Problem otyłości to jedno z największych wyzwań w dziedzinie zdrowia publicznego. Szacuje się, że w Stanach Zjednoczonych z powodu otyłości cierpi już ponad 40% dorosłych, co stawia kraj na pierwszym miejscu niechlubnego rankingu. Liczne badania powiązały otyłość z rosnącym ryzykiem chorób serca, udaru mózgu, cukrzycy typu 2., a także niektórymi nowotworami.
Powszechnie uważa się, że otyłość oznacza nadmierny przyrost masy ciała, w większości przypadków spowodowany niekorzystnym bilansem kalorycznym. Mówiąc prościej – chodzi o to, że się przejadamy i przyjmujemy więcej kalorii, niż spalamy. W dzisiejszym świecie, gdzie dominuje tania, łatwo dostępna i wysoko przetworzona żywność, a coraz więcej ludzi prowadzi siedzący tryb życia, bardzo łatwo wpaść w pułapkę tego „niekorzystnego bilansu”.
Jednak w nowej perspektywie, która ukazała się na łamach „The American Journal of Clinical Nutrition”, 17 ekspertów wskazuje fundamentalne wady tego szeroko przyjętego modelu bilansu kalorycznego. Naukowcy uważają, że alternatywny model – węglowodanowo-insulinowy – lepiej wyjaśnia źródła otyłości i przyczyny przyrostu masy ciała. Co więcej, model ten daje nadzieję na bardziej efektywne i długotrwałe metody kontroli wagi.
Ważniejsze jest nie ile, ale co jesz
Autorzy artykułu zauważają, że mimo ciągłych apeli o stosowanie zdrowej diety oraz podejmowanie regularnej aktywności fizycznej mającej maksymalnie wyrównać bilans kaloryczny, wskaźniki otyłości i chorób z nią związanych stale rosną. Według dr Davida Ludwiga, endokrynologa z Boston Children’s Hospital i profesora z Harvard Medical School, model bilansu energetycznego nie pomaga też zrozumieć biologicznych przyczyn przybierania na wadze.
Jako przykład dr Ludwig podaje nastolatki, u których w okresie wzmożonego wzrostu nagle zwiększa się też zapotrzebowanie kaloryczne. – Podczas skoku rozwojowego u nastolatków może dojść do wzrostu spożycia o 1000 kalorii dziennie. Ale czy ich przejadanie się powoduje gwałtowny wzrost, czy też gwałtowny wzrost powoduje, że nastolatek odczuwa większy głód i zaczyna się przejadać? – pyta.
Te niejasności skłoniły naukowców do przypuszczenia, że obowiązujący model jest niewłaściwy. Poszukując źródeł otyłości, eksperci skłonili się ku modelowi węglowodanowo-insulinowemu, który zwany jest też insulinową hipotezą otyłości.
Insulinowa hipoteza otyłości – co to znaczy?
Znana już od początku XX wieku hipoteza zakłada, że główną przyczyną otyłości są wzorce żywieniowe opierające się na nadmiernym spożyciu produktów o wysokim indeksie glikemicznym. W szczególności chodzi o produkty przetworzone i węglowodany łatwoprzyswajalne. Te pokarmy wywołują reakcje hormonalne, które zasadniczo zmieniają nasz metabolizm, napędzając magazynowanie tłuszczu, przyrost masy ciała i otyłość.
Autorzy artykułu wyjaśniają, że kiedy jemy wysoko przetworzone węglowodany, organizm zwiększa wydzielanie insuliny i hamuje wydzielanie glukagonu (hormonu o działaniu przeciwnym do insuliny). To z kolei sygnalizuje komórkom tłuszczowym, aby magazynowały więcej kalorii. W związku z tym mniej kalorii jest przeznaczanych na zasilanie mięśni i innych aktywnych metabolicznie tkanek.
Co więcej, nasz mózg rejestruje, że organizm nie otrzymuje wystarczającej ilości energii, a to prowadzi do pojawienia się uczucia głodu. I choć jesteśmy po posiłku, nasz organizm stara się oszczędzać paliwo i dodatkowo spowalnia metabolizm. Tym sposobem nadal pozostajemy głodni, nawet jeśli organizm odkłada nadmiar tłuszczu w tkance tłuszczowej – tumaczą naukowcy.
Zgodnie z ą hipotezą, aby zrozumieć epidemię otyłości, musimy wziąć pod uwagę nie tylko to, ile jemy, ale także jak spożywana żywność wpływa na nasze hormony i metabolizm. Twierdzenie, że wszystkie przyjmowane kalorie są tak samo przyswajane przez nasz organizm, pomija ten kluczowy element.
Potrzebny trzeci model?
Insulinowa hipoteza otyłości ma wielu przeciwników, którzy zauważają, że badania jak dotąd nie potwierdziły jednoznacznie, który z modeli – bilansu energetycznego czy węglowodanowo-insulinowy – jest bardziej korzystny dla osób z otyłością.
W artykule opublikowanym niedawno w czasopiśmie „Advances in Nutrition”, wykazano, że wyeliminowanie z diety produktów o wysokim indeksie glikemicznym nie sprzyja utracie wagi. Publikacja spotkała się z krytyką ze strony niektórych naukowców, a nowy artykuł można uznać za kolejne stanowisko w dyskusji.
Przyjęcie modelu węglowodanowo-insulinowego zamiast modelu bilansu energetycznego mogłoby ułatwić leczenie otyłości, bo skupia się na zmniejszeniu spożycia łatwoprzyswajalnych węglowodanów, a nie zmniejszeniu liczby kalorii ogółem. Jednak potrzebne są dalsze badania, aby ostatecznie przetestować oba modele i być może wygenerować zupełnie nowy model, który najlepiej odpowie na potrzeby chorych.
Autorzy wzywają do konstruktywnego dyskursu i „współpracy między naukowcami o różnych punktach widzenia, aby przetestować modele w rygorystycznych i bezstronnych badaniach”.
Źródła: American Journal of Clinical Nutrition, Advances in Nutrition.