Pogadaj z maluchem

Mamo, podaj mi książeczkę o misiu albo lepiej czerwony samochodzik. Leży na górnej półce – mówi ośmiomiesięczna Ala. Żart? Błąd w druku? Ani jedno, ani drugie

Entuzjaści prześcigają się w argumentach i zachwytach, fora internetowe uginają się pod ciężarem dyskusji, a coraz więcej pełnych zapału rodziców zaczyna ćwiczyć pierwsze słowa ze swoimi kilkumiesięcznymi dziećmi. Ich doświadczenia pokazują, że określenie „niemowlę” jest z gruntu fałszywe – maluchy nie są nieme! Potrafią się porozumiewać, tyle że… językiem migowym.

„Julek nauczył się pokazywać, że chce jeść i nawet te sceptycznie nastawione do migania osoby z naszej rodziny, widząc to, zmieniają zdanie” – pisze na forum internetowym Magdalena. „Migam do dziecka od ładnych kilku miesięcy i efekty są zdumiewające. Mały szybko nauczył się znaków (czy migów) i mimo że nie mówił jeszcze, potrafiliśmy się porozumieć. Bardzo polecam. Lena”. „Dzisiaj szłam z synkiem na górę i zapytałam go, czy chce coś jeść, czy już idzie spać, pokazał, że coś zje. Potem zmieniłam mu pieluchę i powiedziałam, że idzie spać, a on potwierdził to, pokazując znak spania. Wcześniej bawił się w pokoju i usłyszał, jak pies zaszczekał na podwórku, więc pokazał znak pieska, a jak dawałam psu jeść, pokazał: pies i jeść. Wieczorem zrobił pa pa i pokazał spać – więc go zaniosłam do łóżeczka. To tylko dzisiejszy dzień, syn ma prawie 16 miesięcy i od pół roku uczę go migania” – pisze inna internautka na forum.

PIERWSZY JEST GEST

Ameryka, lata 70. XX w. Psycholog Joseph Garcia, tłumacz amerykańskiego języka migowego i przyjaciel głuchych, zwraca uwagę, że niesłyszący rodzice szybciej porozumiewają się ze swoimi dziećmi niż rodzice słyszący, którzy nie posługują się językiem migowym. Rozpoczyna więc badania na zdrowych dzieciach, próbując wykorzystywać znaki języka migowego do komunikacji już z sześciomiesięcznymi niemowlętami. Tak powstaje metoda Sign2Baby, do Polski przeniesiona i opracowana przez naukowców Uniwersytetu Warszawskiego jako bobomigi. Pozwala na porozumiewanie się z bardzo małymi dziećmi właśnie za pomocą znaków języka migowego.

Metoda ta zakłada, że nasz mózg jest gotowy do „rozmowy” dużo wcześniej, niż gdy wypowiadamy pierwsze słowa i zdania (co następuje z reguły w drugim roku życia). Twórcy i zwolennicy bobomigów przytaczają przykłady 8–10-miesięcznych dzieci, które za pomocą znaków pokazywanych dłońmi są w stanie wyrazić swoje pragnienia i emocje. Maluchy opanowują bowiem precyzyjne ruchy rąk stosunkowo wcześnie – gdy tylko są w stanie utrzymać pozycję siedzącą, a więc mniej więcej w ósmym miesiącu. Natomiast kontrolowanie licznych mięśni odpowiedzialnych za proces mówienia jest o wiele trudniejsze. Nic dziwnego, że doskonalenie tej sztuki trwa kilkanaście miesięcy.

TRENING DLA PÓŁKUL

Jednym z koronnych argumentów przemawiających za bobomigami jest specjalizacja półkul mózgowych. W uproszczeniu: lewa zwykle odpowiada za język mówiony, prawa – za myślenie obrazowe. Wizualno-przestrzenny język migowy miałby więc być doskonałym ćwiczeniem synchronizacji obu półkul. Badania wykazują, że dzieci, do których migano w wieku niemowlęcym i wczesnym dzieciństwie, dzięki treningowi mózgu rozwijają się lepiej i szybciej, mają wyższy iloraz inteligencji niż ich rówieśnicy, u których mowa rozwijała się bez języka migowego. Autorka polskiego projektu doktorantka UW Danuta Mikulska dowodzi, że dzięki miganiu i, co za tym idzie, lepszej synchronizacji półkul mózgowych kształtuje się orientacja przestrzenna i koordynacja oko–ręka. Poprawia się też pamięć, rozwija wyobraźnia i zdolność koncentracji, łatwiej przychodzi nauka czytania, pisania, liczenia i do minimum zmniejsza się ryzyko dysleksji.

