Tradycja „błękitnej krwi”, choć już tylko w formie legendy, żywa jest w Hiszpanii do dziś. Przypomniał o niej w rozmowie z „Focusem Historia” Robert Lacey, autor książki „Arystokraci”. O korzeniach pojęcia „błękitna krew” miał mu opowiedzieć hiszpański szlachcic, pokazując… własny nadgarstek. W czasach rekonkwisty potrzebowałby jeszcze jednego rekwizytu – miecza.
ŻYŁA PRAWDĘ Cl POWIE
W Archivo Histórico Nacional, hiszpańskim archiwum państwowym, przetrwały dokumenty opisujące obyczaj przyjmowania rycerzy do średniowiecznego zakonu Orden de Santiago. Zakon św. Jakuba powstał w XII wieku do walki z Maurami i do opieki nad pielgrzymami wędrującymi do Santiago de Compostela. W jego szeregi wstępowali wybrańcy, którzy potrafili udowodnić szlacheckie pochodzenie, co w praktyce oznaczało, że nikt w ich rodzinie do czwartego pokolenia wstecz nie splamił się pracą na roli ani w rzemiośle. Dla pewności przepytywano ich krewnych, a nawet sąsiadów.
Jak przeprowadzano próbę „błękitnej krwi”? Dobywano miecza i pokazywano nadgarstek. „Ludzie dobrze urodzeni, którzy na co dzień nie pracowali w polu, mieli śnieżnobiałą skórę, przez którą prześwitywały po prostu niebieskie żyły. To był dowód na szlacheckie pochodzenie, ale i na brak związków ze śniadymi z natury Maurami – tłumaczy dr Enriąueta Vila, historyk Ameryk z Hiszpańskiej Narodowej Radyds. Badań (CSIC). – Właśnie z tego powodu ukuto określenie »błękitna krew«. Szybko przejęły je inne europejskie języki: Francuzi mają swoją »sang bleu«, a Anglicy »blue blood«”.
EKSKLUZYWNE BLADE TWARZE
W upalnym klimacie Półwyspu Iberyjskiego o mleczny kolor skóry trzeba było szczególnie dbać. Hiszpańskie szlachcianki uciekały do cienia w swoich mrocznych zamkach, broniąc się w ten sposób przed plebejską opalenizną. XIV-wieczny poeta Juan Ruiz w „Księdze o dobrej miłości” (po hiszp. Libro de hien amor) opisuje ówczesny ideał kobiecej urody, do którego klucz stanowiła właśnie bladość twarzy.
Co ciekawe, zwyczaj unikania słońca rozpowszechnił się również wśród arystokracji z zimniejszych krajów Europy, a blada skóra, przez którą prześwitywały niebieskie żyły, stała się tak jak w Hiszpanii wyznacznikiem kobiecego piękna. Damy bieliły twarz i dłonie (taki zwyczaj miała choćby król owa Anglii Elżbieta I) albo uciekały się do dziwnych diet na bazie octu, aby ich cera stała się wręcz trupio blada. Książę de Saint-Simone w słynnych „Pamiętnikach” opisuje księżniczkę Montauban i jej twarz „w makijażu, w odcieniach bieli i różu, z rozlicznymi pieprzykami z czarnego aksamitu oraz [przyozdobioną] niebieskimi wstążeczkami, celem podkreślenia żył i arystokratycznej przezroczystości swojej karnacji”.
Francuzi nie tak łatwo przyznają się jednak do zapożyczenia ideału urody i „błękitnej krwi” od Hiszpanów dopiero tworzących swoją państwowość w średniowieczu. „Idea bladości i delikatności skóry nie powstała jedynie na Półwyspie Iberyjskim wskutek kontaktu z ciemnoskórymi Maurami – przekonuje w rozmowie z „Focusem Hisoria” Arlette Jouanna, historyk średniowiecza. – We Francji służyła przede wszystkim zaznaczeniu różnicy pomiędzy włościanami, opalonymi przy pracy w polu, a przedstawicielami szlachty, którzy słońca mogli unikać. Rozróżnienie to pogłębia się w trakcie XVII i XVIII wieku”. Hiszpanie oczywiście obstają przy swoim. Według dr Vili zwyczaj obnażania nadgarstka i demonstrowania bladej skóry pojawił się już na początku rekonkwisty, w IX wieku, a przetrwał aż do XVI wieku.
