Poszukiwacze zaginionej komnaty

Komnata uległa zniszczeniu podczas bombardowań Królewca. Albo wywieziono ją z miasta i ukryto w bezpiecznym miejscu…

Gdy w 1701 r. książę pruski nałożył królewską koronę, postanowił sprawić sobie królewski prezent. Ściany gabinetu w Charlottenburgu kazał wyłożyć bursztynem. Tak powstała Bursztynowa Komnata, która wskutek różnych zrządzeń losu z Charlottenburga trafiła najpierw do Petersburga, później do Carskiego Sioła, a w końcu do Królewca, gdzie była jeszcze w 1944 r. Gdy w oddali dały się słyszeć odgłosy nadciągającego frontu, Niemcy zdemontowali komnatę i zapakowali ją do 24 skrzyń. Odtąd jedno z najcenniejszych dzieł stworzonych przez człowieka przepadło. Co się z nim stało? Poszukiwacze skarbów nie mają watpliwości, że ewakuacja powiodła się i że Bursztynowa Komnata została ukryta. Przemawia za tym wypowiedź syna dr. Alfreda Rhode, dyrektora Pruskiego Muzeum w Królewcu. W styczniu 1945 r. usłyszał on z ust ojca informację, że bursztynowy skarb wywieziono w bezpieczne miejsce. Jeśli tak, to może komnata wciąż czeka na swego odkrywcę?  Miejsc, w których Bursztynowa Komnata hipotetycznie może się znajdować, jest ok. 200, a wciąż przybywają nowe. Dzieła szukano nie tylko w Europie, ale też w Argentynie i na Grenlandii. W samej Polsce jest około 50 miejsc, w których „na dziewięćdziesiąt procent” skarb się znajduje. Oto najciekawsze spośród nich.

ZASYPANE TUNELE

[BOLKÓWWOJ. DOLNOŚLĄSKIE, POW. JAWORSKI]

Na listę miejsc, w których Niemcy mogli ukryć Bursztynową Komnatę, zamek piastowski w Bolkowie trafił w 2000 r. za sprawą historyka Stanisława Stulina. W swojej książce powołał się on na wspomnienia tajemniczego Czesława H., który dowiedział się od Niemców, że w listopadzie 1944 r. na rynku w Bolkowie  widziano  17 ciężarówek oczekujących na wjazd na zamek. Wyładowane były skrzyniami, a z dwóch uszkodzonych wystawały bursztynowe płyty. 

Według Czesława H. pod zamkiem biegły dwa tunele. Jeden miał ponad 2 km, drugi tylko 600 m. O tunelu wspomina też miejscowa legenda. Według niej Bolków był połączony podziemnym przejściem z zamkiem w Świnach. Ponoć po ukryciu Bursztynowej Komnaty i innych skarbów Niemcy zabetonowali przejście, a wszelkie ślady po nim zasypali ziemią i piaskiem. Aby potwierdzić lub wykluczyć teorię Stulina, w październiku 2000 r. przeprowadzono na zamku badania georadarowe. Okazało się, że pod budowlą w istocie znajduje się podziemne pomieszczenie. Nie wiadomo, czy jest w nim Bursztynowa Komnata.

SKARBY KSIĘCIA ZU DOHNA

[Słobity, woj. warmińsko-mazurskie, pow. braniewski]

Wspomniany dr Alfred Rhode zwrócił się w 1944 r. do księcia Aleksandra zu Dohna ze Słobit z pytaniem, czy może zdeponować Bursztynową Komnatę w podziemiach jego pałacu, ale uzyskał odpowiedź odmowną. Nie znaczy to jednak, że książę nie przechował u siebie skarbu zimą, wiadomo przecież, że brał udział w ukrywaniu części zbiorów z Malborka. W styczniu 1945 r. w Słobitach przebywał krewny gospodarza Ernst Otto hrabia von Solms-Laubach, który na froncie wschodnim odpowiadał za zabezpieczanie zdobytych dzieł sztuki. Towarzyszył mu dr Hans Weihrauch, który w Carskim Siole demontował Bursztynową Komnatę. Przybyli do Słobit, by wywieźć z pałacu gromadzone tu od wielu pokoleń zbiory. Część ewakuowano już w 1943 r., ale wiele pozostało jeszcze do wywiezienia. Przypuszczalnie część z nich ukryli. Niektóre padły łupem żołnierzy radzieckich, którzy najpierw ograbili pałac, a następnie go podpalili. Dziś wśród wypalonych zgliszcz budowli rezydują jedynie miejscowi pijacy, a podziemia zalane są wodą. 

