To duża sztuka towarzyszyć innym w smutku, rozpaczy czy żalu. Stworzyć taką platformę, która pomieści wszystko. Jest taki zwrot po angielsku, który najlepiej oddaje empatyczną istotę przyjaźni: „hold the space”. Że ten nasz przyjaciel lub przyjaciółka potrafi z nami być niezależnie od kontekstu.
Potrafi stworzyć ramy, o które możemy się oprzeć a nawet czasem zawiesić. Ramy, które nas podtrzymają , dadzą poczucie bezpieczeńtwa. W których zmieści się łzy, krzyk a jak trzeba i szał rozpaczy. Dobrze mieć takich przyjaciół.
Ale jeszcze lepiej mieć takich, którzy oprócz tamtych kolców pomieszczą złoto. Takich, którzy będą towarzyszyć nam w sukcesach, radościach, wygranych. Którzy podniosą z nami trofeum, przyniosą wino i będą się grzać z nami przy blasku radości.
To ci sami, których opisaliśmy wcześniej tylko tym razem ta przestrzeń ma pomieścić to co jasne i piękne. A nie zawsze nasi bliscy to potrafią.
Czasem te świętą przestrzeń kradnie zazdrość. Czasem niespełnione marzenia. Czasem smutek, że sami czegoś nie zrobili.
Dlaczego tak sie dzieje? W smutku potrafią być, bo sami go oswoili ale w radości już nie, bo sobie jej sami nie dają.
W relacjach partnerskich czy małżeńskich podobnie. Kiedy jedno idzie w przód, co robi drugie? Kibicuje czy sabotuje? Cieszy się czy smuci swoim miejscem? Świętuje czy świruje? A może wikła się w grę o sumie zerowej, gdzie fundamentem jest założenie, że skoro ty bardziej to ja mniej.
To wielka umiejetność być w błogości drugiej osoby. To wielka odwaga nie przykładać wtedy miarki do siebie. To wielka sztuka cieszyć się sukcesem innych. To wielka sztuka w przyjaźni. W miłości. W życiu.
To dokładnie jak w tej piosence, którą Ania Dąbrowska nam śpiewa: przyjaciół nigdy nie bać się. Nie bać się płakać. Nie bać się śmiać.