Pozory jednak mogą mylić. Jak zauważają naukowcy z Centrum Lotów Kosmicznych Goddarda w całej tej dyskusji pomijamy kilka faktów. Po pierwsze, owszem planetoidy o rozmiarach rzędu 10 kilometrów uderzają w Ziemię średnio raz na sto milionów lat. Nie zmienia to jednak faktu, że między takimi potężnymi uderzeniami dochodzi do wielu mniejszych. Wiemy o nich dzięki kraterom uderzeniowym powstałym w tym okresie. Trzeba jednak tutaj zauważyć, że powierzchnia Ziemi bezustannie się odmładza. Erupcje wulkanów, ruchy tektoniczne, trzęsienia ziemi i erozja skutecznie usuwają z powierzchni Ziemi dowody na uderzenia części planetoid. To z kolei oznacza, że jeżeli nasze szacunki opierają się na dowodach, które jesteśmy w stanie znaleźć na powierzchni Ziemi, to rzeczywiste ryzyko uderzenia większej planetoidy jest wyższe niż sądzimy.
Zebrane dotąd dane wskazują, że planetoidy o rozmiarach większych niż 1 kilometr uderzają zderzają się z naszą planetą raz na 600 000 lat. Każde takie uderzenie może nieść za sobą kolosalne zmiany. Owszem, nie będzie to uderzenie, które doprowadzi do zagłady cywilizacji, jednak skutki takiego wydarzenia byłyby wielowymiarowe. W miejscu uderzenia (gdyby doszło do niego na lądzie) musielibyśmy się liczyć z milionowymi stratami w ludziach. Wybity w uderzeniu pył, bardzo szybko przedostałby się do stratosfery, przesłaniając na długie miesiące słońce, co z kolei doprowadziłoby do zmniejszonych zbiorów rolnych, a tym samym do plagi głodu na powierzchni całej planety. Co więcej, nawet uderzenie planetoidy w jeden z oceanów, które przecież zajmują ponad 70 proc. powierzchni planety, nie uchroniłoby nas przed katastrofą. Fala tsunami wywołana takim uderzeniem dotarłaby w każde nabrzeże na powierzchni Ziemi powodując ogromne straty w ludziach.
Największe kratery uderzeniowe na Ziemi mogą w rzeczywistości być znacznie większe.
Naukowcy z Goddarda wykorzystali najnowszy katalog satelitarnych zdjęć powierzchni Ziemi do poszukiwania pozostałości największych kraterów uderzeniowych powstałych na przestrzeni ostatniego roku. Z zebranych w ten sposób danych starali się oszacować prawdziwe rozmiary obiektów, które na swojej drodze przez przestrzeń kosmiczną napotkały Ziemię.
Za przykład astronomowie podają krater Żamanszyng w Kazachstanie o średnicy 12-14 kilometrów. Dotychczas uważano, że za jego powstanie odpowiada planetoida o średnicy od 200 do 400 metrów, która około 90 000 lat temu uderzyła w Ziemię.
Naukowcy wskazują jednak, że obiekt ten mógł w rzeczywistości być większy i mógł pozostawić krater o średnicy 30 kilometrów. Daleko za tym co uważamy, za zewnętrzną krawędź krateru znajdują się bowiem fragmenty pierścieni znacznie większych, w których obecny krater się znajduje. Takie same wnioski dotyczą także trzech innych dużych kraterów. W każdym przypadku średnica krateru okazała się dwu-, trzykrotnie większa niż dotychczas zakładano.
To z kolei oznacza, że w rzeczywistości planetoidy o średnicy rzędu 1 kilometra mogą uderzać w Ziemię nie raz na 600 000 lat, a raz na kilkadziesiąt tysięcy lat. Owszem, badacze przyznają, że dalszych badań wymaga ustalenie, czy faktycznie odkryte przez nich struktury są prawdziwymi zewnętrznymi krawędziami kraterów, czy jednak są to struktury powstałe po opadnięciu materii wybitej z powierzchni Ziemi po uderzeniu planetoidy.
Nie zmienia to jednak faktu, że jak najszybciej powinniśmy umieścić w przestrzeni kosmicznej sondy, które pozwolą nam wykrywać wszystkie planetoidy, które potencjalnie mogą nam zagrażać teraz i w ciągu najbliższych kilkuset lat. Co prawda, naukowcy przyznają, że odkryliśmy już ponad 90 proc. dużych planetoid, które mogą nam zagrażać. Kiedy jednak chwilę się zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że to nie jest dobra wiadomość. Wszak dziesięć procent planetoid o średnicy kilometra i większych mknie gdzieś teraz w przestrzeni międzyplanetarnej. Być może mijają właśnie Wenus, przelatują w pobliżu Marsa, czy muskają właśnie Słońce. Nikt jednak nie wie, czy przy naszej błogiej ignorancji, nie obierają one właśnie kursu kolizyjnego z Ziemią. Dobrze byłoby o tym wiedzieć.