Czym jest Formovie Theater? To projector typu UST (ultra-short throw), czyli ultra-krótkiego rzutu. Takiego projektora nie wieszamy gdzieś pod sufitem ani nie stawiamy daleko od ściany, na której chcemy wyświetlić obraz, lecz tuż pod nią, w odległości kilkunastu – kilkudziesięciu centymetrów od powierzchni wyświetlania, zależnie od tego, jak duży obraz chcemy uzyskać.
Tym, który marka Formovie nic nie mówi, spieszę z wyjaśnieniem – to brand stworzony przez dwie renomowane firmy: Appotronics, wiodącego dostawcę rozwiązań do projektorów laserowych oraz… Xiaomi. Projektor w oficjalnej dystrybucji kosztuje około 3500 dol., czyli nieco ponad 15 tys. zł. Miałem kilka tygodni, by sprawdzić, czy jest tyle wart.
Co potrafi Formovie Theater?
Formovie Theater UST 4K oferuje obraz o wielkości od 80 do 150”, w rozdzielczości 4K i maksymalnie 60 Hz. Jest to projektor laserowy, wyświetlający obraz dzięki trójkolorowej wiązce, a jego maksymalna jasność to 2800 ANSI lumenów. Od razu mogę powiedzieć – nawet w ciągu dnia można na nim wygodnie oglądać treści, choć nie w pełnym świetle słonecznym. Ale jeśli mamy możliwość choćby delikatnego ograniczenia dostępu promieni słonecznych, to w ciągu dnia jak najbardziej można oglądać filmy i seriale na tym projektorze. Najlepsze rezultaty osiągniemy jednak oczywiście w zaciemnionym pomieszczeniu. Ale o tym za chwilę.
Projektor może wyświetlać obraz w ogromnym rozmiarze, toteż trudno się dziwić, że sam zajmuje sporo miejsca. Mierzy on 550 x 349,2 x 107,5 mm i waży 9,8 kg. Bez trudu zmieści się na dowolnej szafce RTV, ale jeśli planujemy go postawić np. w sypialni na komodzie, to tu już może być problem. Raczej nie jest to projektor kompaktowy, ale jest ku temu bardzo dobry powód.
Otóż oprócz obrazu, do którego jeszcze przejdziemy, Formovie Theater oferuje też układ dwóch głośników szerokopasmowych Bowers & Wilkins, każdy o mocy 15W i średnicy 70 mm, oraz dwóch 20-mm tweeterów. Na papierze wydaje się to niewielkim zestawem, ale w praktyce jest to jeden z najlepiej grających projektorów, jakie w życiu słyszałem. Z całą pewnością gra lepiej od znakomitej większości telewizorów dostępnych na rynku. Podejrzewam, że większość nabywców i tak podłączy do niego zaawansowany system audio, ale trzeba podkreślić, że dzięki sporym gabarytom dźwięk naprawdę ma tu gdzie rezonować – jest głośno, szczegółowo i ponadprzeciętnie basowo. Co więcej – głośniki mają certyfikację Dolby Atmos i nawet jeśli nie grają tak „przestrzennie” jak dobry soundbar czy system surround, to i tak jest dobrze.
Z tyłu znajdziemy też szereg wejść i wyjść: 3 złącza HDMI 2.1 (w tym jedno eARC), 2 złącza USB 2.0, wejście RJ-45 oraz wyjścia audio S/PDIF oraz 3,5 mm. Niestety mimo obecności HDMI 2.1 projektor nie obsługuje wyświetlania obrazu powyżej 60 Hz ani nawet renderowania go powyżej 60 FPS, a to za sprawą ograniczeń procesora, do czego jeszcze przejdziemy.
Wracając na moment do konstrukcji urządzenia – nie licząc pokręteł do regulacji przednich nóżek, mamy tu tylko dwa fizyczne przyciski: wyciszania mikrofonu i włącz/wyłącz. Całą resztą funkcji sterujemy z poziomu minimalistycznego pilota, do którego niestety producent nie dołączył w zestawie baterii (2x AAA).