Nie wszystko jest jednak stracone. Książę zu Dohna niektóre swe skarby potrafił dobrze ukryć. Po wojnie dzięki wskazówkom, które przesłał swojemu byłemu ogrodnikowi, zdołano odnaleźć niektóre przedmioty. Czy były to wszystkie skarby ukryte przez księcia? Wątpliwe.

PAŁAC VON SCHWERINÓW

[Dzikowo Iłowiecko, woj. warmińsko-mazurskie, pow. bartoszycki]

D zikowo znalazło się na liście poszukiwaczy Bursztynowej Komnaty z kilku powodów. Po pierwsze w 1944 r. przybył tu osobiście dr Rhode z transportem skrzyń. Po drugie rok później Rosjanie schwytali ponoć w okolicy esesmana w kobiecym przebraniu. Miał przy sobie plany jakiegoś pałacu, lecz zanim go przesłuchano, wysadził się w powietrze granatem. I po trzecie wreszcie Emma Lupp, burmistrz Koppenbrück w byłym NRD, wysłała pod koniec lat 50. do radzieckich poszukiwaczy zaginionej komnaty list z interesującą wskazówką. Otóż pewien polski jeniec wojenny powiadomił ją, że na początku 1945 r. wysłano z Królewca wagon z dziełami sztuki, które zamurowano w piwnicach zamku w powiecie Landsberg. Tak przed wojną nazywało się Górowo Iławeckie. Co prawda nigdy nie było stolicą powiatu, ale w leżącym nieopodal Dzikowie stał okazały pałac rodziny von Schwerin. Niestety, pozostały po nim tylko porosłe krzakami ruiny i zasypane gruzem piwnice.

PODZIEMIA BISKUPIEJ GÓRKI

[Gdańsk, woj. pomorskie]

Wśród poszukiwaczy skarbów są tacy, którzy wierzą, że z oblężonego Królewca Bursztynowa Komnata dotarła do Gdańska i tutaj została zdeponowana. W samym Gdańsku jest wiele miejsc, w których Niemcy mogliby ją ukryć. Wyobraźnię najbardziej rozpala Biskupia Górka, wzniesienie w centrum miasta, przebiegające na granicy dzielnic Śródmieście i Chełm. Począwszy od XVII w., miejsce to zaczęto pokrywać systemem różnych fortyfikacji, a w XIX w. pobudowano między innymi podziemne schrony i tunele. Niektóre z nich dotrwały do dzisiaj. Przetrwała na przykład podziemna klatka schodowa, która z dawnej reduty koszarowej prowadziła do stóp wzniesienia.

 

Być może skarb spoczywa w którymś z wraków na dnie Zatoki Gdańskiej. Przecież jeżeli Niemcy wiedzieli, że Gdańsk prędzej czy później zajmą Rosjanie, to Bursztynową Komnatę musieli jakoś z niego wywieźć. Być może na pokładzie zatopionego przez Rosjan Wilhelma Gustloffa byli nie tylko uciekający przed nieprzyjacielem pasażerowie, ale też Bursztynowa Komnata. Spoczywającym nieopodal Ławicy Słupskiej wrakiem zainteresował się w 2003 r. odkrywca Titanica dr Robert Ballard. Zawinął nawet ze swym zespołem do portu w Ustce, po czym odpłynął po kilku dniach badań głębinowych. Czy cokolwiek znalazł, nie wiadomo.

