Już od dawna naukowcy łamią sobie głowę, w jaki sposób przestrzec ludzi przed zbliżającym się trzęsieniem ziemi. Kwestia ta ma bardzo duże znaczenie zwłaszcza w rejonach uskoku San Andreas, który jest niezwykle niebezpieczną strefą sejsmiczną. Do tej pory nie wynaleziono jednak sposobu, który pozwoliłby na prognozowanie trzęsień ziemi wystarczająco wcześnie, aby zdążono przedsięwziąć niezbędne środki bezpieczeństwa.
Naukowcy z SAFOD znaleźli jednak nową metodę – polega ona na wychwytywaniu niemożliwych do zauważenia z powierzchni Ziemi zmian zachodzących w jej głębinach, które prowadzą do potężnych wstrząsów. W celu analizy uskoku San Andreas już kilka lat temu naukowcy wywiercili kilka otworów o głębokości 2,2 oraz 3 km, dosięgających również strefy aktywnej uskoku. To właśnie tam zachodzą procesy, dające o sobie znać w postaci wstrząsów na powierzchni.
Niedawno naukowcy zarejestrowali zmiany w skałach, które poprzedzają trzęsienia ziemi. W tym celu geolodzy umieścili w jednym odwiercie generator fali sejsmicznych, a w drugim – odbiornik rejestrujący zmiany. Odpowiednie urządzenia mierzyły prędkość przechodzenia fal pomiędzy odwiertami.
Naukowcy założyli, że bezpośrednio przed rozpoczęciem trzęsienia ziemi zmiany poziomu naprężenia mechanicznego skał doprowadzą do otwarcia i zamknięcia niewielkich szczelin skalnych, które będą miały wpływ na ruch fal. Wysoka precyzja pomiarów zapewniła sukces. Udało się zarejestrować zmiany prędkości przed dwoma niewielkimi trzęsieniami ziemi.
W pierwszym przypadku urządzenia zarejestrowały sygnał alarmowy na dwie godziny przed rozpoczęciem wstrząsów, w drugim przypadku różnica pomiędzy odbiorem sygnału a początkiem trzęsienia wyniosła nawet 10 godzin.
Osiągnięcie amerykańskich badaczy przynosi nadzieję na to, że kiedyś uda się istotnie zmniejszyć liczbę ofiar tego rodzaju kataklizmu. W ciągu dziesięciu godzin można już bowiem ewakuować z zagrożonych terenów znaczną część ludzi, oraz postawić w stan gotowości straż pożarną czy szpitale. JSL
www.usgs.gov