Przyznam, że wolałbym mieć do dyspozycji choćby najprostszy krzyżak i przycisk do zatwierdzania na samym projektorze, zamiast być zmuszonym do obsługi wszystkiego pilotem. Pilot może się zapodziać. Może się zepsuć. Baterie mogą się rozładować. Gdy stanie się którekolwiek z powyższych, będziemy mogli obsłużyć projektor co najwyżej przy użyciu komend głosowych.
A skoro o komendach głosowych mowa, to mamy tu do czynienia z pełnoprawnym Asystentem Google, jako że Formovie Theater działa pod kontrolą systemu operacyjnego Android TV 11, toteż jego konfiguracja jest bajecznie prosta, zwłaszcza jeśli mamy smartfon z Androidem. Do wyboru mamy też setki aplikacji ze Sklepu Play, z których te najważniejsze możemy sobie preinstalować już na etapie pierwszej konfiguracji urządzenia. Co ciekawe, projektor nie obsługuje regionu Polska, ale już język interfejsu możemy ustawić na ojczysty.
Bardzo cieszy fakt, że mamy tu obsługę Wi-Fi 6, toteż nawet jeśli nie mamy możliwości podłączenia projektora kablem, łączność sieciowa jest błyskawiczna, co pozwala cieszyć się chociażby aplikacjami takimi jak GeForce NOW bez wyraźnych opóźnień.
Konfiguracja obrazu wymaga nieco gimnastyki
Jedna rzecz, która dość mocno mnie ubodła już na starcie, to brak automatycznej korekty obrazu. Musimy jej dokonać ręcznie, stosując 4- lub 8-punktową regulację kąta wyświetlania obrazu. Trzeba się też nieco nagimnastykować z ustawieniem nóżek, aby projektor wyświetlał obraz równo, ale nawet po dłuższej gimnastyce nie udało mi się pozbyć marginalnego zagięcia w prawym górnym rogu.
Co dziwne, nie udało mi się ustawić projektora tak, aby całość obrazu była idealnie ostra. Podczas konfiguracji, niezależnie od ustawienia, prawy górny kwadrat „Focus” pozostawał delikatnie nieostry. Ta nieostrość jest niezauważalna podczas codziennego korzystania z projektora, lecz w czasie konfiguracji nieco irytuje. Nie jest to też błąd pojedynczego egzemplarza, bo widziałem, że na ten problem zwrócili uwagę też inni recenzenci.
Obsługa Formovie Theater przebiega bez zarzutu, z jednym „ale”
Gdy już skonfigurujemy projektor po raz pierwszy, jego obsługa jest banalnie prosta. Wszystkimi funkcjami sterujemy z poziomu pilota lub asystenta głosowego, a obsługa nie odbiega ani trochę od dowolnego telewizora z systemem Android TV. Jest tylko jedno „ale”. Ten projektor dostał stanowczo za słabe podzespoły, zwłaszcza jak na urządzenie kosztujące tyle pieniędzy.
Sercem urządzenia jest procesor MediaTek MT9629, wspierany przez zaledwie 2 GB RAM-u i 32 GB pamięci wewnętrznej w standardzie eMMC (ok. 26 GB dostępne dla użytkownika). To bardzo, bardzo słabe podzespoły, z ledwością wystarczające do wyświetlania obrazu w 4K/60 FPS. Niestety brak mocy widać tu na każdym kroku; interfejs nie działa z idealną płynnością, uruchamianie aplikacji trwa momentami dłużej, niż byłbym skłonny to zaakceptować, a jeśli uruchomimy po sobie kilka aplikacji, np. skacząc między jednym serwisem VOD, a drugim, to błyskawicznie zabraknie RAM-u i jedna z aplikacji po prostu się wyłączy.
Mając do dyspozycji raptem 32 GB pamięci na dane nie zainstalujemy też zbyt wielu aplikacji, a o pobieraniu treści na wypadek braku połączenia z Siecią czy zabrania projektora do znajomych można po prostu zapomnieć, bo mało co się tu zmieści. Wielka szkoda, bo platforma Android TV daje ogromne możliwości, niestety przy tak słabych podzespołach trudno mówić o efektywnym ich wykorzystaniu.
