Mit o Narcyzie zna chyba każdy, ale nie wszyscy pamiętają o drugoplanowej bohaterce tego podania. Była nią pozbawiona własnego głosu nimfa Echo. Zafascynowana niezwykłą urodą młodzieńca, próbowała zdobyć jego miłość. I choć powtarzała jego zachwyty nad samym sobą, ten za nic miał jej zaloty…
Narcyz z mitu udzielił swojego imienia delikatnym kwiatom i zaburzeniu osobowości. A Echo? Również znalazła swoje miejsce w psychologii. Jej postawa – uległa, odznaczająca się rezygnacją z własnych potrzeb – doskonale oddaje to, co nazwalibyśmy antonimem narcyzmu. To tzw. echoizm. Nie jest on oficjalnie przyjętym terminem ani jednostką diagnostyczną. Używany jest raczej nieformalnie, a spopularyzował go Craig Malkin – psycholog kliniczny i wykładowca na Harvard Medical School, w wydanej w 2016 roku książce „Rethinking Narcissism”.
Strach przed byciem zauważonym
Jak wyjaśnia Malkin, echoizm to strach przed uczuciem wyjątkowości lub wyróżnianiem się w jakikolwiek dziedzinie. To strach przed byciem zauważonym i… oskarżonym o narcyzm. Termin używany jest głównie w kontekście związku z narcyzem. Echoiści to osoby, które będąc w takiej relacji, rezygnują z własnych potrzeb, koncentrują się na partnerze i jego oczekiwaniach, gubiąc przy tym własny głos.
– Mit o Narcyzie i Echo bardzo dużo mówi o relacjach dwojga ludzi – zauważa Malkin. – Kiedy myślałem o tym, jak Echo reagowała na potrzeby i uczucia ukochanego, przeżyłem tzw. moment „aha!”. Zdałem sobie sprawę, że ludzie, którzy utrzymują bliskie relacje z osobami narcystycznymi, w pewnym momencie rezygnują ze swoich potrzeb na rzecz i dla „dobra” związku, koncentrują się tym, jak czuje się druga strona.
Malkin zdał sobie sprawę, że jako dziecko w relacji z matką przyjmował postawę echoistyczną. Krytyczny rodzic skupiał na sobie większość uwagi, a najlepszym sposobem na przetrwanie okazało się zejście z pierwszego planu.
Malkin jest autorem testu testu (j.ang.), który mierzy poziom echoizmu i narcyzmu.
Każdy kij ma dwa końce
Narcyzm i echoizm to tak naprawdę dwa przeciwległe końce tej samej skali. Na krańcu narcyzmu znajduje się narcystyczne zaburzenie osobowości – sytuacja, w której ludzie wymagają ciągłego podziwu. Odrobina narcyzmu to jednak nic złego – zdrowa, dojrzała osoba potrzebuje od czasu do czasu poczuć się wyjątkowo. Na drugim końcu tej skali mieści się echoizm, czyli sytuacja w której rezygnujemy z własnych uczuć, by utrzymać relacje z innymi.
Osoby, których dotyczy zjawisko echoizmu wydają są zazwyczaj bardziej wrażliwe, czują intensywniej, łatwo empatyzują, są emocjonalnie dostrojone do innych. Często uchodzą za osoby serdeczne. Nieswojo czują się, słysząc komplementy, wolą zajmować jak najmniej miejsca, boją się szczególnego zainteresowania i unikają rozgłosu. Mają poczucie, że kiedy jest im smutno, czują się samotni lub wystraszeni, nie mogą zwrócić się do bliskich o pomoc w przeżyciu tych stanów. Nauczyli się, że nie mogą liczyć na zrozumienie, troskę i miłość. Ich uczucia są widziane niechętnie i zazwyczaj otrzymują etykietę „za bardzo”.
Echoizm przyjmuje ekstremalną formę, gdy osoba nim dotknięta decyduje się pogrzebać własne pragnienia oraz faworyzuje uczucia innych, by utrzymać relacje.
Schematy z dzieciństwa
Podobnie jak w przypadku Malkina, echoizm może mieć swoje początki w dzieciństwie. – Dzieci wrażliwe na temperament innych, wychowywane przez rodziców narcystycznych, zazwyczaj zrezygnują z przestrzeni, w której mogłyby zwrócić na siebie uwagę, by tę przestrzeń oddać dominującemu rodzicowi i utrzymać jakikolwiek rodzaj połączenia z nim – tłumaczy psycholog. Jeśli np. matka lub ojciec wpadali w szał z powodu drobiazgów, dziecko mogło nauczyć się przewidywać, co należy zrobić by ich ugłaskać i z tym mechanizmem wchodzi w dorosłe życie.
To wszystko sprawia, że emocjonalna część echoistów zostaje wyparta i traci głos. Echoista mówi już tylko głosem innych – jak echo.
Na podstawie: vice.com