Kobieta opuściła miejsce izolacji 12 kwietnia i już wtedy stało się jasne, że pobyt w jaskini wpłynął na to, jak uczestniczka eksperymentu postrzega czas. Jak przyznała w pierwszych rozmowach, wydawało jej się, że w momencie, gdy dotarł do niej zespół z zewnątrz, minęło znacznie mniej czasu. Jej zdaniem pobyt w jaskini trwał około 160-170 dni, a nie półtora roku. Całkiem spory rozstrzał, nieprawdaż?
Czytaj też: Czterodniowy tydzień pracy ma kolejnego sprzymierzeńca. Urlopowicze sporo na tym zyskują
W międzyczasie Flamini dokumentowała swoje odczucia oraz doświadczenia pojawiające się w czasie tej przerażającej misji. Teraz głos w sprawie zabrała natomiast Ruth Ogden z Liverpool John Moores University. Jak wyjaśnia badaczka, nasze poczucie czasu zazwyczaj opiera się na cyklach związanych ze wschodami i zachodami słońca. Pod ziemią, gdzie nie da się dostrzec nieba, możliwość obserwacji tych cykli rzecz jasna zanika.
Skąd więc wziąć pojęcie o tym, jaki jest dzień i ile czasu minęło od wybranego momentu? Pewnym wsparciem mogą być nasze wspomnienia. Na podstawie liczby doświadczeń zapamiętanych z danego wydarzenia możemy wykreować pewien wskaźnik ilości upływającego czasu. Im więcej wspomnień tworzymy w danym okresie, tym dłużej wydaje się ono trwać.
Pobyt Flamini w jaskini rozpoczął się 21 listopada 2021 roku i miał potrwać pięćset dni
Jak pewnie wiecie po samych sobie, takie podejście może być mało wydajne. Innymi słowy, dni wypełnione mnóstwem nowych i ekscytujących wydarzeń są zazwyczaj pamiętane jako dłuższe. Z kolei te monotonne, w których nie działo się nic szczególnego, wydają się niemiłosiernie dłużyć. W kontekście określania upływającego czasu takie pułapki psychologiczne stanowią poważne utrudnienie.
Oczywiście przebywając w tak skrajnej izolacji trudno o punkty odniesienia oparte na konkretnych wspomnieniach. Flamini przegapiła między innymi wybuch wojny za naszą wschodnią granicą czy zniesienie pandemicznych restrykcji. Jak przyznała uczestniczka eksperymentu, mentalnie wciąż pozostawała w dniu 21 listopada 2021 roku i nie wie nic o tym, co się w międzyczasie wydarzyło.
Czytaj też: Alergia na pyłki coraz groźniejsza. Jedna tabletka może nie wystarczyć
Warto podkreślić, że Hiszpanka nie była pierwszą osobą, która zdecydowała się na udział w tak mrożącej krew w żyłach misji. W latach 60. i 70. ubiegłego wieku podobny eksperyment przeprowadził francuski naukowiec Michel Siffre. Jego wyprawy były jednak nieco krótsze, ponieważ trwały kolejne dwa i sześć miesięcy. Badacz z kraju nad Sekwaną również zgłosił problemy z orientacją czasową, a takowych doświadczali nawet ludzie przebywający na kwarantannie związanej z COVID-19. Dezorientacja czasowa jest również typowa dla osób odbywających karę w postaci więzienia.
Mając konkretny i zaplanowany rozkład dnia, nieco łatwiej jest nam zorientować się co do upływu czasu. W przypadku Flamini było to znacznie bardziej płynne. Kobieta mogła jeść, spać i czytać kiedy chciała. W jej harmonogramie znalazło się też miejsca dla malarstwa, ćwiczeń i opisywania tego, czego doświadczała. W pewnym momencie kompletnie przestała zwracać uwagę na to, jak wiele czasu mogło upłynąć. Ostatecznie wydawało jej się, że do końca misji pozostało jeszcze wiele czasu, choć w rzeczywistości minęło pięćset dni od jej rozpoczęcia.