Od 2007 roku decyzją Międzynarodowej Unii Astronomicznej Pluton nie jest klasyfikowany jako planeta, a jako planeta karłowata. To jednak tylko kwestia nomenklatury, która w żaden sposób nie odbiera Plutonowi splendoru.
Już na kilka dobrych dni przed przelotem w pobliżu Plutona, sonda zaczęła wykonywać serie zdjęć przedstawiających powierzchnię zarówno planety karłowatej, jak i jej księżyca Charona. To właśnie na tych zdjęciach mogliśmy zobaczyć, że po jednej stronie planety karłowatej znajdują się fascynujące cztery położone obok siebie monstrualne kratery, a na drugiej stronie dominuje wyróżniający się na ciemniejszym tle otoczenia biały obszar o kształcie serca. Podczas samego zbliżenia do planety to właśnie ten drugi obszar widoczny był z bliska dla kamer znajdujących się na pokładzie sondy kosmicznej. Poczwórny krater znajdował się wtedy akurat z drugiej strony planety, więc on pozostanie celem badań dopiero dla kolejnej sondy, która kiedyś, zapewne za kilkadziesiąt lat, poleci ponownie do Plutona.
Międzynarodowy zespół astrofizyków kierowany przez badaczy z Uniwersytetu w Brnie poinformował właśnie, że w toku symulacji numerycznych udało mu się odtworzyć proces powstawania gigantycznego białego serca na powierzchni Plutona.
Czytaj także: Pluton na nowych zdjęciach. “Prawdziwe kolory” planety, która podzieliła astronomów
W swojej pracy opublikowanej w periodyku Nature Astronomy badacze przekonują, że do powstania tego nietypowego kształtu przyczynił się inny obiekt o średnicy około 700 kilometrów, który ze stosunkowo niską prędkością uderzył pod kątem w powierzchnię Plutona kilka miliardów lat temu.
„Serce na Plutonie” to obszar nazwany Tombaugh Regio na cześć odkrywcy Plutona, astronoma Clyde’a Tombaugh. Ów jasny obszar w rzeczywistości składa się z dwóch części o nieco innej wysokości i grubości.
Samo uderzenie hipotetycznego obiektu odpowiada za zachodnią część „serca” zwaną Sputnik Planitia. Wysoka jasność tego obszaru wynika z tego, że jest on wypełniony białym lodem azotowym, który ulega konwekcji i bezustannie wygładza swoją powierzchnię. Badacze podejrzewają, że obszar ten wypełnił się azotem szybko po zderzeniu, ze względu na wysokość tego terenu niższą od przeciętnej wysokości powierzchni Plutona o 5 kilometrów.
Wschodnia część Tombaugh Regio także pokryta jest lodowym azotem, ale warstwa lodu jest tam znacznie cieńsza. Dlaczego? Tego jak na razie nie udało się ustalić.
Czytaj także: Pluton traci swoją atmosferę. Ale za 124 lata wytworzy nową
Analiza symulacji wykazała jednak, że wnętrze Plutona, wraz z jego jądrem, jest niezwykle zimne. To z kolei sprawiło, że jądro obiektu, który zderzył się z Plutonem, nie opadło ku środkowi Plutona, a jedynie rozsmarowało się na jego powierzchni. Możliwe zatem, że szczątki tego obiektu, który odpowiada za powstanie „serca” znajdują się tuż pod lodem obszaru Sputnik Planitia.
Co jednak niezwykle ciekawe, wnioski z symulacji wykazały jeszcze coś interesującego. Okazało się bowiem, że wnętrze Plutona może być inne, niż sądziliśmy. W ostatnich latach naukowcy przyjmowali, że pod powierzchnią tego mroźnego globu znajduje się ocean ciekłej wody. Symulacje wykazują jednak, że tego oceanu albo wcale nie ma, albo jest on niezwykle płytki.
Tak czy inaczej, jeszcze przez długie lata naukowcy będą analizowali dane zebrane przez sondę New Horizons w trakcie przelotu w pobliżu Plutona. Jak na razie nie ma bowiem planów wysłania kolejnej sondy do tego fascynującego globu. Nawet gdyby takie plany były, to na dolecenie do celu podróży trzeba minimum dekady. Gdybyśmy jednak chcieli wysłać sondę, która wejdzie na orbitę wokół Plutona, aby dokładniej ją zbadać, czas lotu do planety wydłużyłby się nawet do 50 lat. Możliwe zatem, że zdjęcia wykonane przez sondę New Horizons będą jedynymi zdjęciami Plutona wykonanymi z bliska za naszego życia.