NA POKŁADZIE JUNKERSÓW

[Toruń, woj. kujawsko-pomorskie]

Pilot transportowego Junkersa Ju-52  Peter Wählisch w swoich wspomnieniach sugeruje, że w styczniu 1945 r. komendant twierdzy Toruń gen. Reinefarth wydał rozkaz przetransportowania 27 skrzyń z Torunia do Reriku pod Wustrowem. Ponieważ w samolocie pilotowanym przez Wählischa mieściło się tylko 11 skrzyń, pozostałe załadowano do drugiego junkersa. Wählisch twierdził, że w skrzyniach były wyroby z bursztynu, najprawdopodobniej właśnie Bursztynowa Komnata. Samoloty miały wystartować 19 stycznia 1945 r., jednak Rosjanie wcześniej przystąpili do ataku na twierdzę i lotnisko. Samoloty zostały ponoć zniszczone. 

10 METRÓW POD WIEŻĄ

[Pasłęk, woj. warmińsko-mazurskie, pow. elbląski]

N a kryjówkę dla Bursztynowej Komnaty idealnie nadawał się oddalony zaledwie 16 km od Słobit pokrzyżacki zamek w Pasłęku. Było tutaj dostatecznie dużo miejsca dla 24 skrzyń wypchanych bursztynem, w podziemiach twierdzy panował korzystny mikroklimat, a gauleiter Koch ściśle związany był z Pasłękiem. Tutaj rezydowała część jego rodziny, a w pobliskim Topolnie miał swój majątek. 

Poza tym są jeszcze relacje świadków. Ludzie, którzy tutaj mieszkali, twierdzili, że jesienią i zimą 1944 r. wielokrotnie na zamkowy dziedziniec wjeżdżały ciężarówki załadowane skrzyniami. Żołnierze wnosili je do wnętrza zamku, po czym samochody odjeżdżały. Czy w skrzyniach znajdowała się Bursztynowa Komnata? Poszukiwacze skarbów są tego niemal pewni, a ich wiarę wzmocniły wyniki badań dwóch radiestetów. W 1980 r. Edward Trusielewicz stwierdził, że bursztynowy skarb znajduje się na głębokości ok. 10 m pod północno-wschodnią wieżą zamku i rewelacje te potwierdził inny radiesteta dr Lucjan Nowak. Stwierdził on, że pod wspomnianą wieżą wyczuł obecność ok. tony bursztynu. Pomieszczenie, w którym miałby się znajdować, jest zamurowane, a dojście do niego zaminowane. Według wcześniejszej wizji jasnowidza ojca Klimuszki Bursztynowa Komnata rzeczywiście została ukryta w jakimś zamku w byłych Prusach, jednak spłonęła już w 1945 r. 

NA DNIE JEZIORA

[Resko Przymorskie, woj. zachodniopomorskie, pow. gryficki]

Przed wojną Rogowo było spokojną osadą rybacką, jednak w 1936 r. Niemcy zaczęli tu budować osiedle koszarowe i bazę lotniczą. Odtąd pobliskie jezioro Resko Przymorskie zaczęło pełnić rolę lądowiska dla wodnopłatowców miejscowego pułku rozpoznania lotniczego.

Rosjanie pojawili się tutaj na początku marca 1945 r. Dotarli już do brzegów jeziora, kiedy zauważyli nadlatującego od wschodu transportowego Junkersa Ju-52. Pilot podchodził do lądowania, ale kiedy dostrzegł, że znalazł się na linii frontu, próbował poderwać maszynę. Bez powodzenia. Samolot został trafiony i spadł do jeziora nieopodal pozycji niemieckich. Pomimo ostrzału Niemcy próbowali go wyciągnąć. Przymocowane do czołgów liny zamierzali owinąć wokół wystającego jeszcze z wody samolotu, ale manewr się nie powiódł. Samolot zatonął. 

Dlaczego Niemcy z takim poświęceniem ratowali junkersa? Są tacy, którzy sądzą, że w jego luku znajdowała się Bursztynowa Komnata. Twierdził tak płk Nowikow, który po wojnie dowodził jednostką stacjonującą w pobliżu Rogowa – taką historię usłyszał od schwytanych jeńców. W latach 80. zawiązała się polsko-rosyjska grupa, która kierując się wskazówkami Nowikowa, przeszukiwała  dno jeziora. Bezskutecznie.