Czemu służył ten cały teatr? Jak pisze w książce „The Politics of Aristocratic Empi- res (po poi. Polityka arystokratycznych imperiów) John H. Kautsky, bez prostego pojęcia „błękitnej krwi” hiszpańskiej arystokracji byłoby trudniej udowodnić biologiczną wyższość i zbudować swój wyjątkowy status. Oczywiście gdyby w średniowieczu znano badania DNA, okazałoby się, że hiszpańska szlachta odziedziczyła sporo bisurmańskiej czy plebejskiej krwi… A tak unikanie słońca i kolor żył świadczyły o tym, że delikwent pochodził od Wizygotów, a może nawet od Rzymian. Przecież nikt nie zawracał sobie wówczas głowy faktem, że w ciągu kilkuset lat panowania Maurów Wizygoci już dawno rozpłynęli się w muzułmańskim żywiole!
REKONKWISTA W HISZPANII
Panowanie Maurów na Półwyspie Iberyjskim trwało od początku VIII do XV wieku. Mieszkańcy półwyspu byli więc w stanie permanentnej wojny przez osiem stuleci! Muzułmanie przybywający z północnej Afryki zaatakowali już w 710 roku, ale decydująca bitwa rozegrała się w lipcu 711 roku nad rzeką Guadalete. Król Wizygotów Roderyk został pokonany, zresztą przy niemałym udziale krewnych, którzy go zdradzili, a jego państwo się rozpadło. Muzułmanie rozpoczęli podbój półwyspu i bardzo szybko dotarli aż do Pirenejów, które przekroczyli. Dopiero tam, w 732 roku pod Poitiers, zostali pokonani przez Karola Młota i odepchnięci za linię gór. Maurom oparł się również legendarny władca Asturii Pelayo. Dlatego każdy następca hiszpańskiego tronu nosi tytuł księcia Asturii. Próby odbicia półwyspu z rąk muzułmanów zaczęły się z przyczółka w Pirenejach i w Kantabrii już w IX wieku, ale dopiero zwycięstwo w bitwie pod Las Navas de Tolosa w 1212 roku dodało Hiszpanom skrzydeł. W 1236 roku zdobyli wreszcie legendarną Kordobę, choć cały półwysep udało się odzyskać dopiero w XV wieku.
MIŁOŚĆ NIE ZNA GRANIC?
Test „błękitnej krwi” nie wystarczał, aby dołączyć do grona lepiej urodzonych. Podstawą istnienia hiszpańskiej szlachty był ród. Rycerz otrzymywał od króla ziemię – oczywiście pod warunkiem, że szczególnie zasłużył się w walce z Maurami. Kiedy udało mu się osiąść na tym terenie na dobre, założyć rodzinę i w dodatku powiększyć majątek, zyskiwał przywileje i tytuł szlachecki – stawał się rycerzem rodowym. Proces ten zakończył się w XV wieku – później w szeregi szlachty nie dopuszczano już nowych rodów.
Wtedy też wprowadzono zasadę zawierania związków małżeńskich tylko z osobami tego samego stanu, a więc i wyznania. Była to znacząca zmiana, zapowiadająca nową epokę, w której już nie tylko szlachta podkreśla odrębność. Mieszczanie, rzemieślnicy i rolnicy również chcą się odciąć od czasów panowania muzułmanów, a przyznawanie się do jakichkolwiek z nimi związków staje się źle widziane.
Wcześniej przez kilkaset lat mieszane małżeństwa nie należały do wyjątków. Już na początku podboju Półwyspu Iberyjskiego, w VIII w., Egilona, wdowa po królu Wizygotów Roderyku, który przegrał w 711 roku bitwę z Maurami, umożliwiając im podbój Hiszpanii, wyszła za muzułmanina. Według arabskich kronik poślubiła wodza najeźdźców Abd al-Aziza ben Musę. Za Maura miała również wyjść siostra legendarnego władcy Asturii Pelayo, a Alfons VI, władca Kastylii i Leonu, wziął za żonę muzułmankę, siostrę kalifa Sewilli. Zresztą, jak tłumaczy John A. Crow w książce „Spain the Root & the Flower: An Interpretation of Spain and the Spa- nish People”, berberyjscy wojownicy, którzy przybyli na półwysep bez kobiet, pojmowali za żony Hiszpanki. W żyłach drugiego pokolenia muzułmańskich zdobywców płynęła więc już w połowie krew hiszpańska.
