Po co cierpieć dobrowolnie?

Wstrząsające historie, opowiadane przez ofiary handlu żywym towarem, poruszają opinię publiczną. Chcemy jak najsurowiej karać pośredników tego procederu. Pojawia się jednak pytanie: dlaczego nie inkryminujemy agentów, handlujących piłkarzami?

Więcej artykułów o tematyce kryminalnej w nowym magazynie:

NR 2/2011 już w sprzedaży!

Więcej o “Śledczym” na blogu Artura Górskiego – sledczy.focus.pl

Handel ludźmi stosunkowo późno pojawił się w Kodeksie Karnym (art. 253§1). Stanowi, że „Kto uprawia handel ludźmi nawet za ich zgodą podlega karze pozbawienia wolności na czas krótszy od  3 lat”. Co musi zrobić potencjalny przestępca,  by naruszyć znamiona ustawowe? To oczywiste: musi „uprawiać handel..”.

O ważkości tego przepisu stanowi fakt, że znajduje się (a przynajmniej długo znajdował, ale to tym na końcu – na razie będę używał czasu teraźniejszego) w rozdziale XXXII przestępstw przeciwko porządkowi publicznemu. Został umieszczony pomiędzy przepisem mającym na celu zwalczanie aktów terroru czyli 252 KK (wzięcie zakładnika), a przepisem zwalczającym zbiegowiska publiczne.  Zaraz potem pojawia się Nawoływanie i pochwalanie przestępstwa, a następnie Propagowanie faszyzmu i totalitaryzmu. Niezłe sąsiedztwo… Cóż, być może ustawodawcy nie zauważyli innego miejsca w kodeksie dla tego przepisu lub było to uchwalanie w ciemno na zasadzie: ktoś podsunął , kazali zagłosować, no i mamy!

Funkcją każdego rodzaju prawa jest regulowanie zasad współżycia społecznego, a  tworzenie przepisów kk to reakcja na występowanie nowych form przestępczości.

Konstrukcja zaś Kodeksu Karnego powinna być ułożona zgodnie z zasadami łączenia przestępstw podobnych, skierowanych przeciwko konkretnemu dobru chronionemu. Często zmiany w ustawie czyli kodeksie karnym są poprzedzone poważną dysputą społeczną w mediach, jak choćby ostatnio w przypadku stalkingu. Ustawodawca jednak przepisem o handlu trochę narobił mętliku, bo w końcówce XX wieku niejako odwołał się do… niewolnictwa.

No bo jak z tym handlem ma być. Przyjmując wykładnię  językową która polega na dokonaniu interpretacji przy wykorzystaniu reguł znaczeniowych i stylistycznych języka prawnego i naturalnego ! ponadto należy stosować reguły poprawnego, logicznego myślenia.   Czy proceder wygląda tak, że specjalistyczne grupy przestępcze porywają z pomorskich wiosek ludzi (nie wiem, dlaczego akurat Pomorze przyszło mi do głowy, dotkniętych przepraszam), by ich statkami rozwieść do potencjalnych odbiorców? Oczywiście wszystkich do niewolniczych robót.

Czyli chodzi o handlowanie ludźmi – zabranie człowieka z jego środowiska i sprzedanie go niczym przedmiot? Pozbawienie wolności i zmuszanie do określonego zachowania czyli do pracy, której ofiara nie chce wykonywać?

Może i tak, chociaż pewne zdziwienie budzi zapis „nawet za ich zgodą”. No cóż, widocznie w społeczeństwie mamy osobinków z genem niewolnika, którzy nie chcą być wolnymi. I tych też należy bronić – uznał ustawodawca. Niejasność tego przepisu okazała się wyjątkowo trudną przeszkodą, bo na czym ma polegać jego naruszenie? Jak tu zostać zniewolonym na własne życzenie, przy własnej aprobacie? Dla policji to nie lada orzech do zgryzienia… Na szczęście zrozumiały to w porę organizacje, zajmujące się zapobieganiem procederowi, o którym mowa. Aby skierować policję na właściwe tory, rozmaite fundacje i stowarzyszenia rozpoczęły akcję uświadamiania stróżów prawa, kogo i za co ścigać (policjanci mający w pamięci peerelowskie nasiadówki, doskonale wczuwali się w klimat tych szkoleń).

