Ragnarök, czyli wielka nordycka apokalipsa. Archeolodzy zidentyfikowali jej opłakane skutki

Różne były wizje końca świata. W mitologii nordyckiej kryje się ona pod pojęciem znanym jako Ragnarök. Niedawno przeprowadzone badania skłoniły archeologów do stwierdzenia, że wydarzenia sprzed około 1500 lat mogły zapoczątkować tego typu wierzenia.
Ragnarök, czyli wielka nordycka apokalipsa. Archeolodzy zidentyfikowali jej opłakane skutki

O swojej teorii piszą na łamach Journal of Archaeological Science Reports. Uwagę naukowców zwrócił zagadkowy spadek liczby ludności zamieszkującej obszar, który obecnie obejmuje Danię. Co ciekawe, wydarzenia, które zapoczątkowały tamtejszy kryzys, wcale nie miały miejsca na Starym Kontynencie.

Czytaj też: Zrekonstruowali twarz czeskiego bohatera narodowego. Stworzył średniowieczną wersję czołgu

Zamiast tego badacze skierowali uwagę na dwie silne erupcje wulkaniczne, do których doszło w Ameryce Północnej. O konsekwencjach tego, co się stało, pisano nawet w chińskich kronikach. Wyrzucone do atmosfery ogromne ilości gazów i popiołu sprawiły, że do powierzchni naszej planety docierało zdecydowanie mniej światła słonecznego niż zwykle. 

Wśród konkretnych sprawców całego zamieszania badacze wymieniają popiół i dwutlenek siarki. Zmniejszony dopływ promieniowania emitowanego przez naszą gwiazdę sprawił, że klimat na półkuli północnej zdecydowanie się ochłodził. Kronikarze pisali o Słońcu świecącym tak, jakby było Księżycem. Spadły też plony, co zapoczątkowało klęskę głodu. Mieszkańcy Europy, którzy nie wiedzieli, co doprowadziło do tego kryzysu, obawiali się najgorszego.

Wygląda na to, że do powstania mitologicznej opowieści o Ragnaröku przyczynił się kryzys wywołany erupcją dwóch wulkanów w Ameryce Północnej

Tak mogła powstać mitologiczna opowieść o Ragnaröku. Pierwsze wzmianki na jej temat pojawiły się w poemacie zatytułowanym Völuspá. Nazywany czasami Przepowiednią wieszczki, przedstawia historię stworzenia świata, końca dni i odrodzenia. Dzieło to pochodzi z końcówki X wieku, co oznacza, że powstało kilkaset lat po kryzysie, jaki nawiedził półkulę północną. 

Dwie katastrofalne erupcje miały bowiem miejsce w połowie VI wieku. Chcąc jak najlepiej poznać realia ówczesnego świata przedstawiciele Muzeum Narodowego przeprowadzili badanie dendrochronologiczne próbek duńskiego dębu. Tym sposobem zyskali możliwość rozeznania się w sytuacji z lat 300–800. Łącząc zebrane informacje z danymi pochodzącymi z badań rdzeni lodowych zawierających różnego rodzaju osady, badacze próbowali odtworzyć historię sprzed wieków.

Czytaj też: Sieć tuneli i podziemnych komór pod Mitlą. To tam miało znajdować się przejście do krainy umarłych

Tym sposobem doszli do wniosku, że w okresie od 539 do 541 roku doszło do ograniczenia wzrostu drzew. Wynikało to najprawdopodobniej ze spadku globalnych temperatur. Co więcej, zmniejszyła się uprawa roli, co zapewne odzwierciedla kłopoty rolników z uzyskaniem jakichkolwiek plonów. Niskie temperatury i niewielki dopływ światła słonecznego doprowadziły do istnej katastrofy. Bardzo ciekawy wydaje się w tym kontekście fakt, że w podobnym okresie na terenie Danii pojawiło się wyjątkowo wiele depozytów ofiarnych. Być może mieszkańcy składali w takiej formie różnego rodzaju podarunki, które miały zapewnić im łaskę ze strony bóstw i zakończyć trwający kryzys.