Z biegiem czasu krew Maurów rozrzedzała się coraz bardziej. Od początku podboju muzułmanie narzucali zresztą pokonanym Hiszpanom obowiązek oddawania im w niewolę białych kobiet. Wśród emirów i kalifów wielką popularnością cieszyły się niebieskookie mieszkanki Galicii, nic więc dziwnego, że po jakimś czasie Andaluzją zaczęli rządzić niebieskoocy muzułmanie.
To mniej lub bardziej oficjalne mieszanie krwi trwało jeszcze po pierwszych zwycięstwach chrześcijan, którzy pokonanym pozwalali zachować wolność osobistą i domy. Ale już za czasów Alfonsa X zwanego Mądrym muzułmanie muszą płacić wysokie podatki i coraz więcej spośród nich ucieka do Afryki Północnej. Mieszane małżeństwa powoli przechodzą do historii.
Dlaczego w miarę postępów rekonkwisty pojawiła się potrzeba wykluczenia z rodowodu muzułmańskiej krwi? Jak pisze John A. Crow, od mniej więcej XIII wieku wykuwał się charakter narodowy Hiszpanów: „Chrześcijanie zwyciężali z bardziej rozwiniętą kulturą muzułmańską i zaczęli patrzeć na Maurów z góry. Chcieli po latach podległości wreszcie dominować, byli odważni w walce i zdeterminowani, żeby wygrywać”.
Hiszpańscy chrześcijanie oczywiście spoglądali także z zazdrością na zgromadzone przez Maurów bogactwa, na ich rzemiosło, naukę i wreszcie sieć kanałów nawadniających suchą i gorącą Andaluzję. John A. Crow twierdzi, że to właśnie połączenie zawiści człowieka, który ma niewiele i patrzy na zasobność wrogów, z różnicami religijnymi, zrodziło potrzebę odrębności rasowej. Niestety w XV wieku przekształci się ona w obsesję poszukiwania domieszek obcej – muzułmańskiej bądź żydowskiej – krwi.
KREW NIEZMIESZANA
Tadeusz Miłkowski, autor „Historii Hiszpanii”, uważa, że moment odcięcia się od cywilizacji najeźdźców musiał nadejść, bo dwie tak różne kultury i religie nie dałyby się skleić na dobre. Przez prawie osiemset lat odrębność religijna i językowa (arabski był i jest nieodłącznym elementem cywilizacji islamu) zapewniały Maurom całkowitą dominację. To rdzenni mieszkańcy półwyspu podlegali arabizacji – m.in. używali arabskich imion, przyjmowali nazwy arabskich klanów czy doszukiwali się w rodzinie arabskich przodków. Kiedy szala zwycięstwa przechyliła się na stronę chrześcijan, to oni zapragnęli narzucić pokonanym swoje porządki. Choć rekonkwistadorzy odwoływali się przy tym do tradycji dawno nieistniejącego państwa wizygockiego, robili to w celach czysto propagandowych. W rzeczywistości główną motywacją Hiszpanów stało się odebranie chrześcijańskich ziem z rąk muzułmanów. To różnice religijne napędzały więc wojenną kampanię. W takiej sytuacji zgodne współżycie ze zwyciężonym islamem musiało okazać się niemożliwe.