MÓW I POKAZUJ

Od czego zacząć? Od mówienia podpartego gestem. Mówimy do dziecka, jednocześnie używając gestów języka migowego lub wymyślonych przez siebie, a oznaczających podstawowe przedmioty z otoczenia dziecka, czynności, potrzeby, emocje. Wprowadzanie gestów-symboli można zacząć już u noworodka, trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość, bo na odpowiedź będziemy musieli zaczekać do około 7.–8. miesiąca życia. Wcześniej dziecko fizycznie nie jest zdolne do powtórzenia gestu ani tym bardziej zainicjowania go. Półroczny maluch zaczyna rozpoznawać znaki i stopniowo sam zacznie ich używać, zwłaszcza między 10. a 18. miesiącem. Bobomigi mają wspierać rozwój mowy dziecka, a nie go blokować. Dlatego najważniejsza zasada brzmi: kiedy migasz – mów! Między 18. a 24. miesiącem życia gesty powinny stopniowo, ale zdecydowanie, ustępować miejsca mowie.

Po co to wszystko? Żeby jak najwcześniej porozumiewać się z dzieckiem, zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa, poczucie że jest rozumiane. Dlaczego więc nie spróbować przetrzeć nowego szlaku? Przeciwnicy twierdzą, że zdrowe, słyszące dziecko ma uczyć się mówić, a nie pokazywać, i że bobomigi to – owszem – skuteczna metoda, ale nie wspierania rozwoju mowy, lecz jej blokowania. Może się bowiem okazać, że maluch, który z powodzeniem porozumiewał się z otoczeniem – migając, nie będzie czuł potrzeby werbalizacji myśli i naukę mowy potraktuje jako całkowicie zbędną.

OD RĘKI DO SŁOWA

 

Pewnie mogłoby się tak stać, gdybyśmy zapomnieli, że rąk i języka mamy używać jednocześnie, a więc mowę wspierać gestem, nie odwrotnie! Przychodzimy na świat z zakodowaną potrzebą gestykulacji. Tłumaczą to niedawne doniesienia naukowe, wedle których mowa człowieka rozwinęła się z gestów właśnie! Nasz mózg osiągnął dzisiejsze rozmiary i przybliżoną do współczesnej liczbę szarych komórek ok. 200 tys. lat temu, a mowa rozwinęła się dopiero 50 tys. lat temu. Przez prawie 150 tysięcy lat byliśmy więc praktycznie niemi – porozumiewaliśmy się rękami. Dlatego właśnie wewnętrzna część naszych dłoni – bez względu na kolor skóry – pozostaje jasna, by dłonie były widoczne po zmroku. Do podobnych wniosków prowadzą też badania czynności kory mózgowej. Neurony sterujące ruchami dłoni znajdują się bardzo blisko tych, które zawiadują mięśniami aparatu mowy. Badania wykazują, że intensywne używanie dłoni może więc niejako przy okazji „ćwiczyć” te części mózgu, dzięki którym dziecko może mówić.

Rozwój dziecka potwierdza tylko naszą wrodzoną skłonność do gestykulacji. Na długo przed pojawieniem się pierwszych słów dziecko wyciąga rączki, prosząc, by je przytulić, wskaże palcem przedmiot, o który prosi, pomacha na pożegnanie. Dlatego twórcy metody Sign2Baby argumentują: gest jest naturalnym etapem w rozwoju dziecka, należy go tylko umiejętnie wzbogacić, wyeksponować, rozwinąć. Badania i wypowiedzi rodziców dowodzą, że już ośmiomiesięczne niemowlę jest w stanie poinformować nas o swoich potrzebach i uczuciach, a słownik rocznego malucha może zawierać nawet kilkadziesiąt znaków. Brzmi to rewolucyjnie, zwłaszcza że w przeciętnym rozwoju mowy dziecka pierwsze urodziny to czas wypowiadania kilku bardzo prostych słów, typu: mama, tata, dada, baba.

SPOSÓB NA GENIUSZA?

Oczywiście niemowlęta „niemigające” także wysyłają do nas informacje o swoich potrzebach, pragnieniach, uczuciach, a każda mama doskonale rozpozna, czy płacz jej dziecka oznacza głód, ból, zmęczenie, czy potrzebę bliskości. Dobry obserwator zauważy z pewnością mnóstwo znaków wysyłanych przez dziecko i świetnie się z nim porozumie. To prawda. I jak we wszystkim – warto i w miganiu zachować umiar.

Twórcy metody podkreślają, że bobomigi to nie sposób na wychowanie geniusza. To mądra zabawa, przygoda, ciekawe doświadczenie, nowa, jeszcze niewydeptana ścieżka do umysłu niemowlaka, umysłu, który wciąż pozostaje dla nas zagadką.

Patrycja Nocoń

Autorka jest logopedą, prowadzi terapię mowy pacjentów z uszkodzeniami mózgu, a także muzykoterapię pacjentów w stanach śpiączkowych. Robi specjalizację z neurologopedii.