Słońce należy do kategorii tzw. żółtych karłów ciągu głównego. Jest to średnich rozmiarów gwiazda generująca energię w procesie fuzji jądrowej polegającym na łączeniu jąder wodoru w hel. Gwiazda ta uformowała się nieco ponad 4,5 miliarda lat temu i jak na razie przeżyła połowę swojego życia. Na powierzchni Słońca panuje temperatura nieco ponad 5500 stopni Celsjusza. Intuicyjnie wyczuwamy, że im dalej od Słońca się znajdujemy, tym musi robić się zimniej. Co do zasady tak jest, jednak pierwsze kilka milionów kilometrów od Słońca wymyka się tej logice. Otóż mimo tego, że powierzchnia Słońca ma temperaturę 5500 stopni Celsjusza, to już zewnętrzna warstwa jego atmosfery osiąga zawrotną temperaturę ponad miliona stopni Celsjusza. Od dekad, mimo usilnych prób, astronomowie nie są w stanie zrozumieć jakie procesy powodują tak gwałtowny wzrost temperatur.
Czytaj także: Co się dzieje w koronie słonecznej
Obserwacje prowadzone z Ziemi to nieocenione źródło informacji, jednak wysłanie sondy kosmicznej w bezpośrednie otoczenie Słońca, do wnętrza atmosfery słonecznej może dostarczyć naprawdę cennych wskazówek, które mogą pozwolić na ostateczne rozwiązanie tej zagadki. Tak się dobrze składa, że w otoczenie Słońca dociera właśnie europejska sonda Solar Orbiter. Jeden z instrumentów znajdujących się na jej pokładzie — Extreme Ultraviolet Imager, czyli kamera rejestrująca wysokoenergetyczne promieniowanie ultrafioletowe emitowane przez Słońce — dostrzegł właśnie niewielkie i szybko przemieszczające się fale magnetyczne, które wirują na powierzchni Słońca. Dokładna analiza tych fal magnetycznych wykazała, że emitują one na tyle dużo energii, że mogą one realnie wyjaśnić zjawisko rozgrzewania atmosfery słonecznej do niebotycznych wartości.
Warto tutaj zwrócić uwagę, że jakiś czas temu astronomowie wykryli wolniejsze fale magnetyczne, które także dały nadzieję na rozwiązanie tego problemu, jednak z czasem okazało się, że nie są w stanie one emitować tak dużo energii, aby wyjaśnić różnicę temperatur między powierzchnią a koroną słoneczną.
W opublikowanym artykule naukowcy przyznają, że ogrzewanie atmosfery słonecznej jest problemem dla heliofizyków już od 80 lat. W ostatnim czasie jednak pojawia się regularnie coraz więcej dowodów na to, że za to zaskakujące zachowanie odpowiadają fale magnetyczne.
Oscylacje magnetyczne widoczne na nagraniach wykonanych przez EUI mogą wydawać się niewielkie. W rzeczywistości mają ok. 10 000 km średnicy. Warto przypomnieć, że średnica Ziemi to niecałe 13 000 km. W skali Słońca jednak — którego średnica to 1 392 000 km — mogą faktycznie wydawać się mikroskopijne.
Czytaj także: Tajemnicze zjawisko na Słońcu. Sonda Solar Orbiter dokonała historycznej obserwacji
Warto tutaj zwrócić uwagę na to, że przez niemal sto lat naukowcy nie mogli wykonywać takich obserwacji z powierzchni Ziemi z jednego bardzo prostego powodu: atmosfera ziemska nie przepuszcza ekstremalnego promieniowania ultrafioletowego, przez co z powierzchni Ziemi w ogóle nie mogliśmy badać wielu zjawisk zachodzących na powierzchni Słońca. Sonda Solar Orbiter jednak regularnie zbliża się na 70 mln km do Słońca, skąd już takie obserwacje prowadzić może.
Dane z Solar Orbitera są na tyle obiecujące, że heliofizycy z belgijskiego Obserwatorium Królewskiego zamierzają im poświęcić teraz znacznie więcej czasu. Możliwe, że wkrótce uda im się potwierdzić, że szybko przemieszczające się fale magnetyczne faktycznie rozgrzewają atmosferę do milionowych temperatur. Nie ma jednak co się łudzić, że to będzie już koniec. Z pewnością wyniki tych badań przyniosą naukowcom nowe pytania i nowe wyzwania. Wszak tak właśnie od wieków działa nauka.