Wiódł życie w cieniu wojen toczonych przez Karola V i Filipa II Hiszpańskiego, ale jako artysta nie opowiadał się po żadnej ze stron. Stał po stronie człowieka w ogóle. I za wszelką cenę chciał go ulepszyć. Z uporem demaskował wynikające z głupoty wady i grzechy. Wspierał się przy tym przysłowiami, które w XVI-wiecznych Niderlandach cieszyły się wielką popularnością. Ich ilustrowane zbiory poważano tak jak encyklopedie. „Czasy Bruegla to rozwój humanizmu, a humanizm to poszukiwanie sposobu ulepszania człowieka i jego otoczenia, również za pomocą literatury, której narzędziem są właśnie przysłowia. Te krótkie, zwięzłe formy odnoszą się do uświęconej tradycją obyczajowości. Mają za cel okiełznanie ludzkiej moralności” – mówi dr Jan Urbaniak z Katedry Filologii Niderlandzkiej Uniwersytetu Wrocławskiego. „Malarstwo Bruegla to dopełnienie tego literackiego systemu moralizatorskiego. Tak jak kalwińscy duchowni ulepszali człowieka przez Słowo Boże, tak Bruegel czynił to przez obraz” – dodaje. Do dziś przysłowia są w ojczyźnie malarza bardzo popularne. Co prawda już nie pouczają jak dawniej, ale składają hołd moralizatorskiej tradycji. A to ona w dużym stopniu decyduje o tym, jakim narodem są dzisiaj Holendrzy.
Choć sylwetkami targają emocje, twarze na obrazie pozostają beznamiętne, jak u głupca, który spowiada się diabłu (zdradza tajemnice wrogowi) lub u kobiety niosącej ogień i wodę (dwulicowa). Każdy z bohaterów reprezentuje coś, czym malarz pogardza. Bo czy można utożsamiać się z kimś, kto wypróżnia się na świat (gardzi nim) lub wrzuca pieniądze do wody (trwoni je)? „Kobieta w czerwonej sukni (na środku obrazu), która zarzuca swojemu mężczyźnie płaszcz, to ilustracja niderlandzkiego przysłowia: »Zij hangt haar man de blauwe huik om« (dosł. tłum.: Zarzuca swojemu mężowi niebieski płaszcz na oczy). Innymi słowy oszukuje go, zdradza. To dezaprobata dla oszczerstw, kłamstwa, obłudy. Taki archetyp oszukującej swojego męża »wiedźmy « (nid. feeks) znajdujemy już w wieku XV w przypominających burleskę „soterniach” (od niderlandzkiego – „sotternie” – rodzaj średniowiecznej farsy). Coś musiało być na rzeczy w takiej lekkodusznej postawie kobiet, skoro doczekały się swojego literackiego archetypu” – dodaje dr Urbaniak.
Zarówno bierne, jak i aktywne postacie wyrażają absurd, bo ich przerysowana aktywność to i tak tylko zamaskowana bierność. Niestety – umysłowa. „Nie fascynuje mnie sztuka Bruegla, ale w jego twórczości nie chodzi o piękno doznań, lecz o przekaz moralizatorski. A to dzieło jest właśnie moralizatorskim majstersztykiem. Każde z przedstawionych tu przysłów to odrębne studium dokonane przez malarza. Trudno o lepsze oddanie zamierzonego celu” – podsumowuje dr Urbaniak.
Rubaszny chłop
Pietera Bruegla Starszego (ok.1525–1569) zwano Chłopskim, ponieważ czerpał tematy z życia codziennego ludu: wesel, biesiad, kiermaszy. Niektórzy historycy sztuki nazywali go też Rubasznym, ponieważ we wszystkich uwiecznianych wydarzeniach skupiał się na prostocie i wesołości niderlandzkiego ludu.