Gigantyczny pożar elektryka. W Azji mają obawy dotyczące bezpieczeństwa i wprowadzają poważne zmiany

Wieści dotyczące pożaru, za sprawą którego w ogniu stanął elektryczny samochód, wywołały wśród przedstawicieli władz Korei Południowej na tyle duże emocje, że zorganizowano odpowiednie działania.
samochody, samochód
samochody, samochód

Miały one postać konsultacji, w których wzięli udział zarówno urzędnicy państwowi, jak i przedstawiciele największych rynkowych gigantów. Pierwszym z tamtejszych producentów dostarczających elektrycznych samochodów, który został objętymi nowymi wytycznymi, stała się Hyundai Motor Group. 

Czytaj też: Ten materiał stosowano już w starożytnym Rzymie. Teraz naukowcy odkrywają jego niesamowite właściwości

Co zmieniło nowe podejście? Motoryzacyjny gigant miał obowiązek przekazania szczegółowej listy producentów akumulatorów stosowanych w każdym z trzynastu modeli jego elektryków. Tego typu działania stanowią reakcję na wydarzenia, które miały miejsce w tym kraju w niedalekiej przeszłości. Elektryczny Mercedes-Benz, zaparkowany pod jednym z bloków mieszkalnych, stanął w ogniu. 

I być może nie byłoby to wielkim problemem, gdyby nie fakt, że pożar był gaszony przez osiem godzin, a w czasie jego trwania zniszczonych zostało 140 samochodów. Wiele osób zostało ewakuowanych i nie mogło wrócić do swoich domów nawet po opanowaniu sytuacji. Nie powinny więc dziwić kontrowersje, które pojawiły się w lokalnych mediach w związku z feralnymi wydarzeniami.

Debata na temat bezpieczeństwa elektryków rozgorzała w Korei Południowej po tym, jak jeden z takich pojazdów płonął przez osiem godzin. Konieczna okazała się hospitalizacja 23 osób

O tym, iż zagrożenie było realne, najlepiej świadczy informacja wskazująca na konieczność hospitalizacji 23 osób znajdujących się w obrębie pożaru. Znalezienie tymczasowych schronień okazało się nieuniknione w przypadku mieszkańców 46 gospodarstw domowych. Skala zjawiska była więc ogromna, a mówimy przecież o ogniu, który zajął zaledwie jeden elektryczny pojazd.

I to niespecjalnie dużych rozmiarów. Z nagrań monitoringu miejskiego można wywnioskować, iż najpierw z auta zaczął wydobywać się dym, a następnie całkowicie stanęło w ogniu. Co istotne, samochód nie był w momencie wybuchu pożaru w trakcie ładowania. Dodatkowo zwiększa to obawy o bezpieczeństwo, gdyż przyczyna pojawienia się ognia była najwyraźniej wyjątkowo losowa.

Czytaj też: Polakom wzrosły rachunki za prąd, a tam mieli go za darmo. Do tego kraju nie jest daleko

Nie powinna dziwić stanowcza reakcja władz Korei Południowej. Jednym z tematów debaty było to, czy producenci elektrycznych samochodów w tym kraju powinni mieć obowiązek ujawniania informacji na temat dostawców akumulatorów. Do tej pory takiego obowiązku nie było: wystarczyło przekazać dane na temat typu akumulatora i jego podstawowych funkcji. Historyczna okazała się w tym kontekście decyzja Hyundaia, w ramach której przekazano informacje na temat producentów akumulatorów montowanych w każdym z 13 modeli dostarczanych na rynek przez tę firmę. Na podobny krok ma się wkrótce zdecydować Kia Motors. W obu przypadkach mowa o wprowadzeniu funkcji umożliwiających monitorowanie baterii, co miałoby zapobiegać pożarom.