Z nieznanego mi powodu nie obejrzymy też na tym projektorze nowego Znachora, bo… nie obsługuje on aplikacji Netflix. Wszystkie pozostałe serwisy VOD działają bez zarzutu, ale przy próbie uruchomienia Netfliksa widzimy tylko komunikat, że urządzenie nie jest zoptymalizowane do obsługi tego serwisu. Ufam, że jest to problem, który da się załatwić aktualizacją oprogramowania, bo brak dostępu do najpopularniejszego serwisu streamingowego to jednak spora wada w projektorze za 15 tys. zł.
Wszystkie niedostatki Formovie Theater UST 4K wynagradza jakością obrazu
Wyświetlacz ALPD 4.0 RGB+ jest zdolny do wyświetlania treści w standardzie Dolby Vision, HDR, HDR10+ oraz HLG. Co warto podkreślić, jest to pierwszy na świecie laserowy projektor UST, zdolny odtworzyć standardy Dolby Atmos i Dolby Vision.
Naturalnie nadal mówimy o projektorze, więc nie ma co liczyć na prawdziwą czerń rodem z ekranów OLED, ale kontrast jest na tyle wysoki, by ciemne obszary nie były szare i sprane, ale naprawdę ciemne. Z drugiej strony detale w prześwietleniach wyglądają przepięknie i wyraziście, a jakość obrazu można określić tylko i wyłącznie słowem: „wow”. Nie ma tu żadnych artefaktów, często tożsamych z laserowymi projektorami, jak choćby „efektu tęczy”. Niezależnie od tego, jakiej wielkości obraz rzucamy na ścianę, wygląda on spektakularnie, głównie za sprawą pokrycia szerokiego spektrum barw (107% przestrzeni Rec.2020).
Jeżeli chodzi stricte o jakość obrazka, to jedynym mankamentem, jaki umiem wskazać, jest delikatnie rozmycie krawędzi. Na co dzień nie jest to problematyczne, ale objawia się najmocniej podczas grania, gdy blisko krawędzi wyświetlania znajdują się elementy interfejsu. Wówczas widać, że nie są one tak ostre, jak centrum kadru.
Znajdziemy tu także technologię wygładzania obrazu MEMC. Jakość upłynniania obrazu jest bardzo dobra, jednak zdarzają się momenty, kiedy podniesienie płynności z 24 do 30 czy 60 FPS jest dość odczuwalnie „sztuczne”, ale rzuca się to w oczy najbardziej w treściach, które siłą rzeczy nie są do tego dostosowane, np. japońskich animacjach sprzed kilku lat. Nowości takie jak Jujutsu Kaisen wyglądają na tym projektorze rewelacyjnie mimo tego, że są przecież udostępniane w FullHD.
Gdy włączymy treści wykorzystujące pełnię potencjału tego projektora, np. nowy sezon Jacka Ryana na Amazon Prime, wówczas można tylko zbierać szczękę z podłogi.
Czy ten projektor wart jest 15 tys. zł? Cóż…
…to zależy. Pamiętajmy, że mówimy o urządzeniu zdolnym wyświetlać obraz w rozmiarze 80-150”, a za te pieniądze nie kupimy wysokiej klasy telewizora o zbliżonych gabarytach. Formovie Theater może być sercem nomen-omen domowego kina i właśnie z myślą o takim zastosowaniu został zaprojektowany przede wszystkim. Nie jako dodatek. Nie jako drugie urządzenie w domu. Jako serce dedykowanego pomieszczenia do oglądania filmów i seriali.
I jeśli szukasz właśnie tego typu urządzenia do swojej prywatnej sali kinowej, Formovie Theater UST 4K może zachwycić. Szkoda tej podejrzanie przeciętnej wydajności, ale na szczęście jakość obrazu wynagradza tu wszystkie niedostatki, a to wszystko w nowoczesnym, stylowym opakowaniu.