijającymi pierwotniaki. Zapobiega jej m.in. stosowanie prezerwatyw. Jednak sprawa nie jest tak prosta w przypadku innej rakotwórczej infekcji. Chodzi o wirusa brodawczaka ludzkiego (HPV), w którego przypadku prezerwatywy bywają nieskuteczne. Ten mikrob odpowiada za niemal wszystkie przypadki raka szyjki macicy.
Zakażenie wirusem HPV to najczęstsza infekcja przenoszona drogą płciową. Większość osób aktywnych seksualnie w którymś momencie życia ma kontakt z tym mikrobem, ale z reguły infekcja ustępuje bez leczenia. Wykryto ponad 100 typów HPV – tylko niektóre są niebezpieczne dla zdrowia. Część wywołuje brodawki, część zmiany na narządach płciowych (tzw. kłykciny), inne sprzyjają rozwojowi nowotworów.
Niebezpieczny seks oralny
Te ostatnie pojawiają się nie tylko w obrębie szyjki macicy. HPV wywołuje także raka prącia, odbytu, jamy ustnej i gardła. Lokalizacja zmian nowotworowych związana jest z aktywnością seksualną człowieka, co znajduje odzwierciedlenie w danych epidemiologicznych. W ciągu ostatnich 40 lat w USA znacznie wzrosła liczba zachorowań na raka jamy ustnej i gardła związanych z wirusem HPV. Wynika to ze zmian obyczajowych – Amerykanie coraz częściej uprawiają seks oralny.
Podobne trendy widać na naszym kontynencie. Według prowadzonych niedawno badań u ponad jednej trzeciej Europejczyków z nowotworem gardła wykryto obecność HPV typu rakotwórczego. Na tym tle Polska wypada dość konserwatywnie. Badacze z Wielkopolskiego Centrum Onkologii, którzy przebadali 50 pacjentów z rakiem jamy ustnej, gardła i krtani, nie stwierdzili wirusa u żadnego z nich.
Infekcję HPV można wykryć: u kobiet poprzez regularne badania cytologiczne, u obu płci – testami na obecność wirusa. Dostępna jest również szczepionka przeciw HPV, podawana przede wszystkim dziewczynkom przed rozpoczęciem aktywności seksualnej. Może też jednak pomóc dorosłym, którzy już zostali zakażeni – chroniąc ich przed groźniejszymi szczepami wirusa. Ale medycyna nie zawsze dysponuje tak skutecznymi metodami walki z rakotwórczymi mikrobami.
Z myszy na ludzi?
W 2008 r. uczeni z USA i Kanady opisali przypadek mieszkającej w jednym domu rodziny. Wszyscy jej członkowie – 82-letnia matka, 56-letnia córka i 79-letni ojciec – zachorowali na raka piersi (u mężczyzn ten nowotwór też występuje, choć bardzo rzadko). Badania genetyczne wykazały, że cała trójka była zainfekowana MMTV – mysim wirusem raka piersi. Badacze spekulowali, że członkowie rodziny mogli się nim zarazić od myszy domowych. MMTV jest wykrywany u wielu pacjentek z rakiem piersi, ale jego związek z powstawaniem choroby nadal nie jest jasny.
Szczepionki pilnie potrzebne
Infekcje mogą wywołać także pierwotnego raka wątroby (takiego, który powstaje w tym narządzie, a nie trafia tam jako przerzut z innej części ciała). Jego rozwojowi sprzyjają wirusowe zapalenia wątroby (WZW). Na jedno z nich – WZW typu B – mamy skuteczną szczepionkę, którą podaje się dziś już noworodkom. Jednak wobec WZW typu C jesteśmy niemal zupełnie bezbronni.
Infekcja ta może rozwijać się bezobjawowo przez wiele lat. Co gorsza, uszkadza nie tylko wątrobę. Szeroko zakrojone badania z udziałem prawie 70 tys. pacjentów przeprowadzone w amerykańskim Henry Ford Hospital wykazały, że WZW typu C dwukrotnie zwiększa ryzyko zachorowania na raka nerki! „Większość tych pacjentów miała tylko minimalne uszkodzenia wątroby” – mówi dr Stuart C. Gordon, główny autor badania. Typowy rak nerki najczęściej pojawia się w podeszłym wieku. Ten wywołany przez wirusa atakował głównie młodsze osoby.
Jak to jednak możliwe, że wirus zapalenia wątroby zaatakował nerki? „Mechanizmy rakotwórcze mikrobów są na tyle uniwersalne, że ich działanie nie musi być ograniczone do konkretnego narządu” – wyjaśnia prof. Widłak. Lekarzy mogą więc czekać nieprzyjemne niespodzianki.
Nowotwór jako broń?
Gdy w ubiegłym roku zmarł prezydent Wenezueli Hugo Chavez, natychmiast pojawiły się teorie spiskowe. Związani z nim politycy sugerowali m.in., że przywódca, który od dwóch lat zmagał się ze złośliwym nowotworem, został nim zarażony przez wrogie siły. Czy coś takiego jest w ogóle możliwe?
