Wstęp do utrzymywania pokoju w regionie. Myśliwce F-35 sprawią, że Polska zacznie się liczyć
Potęgi światowe pokroju Stanów Zjednoczonych mają jednego szczególnego asa w rękawie. Broń atomową, która została rozproszona na trzy filary, bo obejmuje pociski balistyczne wystrzeliwane z lądowych silosów, inne pociski balistyczne wystrzeliwane z pokładu okrętów podwodnych i wreszcie bomby przenoszone bombowcami. Nie oznacza to jednak, że USA bazuje tylko na tych trzech formach dostarczania broni atomowych na cele. W tej akurat kwestii ogromną rolę odegra również myśliwiec F-35, który został zaprojektowany jako samolot o podwójnej zdolności, co oznacza, że może przenosić zarówno broń konwencjonalną, jak i nuklearną.
Czytaj też: Polska buduje okręty wojenne i ma co do tego wielkie plany
Oczekuje się, że F-35 będą uzbrojone w grawitacyjną broń jądrową B61-12, która jest zmodernizowaną wersją bomb serii B61, służących od lat 60-tych i może zostać ustawiona na wygenerowanie wybuchów o mocy od 0,3 do 50 kiloton. Nie jest to jednak zdolność, która została zapewniona temu typowi myśliwca już w momencie produkcji. W praktyce F-35A zakończył pierwszą pełną demonstrację systemu uzbrojenia i proces certyfikacji projektu jądrowego w 2021 roku, zrzucając wspólne zespoły testowe B61-12 (JTA), które naśladują rzeczywistą taktyczną broń jądrową. Kolejnym krokiem jest certyfikacja operacyjna, która ma zostać osiągnięta już w pierwszych miesiącach obecnego roku.
Czytaj też: Polska nie do zniszczenia. Będziemy zestrzeliwać pociski, jak kaczki
Kiedy już F-35 będzie mógł oficjalnie latać z bombami atomowymi, wkroczymy tak naprawdę w nową erę odstraszania, bo te dokładnie myśliwce są przedstawicielami 5. generacji, którą określają m.in. cechy stealth, gwarantujące uniknięcie wrogich systemów obrony przeciwlotniczej. Oznacza to tyle, że F-35 może wlecieć na teren nawet najlepiej chronionego kraju i ot tak zrzucić bombę atomową na kluczowe dla wrogiego wojska cele. Takich metod odstraszania jeszcze świat nie widział i Polska tym bardziej, a tak się składa, że w 2020 roku podpisaliśmy umowę z USA na dostawę 32 egzemplarzy F-35A za 4,6 miliarda dolarów.
Czytaj też: Polska wzmacnia swoje lotnictwo. Nowe maszyny trafiły w ręce naszych pilotów
Oczywiście w umowie nie ma mowy o tym, że te myśliwce kiedykolwiek będą mogły polecieć z bronią atomową, ale w praktyce będzie to pierwszy sprzęt w rękach Polski, którym będzie można przeprowadzić atak nuklearny na wrogie państwo. Sami wprawdzie tego typu broni nie mamy, ale jako członek NATO, kiedyś możemy się jej doczekać, co zważywszy na pozycję geograficzną, byłoby znaczącą zmianą na arenie geopolitycznej. Zdolność przeprowadzania ataków jądrowych jest bowiem ciągle najważniejszym elementem odstraszania potencjalnych wrogów i tym samym jest to gwarant suwerenności kraju.