NARODZINY NOWEGO SPOŁECZEŃSTWA
W XIII wieku na opuszczone przez Maurów tereny w dolinie rzeki Duero przybywają osadnicy z północnych krańców Półwyspu Iberyjskiego. Władcy z Kastylii i Leonu dzielą pozostawioną przez muzułmanów ziemię. Największe i najcenniejsze tereny otrzymywała-oprócz rodziny królewskiej – wielka szlachta z Leonu i Kastylii oraz zakony rycerskie (Santiago, Calatrava). Mniejsze obszary przyznawano Kościołowi, klasztorom i urzędnikom królewskim oraz rycerzom przybocznej gwardii władcy. Ludzie niższych stanów otrzymywali mniejsze działki. Ich wielkość odpowiadała zasługom w walce z Maurami. Do odzyskiwanych miast przybywali rzemieślnicy, których ściągano nieruchomościami i zwolnieniami z podatków. Udziały w rzemiośle miała też niższa szlachta. Feudalizacja nowo zdobytych terenów następuje później niż w reszcie Europy, ale od początku arystokracja stara się izolować od plebsu. Nieco bardziej dostępna jest uboższa szlachta (po hiszp. hidalgos)
Rycerzem w średniowiecznej Hiszpanii mógł być każdy, kogo stać było na konia i zbroję. Do stanu szlacheckiego trafiał dopiero po założeniu rodu – równie dobrze mógł do końca życia pozostać tylko żołnierzem albo – jak mówili Hiszpanie – rycerzem pospolitym.
W XV wieku, kiedy hiszpańskie królestwa zaczynają krzepnąć, a chrześcijanie czują się coraz pewniej, niewinne dotąd pojęcie „błękitnej krwi” zostaje zapożyczone i przetworzone w zupełnie nowym celu. Nadchodzą czasy, kiedy trzeba udowodnić, że jest się nie czystej krwi szlachcicem, ale czystej krwi chrześcijaninem. „XV-wieczna doktryna »czystości krwi« (po hiszp. limpieza de sangre) i przeciwstawianie starych chrześcijan (po hiszp. cristianos viejos) konwerty- tom (po hiszp. comersos) była w pewnym sensie adaptacją pojęcia błękitnej krwi, synonimu szlacheckiego rodowodu – tłumaczy John A. Crow. – W doktrynie czystości krwi nie chodziło już o szlachetne urodzenie, ale o pokrewieństwo krwi z wizygockimi chrześcijanami, a nawet dalej, z rzymskimi chrześcijanami”.
W myśl tej nowej doktryny nawet plebs mógł czuć się lepszy niż Maurowie i Żydzi. Stworzony przez Cervantesa Sancho Pansa twierdzi przecież, że choć biedny, jest starym chrześcijaninem (cristiano viejo) i niczego nikomu nie jest winien.
Kiedy zostali wyparci muzułmanie, obcy w Hiszpanii okazali się już tylko Żydzi. Zaczęto przeciwstawiać „czysty” chrześcijański rodowód nie tylko arabskiemu, ale przede wszystkim żydowskiemu, który jawił się jako plama przekazywana kolejnym pokoleniom we krwi. Ani mieszane małżeństwa, ani nawet chrzest nie mógł według tej doktryny coraz bardziej popularnej wśród mieszczaństwa i uboższej szlachty zetrzeć tej skazy.
Pomimo początkowego oporu władców i bogatej szlachty, prawo czystości krwi zdobywało coraz więcej wyznawców. W końcu zaczęły się prześladowania. W1449 roku rajcy miejscy Toledo zabronili żydowskim konwertytom zajmowania stanowisk w służbie publicznej. Do Toledo szybko dołączyły inne hiszpańskie miasta. Skończyła się nieodwołalnie epoka, w której nad tłumaczeniem starych manuskryptów siedzieli obok siebie żydzi, muzułmanie i chrześcijanie. W następnych stuleciach, w koloniach, Hiszpanie twórczo rozwiną tę ponurą doktrynę. Dla swoich niewolników ukują termin „czarnej krwi”.
Podpisy pod zdjęciami:
W maju 1085 r. Alfons VI zdobył Toledo sprytnie wygrywając przeciw sobie skłóconych muzułmańskich władców. Część mieszkańców miasta popierała najeźdźców, licząc na większy spokój pod rządami chrześcijan.
Po rekonkwiście meczet w Kordobie zmienił się w chrześcijańską katedrę. Wcześniej w tym miejscu stała rzymska świątynia i wizygocki kościół.
Muzułmańska Grenada długi czas była solą w oku katolickich monarchów – Izabeli i Ferdynanda. Emirat upadł w styczniu 1492 roku po 10 latach walk toczonych z różną intensywnością, kończąc rekonkwistę.