Co sprowadziło sowę do miasta Cypress, ok. 40 km od Los Angeles, pozostaje tajemnicą i przedmiotem dyskusji ornitologów oraz ciekawskich sąsiadów, którzy byli poruszeni obecnością drapieżnika. Widok puchacza śnieżnego wśród palm był niesamowitym doświadczeniem.
Czytaj też: Nowy gatunek sowy odkryty w Afryce. Trafi prosto do czerwonej księgi?
Nancy Caruso, biolog morska z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, mówi:
To tak, jakby zobaczyć Świętego Mikołaja na plaży. To przyjemne uczucie, choć nie spodziewasz się go tam znaleźć.
Gość z północy
Puchacz śnieżny (Bubo scandiacus), znany także jako sowa śnieżna, to gatunek dużego ptaka drapieżnego z rodziny puszczykowatych. Występuje w tundrze Eurazji i Ameryki Północnej, a także w północnej Grenlandii – czasami pojawia się na Islandii i Szetlandach. Od 2017 Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) uznaje puchacza śnieżnego za gatunek zagrożony wyginięciem.
Puchacze śnieżne są znane z migracji z północnej Kanady do środkowo-zachodnich i północno-wschodnich Stanów Zjednoczonych podczas zimy. Niektóre ptaki obserwowane są wyjątkowo daleko na południe, m.in. w Teksasie. W styczniu 2021 r. jeden puchacz odwiedził Central Park, wywołując ekscytację wśród ornitologów-amatorów. Znalezienie takiego drapieżnika w Kalifornii, tak daleko od rodzimych stron, to ewenement na skalę światową.
Sowa mogła przelecieć tysiące kilometrów z Kanady do hrabstwa Orange albo zawieruszyła się na jednym ze statków i jako “pasażer na gapę” dotarła w nowe miejsce. Nie można także wykluczyć, że puchacz był trzymany jako egzotyczne zwierzę domowe i wydostał się na wolność. W kwestii pochodzenia ptaka, jest więcej pytań, niż odpowiedzi.
Niestety, nie wiadomo, jaki los czeka sowę z Cypress. Nie wiadomo, czy w okolicy jest wystarczająco dużo pokarmu, którym ptak mógłby się najeść. Puchacze śnieżne, które podróżują na południe, często wybierają płaskie, otwarte tereny, takie jak lotniska, gdzie łatwiej polują na ofiary. W okolicy jest baza wojskowa Los Alamitos, która jest idealnym schronieniem dla podróżujących sów.
Czytaj też: Te ptaki mogą mieć nawet cztery płcie. Nikt ich wcześniej nie szukał
Najbardziej zaskakujące jest to, jak na puchacza śnieżnego reagują mieszkańcy Cypress. Nie straszą zwierzęcia, choć starają się zrobić mu zdjęcie, bo taki gość w kalifornijskich stronach to prawdziwy ewenement. Świadkowie relacjonowali, że widzieli sowę z fragmentami kości i futra, co może sugerować, że znalazła jakiś pokarm. Ale okolica i tak jest niebezpieczna dla ptaków drapieżnych – wystarczy wspomnieć duży ruch uliczny i samoloty regularnie lądujące w bazie wojskowej. W pewnym momencie sowa może po prostu uznać, że wraca do Arktyki – na tę chwilę nie ma żadnych planów dotyczących jej pomocy.