Wprawdzie tego typu wytyczne zawsze powinny płynąć od najważniejszego oskarżyciela publicznego, czyli prokuratury, ale ja je poznałem od pań „społecznie aktywnych”. Na jednym ze szkoleń usłyszałem, że rzeczony przepis dotyczy współczesnej formy guasi-niewolnictwa. Sprawa niby jasna.  Ofiara procederu doświadcza traumatycznych przeżyć i popada w różne uzależnienia, bo narusza się jej seksualność, nie wspominając o pozbawieniu lub ograniczeniu wolności. Też klarownie. Pozostaje ujawnić i ustalić sprawców, a wymiar sprawiedliwości z całą surowością skorzysta ze wspomnianego powyżej artykułu kk.

Niestety, w dalszej części wykładu już nie było ani jasno, ani choćby trochę klarownie. Bo z artykułu ścigać należy sprawców nakłaniania kobiet do wyjazdu do pracy zagranicą w celu uprawiania prostytucji oraz przedstawiania im nieprawdziwego obrazu warunków, w jakich to się będzie odbywało.

Pytania nasuwały się same; a jaki obraz pracy będzie się zgadzał z tym deklarowanym? Jak ma wyglądać ziemia obiecana, żeby prokurator nie miał podstaw do interwencji?

Odpowiedź była precyzyjna: należy ścigać każdego kto pośredniczy w naborze do tej pracy, absolutnie każdego.

Tak kategoryczna postawa zdziwiła nie tylko mnie. Jeden z uczestników prelekcji (też z policji) szepnął nawet: – Gdzie my jesteśmy, na spotkaniu moherowej konserwy czy wśród postępowych feministek?

Zmroziłem go jednak wzrokiem.

Tak, czy inaczej – ku ogólnemu zdziwieniu – aparat ścigania wkrótce uruchomił swoje tryby zgodnie z powyższa filozofią. Zaczęto ścigać wszystkich zaangażowanych w proceder handlu żywym towarem. Tymczasem ja wciąż nie mogę zrozumieć sensu omawianego w tym felietonie przepisu.

Dlaczego mamy ścigać pośrednika czyli menadżera, a może wręcz impresaria?, oferującego legalną pracę w kraju, gdzie prostytucja jest normalnym zawodem, gdzie funkcjonują związki zawodowe i ustawowa ochrona profesji? Mimo, że tak naprawdę nie mieści mi w głowie: jak prostytucja może być normalnym zawodem!

 

Co rozumieć przez nieprawdziwy obraz pracy w tej profesji, sposób jej wykonywania i… uwarunkowania fizyczne klienta (o tym też była mowa). W prawie istnieje pojęcie zgody domniemanej, a tu występuję zgoda jawnie deklarowana. Dlaczego nie ścigać pośrednika ściągającego polskiego futbolistę do  pracy w obcym kraju w dobrej lidze? To przecież też handel żywym towarem, a podejrzewam, że pośrednik nierzadko przedstawia polskiemu futboliście nieprawdziwy obraz warunków pracy, panujących w przyszłym klubie. Tam szybciej biegają, dokładniej podają a jak piłkę przyjmie nasz futbolista, to od razu dwóch jest przy nim a na dodatek nie dają się okiwać – tego nasz sportowiec często sobie wcześniej nie uświadamia. Tyle żartów, aby Czytelnicy nie pomyśleli, że trywializuję problem – jestem jak najdalszy od tego. Chodzi mi o precyzyjną wykładnię prawa.

Polskie prawo karne chroni osoby zmuszane do prostytucji (w rozdziale XXV) i skutecznie ściga tych, którzy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej nakłaniają inną osobę do jej uprawiania.

Dodatkowo, w rozdziale XXVIII mamy ochronę przed uporczywym naruszeniem praw pracowniczych.

Nie wiem kto wymyślił przepis prawa karnego o tak niejasnej i nieprecyzyjnej wykładni. Wiem kto, i kiedy go ustanowił, ale nie bardzo rozumiem w jakim celu. Na koniec dobra wiadomość, czyli pointa – przepis ten został nie tak dawno temu uchylony. Podejrzewam, że z tych powodów, o których napisałem powyżej. No i dobrze…