Ta żyła pojawia się na moim czole zawsze wtedy, gdy dzieje się coś trudnego, złego, niedobrego, kiedy ktoś z mojego otoczenia mówi mi: „Asia zobaczysz… w tym na pewno jest jakiś sens. To na pewno cię rozwinie”. Taki trik psychologiczny, który stosujemy my psychologowie, więc stosowanie tego wobec nas to jak kradzież i zwrot z reklamacją jednocześnie. Żartuję 😉 To nie trik. To jest zawsze prawda tyle, że czasem nie od razu.
Żaden z tych naszych „prywatnych Coelho” mówiąc: „kiedyś to się poukłada w całość i zobaczysz, po co to było w twoim życiu” nie kłamie. Wszystkie nasze doświadczenia mają sens. Nie wszystkie od razu i nie wszystkie taki, jaki byśmy chcieli, żeby miał, ale wszystko ma jakiś sens. Jaki? A to już pytanie do każdego z nas, bo to my im ten sens nadajemy.
To najpierw napiszę jak człowiek, a potem dopiero jako psycholog. Kiedy mi źle, kiedy coś co planowałam się sypie, relacja nad którą pracowałam się roztapia, choroba poważnie dotyka rodzinę, a projekt w który włożyłam ogrom wysiłku jest zatrzymany, chce mi się opaść na podłogę i powiedzieć jak Pazura w filmie „Zakochani”: „Pierdolę, nie jadę!”. Nie chce słyszeć wtedy o tym, że to mi doda sił, albo rozwinie, albo zaprosi do czegoś nowego. Wtedy chcę słyszeć, że jest do dupy, lepiej nie będzie, nic nie ma sensu a świat jest zły i jednorożce nie istnieją. Dopiero po tym jak ktoś z czułością uzna moją perspektywę absolutnej beznadziei, mogę dać się zaprosić do mądrości życiowych o poważnej nucie – czyli do szukania sensu w każdej sytuacji.
Uwaga! W tym momencie tekstu klawisze laptopa przejmuje teraz psycholog we mnie.
Kiedy dzieje się trudność, kiedy na świat, kraj, miasto, dom, rodzinę spada pandemia, to cierpliwie zbudowana rzeczywistość burzy się jak domek z kart. Takie mocne doświadczenia emocjonalne, trwałą zmianę spowodowaną gwałtownym i przykrym przeżyciem nazywamy w psychologii traumą. Z powodzeniem możemy mianować COVID-19 dla wielu z nas zjawiskiem traumatycznym.
Częściej mówi się o tej ciemnej stronie traumy, rzadziej o jasnej – a szkoda. Pandemia, zmiana pracy, choroba, śmierć, rozstanie, rozwód, bankructwo – te wszystkie okoliczności mogą stać się początkiem głębokiej transformacji ostatecznie prowadzącej do pięknego wzrostu. Nazywamy to zjawisko „Post Traumatic Growth”.
W połowie lat 90., kiedy część z nas odkrywała „Beverly Hills 90210”, niejaki Tedeschi i Calhoun odkryli właśnie to zjawisko. Podobnie jak Brenda w Dylanie, tak i ja zakochałam się w tej odsłonie po-traumatycznej. Chodzi w tym o to, że istnieją ludzie, u których owoc przejścia przez traumę to wzrost, rozwój, pozytywna zmiana. Ludzie definiują siebie na nowo, odkrywają moce, których nie byli świadomi i mają większą jasność w tym, jak chcą żyć. Doceniają bardziej życie, budują lepsze relacje, otwierają nowe ścieżki w życiu, budują siłę wewnętrzną i wzmacniają sferę duchową. Jak mawia Joey z Przyjaciół „What’s not to like?”.
Aż kusi więc pytanie – na progu 2020 i 2021 – co zrobić, jak żyć, żeby te zdarzenia trudne, które nas jeszcze czekają, były nawozem dla post-traumatycznego wzrostu? Otóż sprawa jest prosta! Żartuję. W psychologii nic takie nie jest, bo wszystko od siebie zależy.
A tak serio, to można się przygotować – trochę jak sportowiec do zawodów. Po prostu trzeba trenować ogólną sprawność. Pytacie co dokładnie trenować? To ja wam powiem, jak na rasowego psychologa przystało, co:
– w sferze osobistej: dbanie o zdrowie, poczucie własnej skuteczności, regulację emocjonalną, wyrażanie siebie, pewność siebie, samoakceptację
– w sferze otoczenia: budowanie zdrowych relacji w rodzinie, pielęgnowanie relacji osobistych, dbanie o przyjaciół, rozwijanie się i uczenie od nauczycieli wszelkiej maści, posiadanie realnej społeczności wokół siebie, dbanie o zasoby finansowe.
Jedna i druga lista jest zacna i dość ambitna, ale możliwa do zrealizowania. Trzeba tylko trochę świadomości, odrobinę chęci, garść wiary i przyjaciół, którzy przyjdą z winem i powiedzą do nas leżących na podłodze: „Tak, wiemy, życie nie ma sensu.”. Poleżą tam chwilę z nami, a potem powiedzą: „Wstawaj i zabieramy się za poszukiwanie sensu tego wszystkiego.”. Bo wszystko ma sens. Nawet „Bevery Hills 90210”, „Pokolenia” i „Dynastia” miały. Jakiś.