Na to pytanie trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Do dziś nie wiadomo bowiem, na jaki konkretnie nowotwór cierpiał Chavez – diagnoza jest utrzymywana w tajemnicy. Guz nowotworowy był zlokalizowany w obrębie miednicy. U mężczyzn najczęściej występuje tam rak prostaty, który może rozwinąć się u osoby zainfekowanej rzęsistkiem pochwowym – pierwotniakiem wywołującym chorobę weneryczną zwaną rzęsistkowicą. Jednak guz Chaveza miał ponoć wielkość piłki do baseballu. Rak prostaty nie miałby szans tak urosnąć, bo zabiłby chorego znacznie wcześniej.
Zachodni onkolodzy podejrzewają więc, że prezydent Wenezueli mógł cierpieć na mięsaka. To złośliwy nowotwór wywodzący się z tkanki mięśniowej, tłuszczowej lub kostnej. Nie ma on jednak żadnego związku z infekcjami, zatem trudno sobie wyobrazić, jak ktoś mógłby zarazić polityka mięsakiem.
Kogo leczyć, kogo nie?
Do dziś nie ma skutecznej szczepionki na WZW typu C. Nie potrafimy też zapobiegać zakażeniom bakterią Helicobacter pylori.
Z początku nikt nie podejrzewał, że to ona odpowiada za powstawanie wrzodów żołądka. Za to odkrycie w 2005 r. dwóch australijskich badaczy – Barry Marshall i Robin Warren – dostało Nagrodę Nobla. Okazało się jednak, że przewlekły stan zapalny, wywoływany przez tę bakterię, sprzyja także rozwojowi raka żołądka. Z badań wynika, że Helicobacter pylori produkuje rakotwórcze białko zwane CagA. Co ciekawe, na proces ten wpływa nasza dieta. Jeśli jest w niej dużo soli kuchennej, łatwiej dochodzi do infekcji, a bakterie w naszych żołądkach produkują więcej CagA.
Niestety, sama zmiana diety nie wystarczy. Jeśli ktoś cierpi na chorobę wrzodową, może się pozbyć Helicobacter pylori, przyjmując antybiotyki. Problem polega na tym, że bakteria ta jest bardzo powszechna. W krajach rozwiniętych zainfekowany jest nią co trzeci człowiek, w krajach rozwijających się – nawet 70 proc. ludzi. Tylko niewielka część z nich będzie miała dolegliwości związane z chorobą wrzodową, a jeszcze mniejszemu ułamkowi grozi rak. Podawanie antybiotyków wszystkim zainfekowanym mija się z celem, bo oznaczałoby ogromne koszty i mnóstwo powikłań wywołanych przez same leki.
Jeszcze mniej możliwości obrony mamy w przypadku wirusa Epsteina-Barr (EBV). Jest on bardzo powszechny, ale większość infekcji przebiega bezobjawowo. Czasami EBV wywołuje mononukleozę zakaźną – chorobę przypominającą anginę. Niestety, po wniknięciu do organizmu wirus ukrywa się w naszych komórkach i po latach może doprowadzić do powstania nowotworów: raka gardła oraz chłoniaków, atakujących węzły chłonne. Na mikroba nie działają żadne znane medycynie leki.
Pozostaje nam czekać, aż naukowcy znajdą nowe sposoby walki z infekcjami. W przypadku wirusa EBV może to być prostsze, ponieważ został bardzo dokładnie przebadany. Od dwóch lat badacze mają do dyspozycji atlas jego genów pokazujący m.in., jak wpływają one na ludzkie komórki i vice versa – które nasze białka zmieniają działanie wirusa. Być może dzięki temu wkrótce doczekamy się szczepionki przeciw EBV.
Nawet jeśli tak będzie, nie oznacza to końca walki. Za powstawanie nowotworów odpowiada co najmniej kilkanaście różnych mikrobów. Być może do tej listy dołączą kolejne. Każdy z nich będzie wymagał innej metody leczenia. Nie jest więc możliwe opracowanie jednego leku na raka. Lekarze muszą mieć wiele skutecznych terapii do wyboru, a im więcej ich jest, tym bardziej rosną szanse na pokonanie choroby.
Zrób test na HPV
Badanie wykrywające obecność tego rakotwórczego wirusa powinna co roku robić każda aktywna seksualnie osoba. Jeśli wynik będzie pozytywny, lekarz może zalecić podanie szczepionki przeciw HPV. Cena testu jest dość wysoka – od 150 do 350 zł (zależnie od tego, ile typów wirusa badamy). Można jednak ten test wykonać za darmo. Tak jest między innymi w województwach mazowieckim i wielkopolskim, gdzie prowadzony jest pilotażowy program Ministerstwa Zdrowia. W przyszłym roku ma on objąć cały kraj.
Dbaj o zęby
Rakotwórczy wirus HPV łatwiej zakaża osoby, które mają problemy stomatologiczne. Chodzi zarówno o próchnicę i paradontozę, jak np. o stany zapalne dziąseł czy błony śluzowej. „Dbanie o higienę jamy ustnej może ograniczyć ryzyko infekcji i rozwoju raka” – mówi dr Cong Bui z University of Texas Health Sciences Center. Wirus HPV częściej atakuje także osoby palące papierosy i marihuanę.
DLA GŁODNYCH WIEDZY:
- Kampanie informacyjne związane z WZW C – www.wzwc.pl,www.akademiawzwc.pl
- Czasopismo naukowe poświęcone związkom między nowotworami i infekcjami – www.infectagentscancer.com
- Więcej o badaniach i szczepionce na HPV – www.hpv.pl,www.bit.ly/hpvszcz