Kiedy w 2004 roku po raz pierwszy naukowcy dowiedzieli się o istnieniu planetoidy Apophis, wstępne analizy jej trajektorii lotu wskazywały, że istnieje realne ryzyko, iż obiekt ten uderzy w naszą planetę w 2029 lub w 2036 roku. Była to bardzo niepokojąca wiadomość, bowiem mówimy tu o planecie o średnicy około 300 metrów. Wystarczy w tym kontekście przypomnieć, jaki chaos na powierzchni Ziemi wywołała planetoida, która wpadła w atmosferę naszej planety nad Czelabińskiem. Tamten obiekt miał jednak „jedynie” ok. 19 metrów średnicy, a więc był wielokrotnie mniejszy.
Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że z miejsca planetoida 99942 Apophis została nazwana Planetoidą Zagłady i szybko przedarła się do świadomości opinii publicznej.
Pierwotnie planetoida została umieszczona na poziomie 4 w skali Torino. W tejże skali 0 oznacza zerową szansę na zderzenie planetoidy z Ziemią, a 10 pewność takiego zderzenia i zagrożenie dla klimatu i cywilizacji. Co więcej, trzeba tu zauważyć, że nigdy wcześniej, ani później żadna inna planetoida nie osiągnęła aż tak wysokiego poziomu na tejże skali, jak Apophis. Jedno zatem było pewne — astronomowie muszą się znacznie uważniej przyjrzeć temu obiektowi.
Czytaj także: Asteroida wielkości wieży Eiffle’a w 2029 roku zbliży się do Ziemi jak żadna do tej pory
Na przestrzeni lat obserwacje faktycznie potwierdziły, że planetoida Apophis jedynie przeleci w niewielkiej odległości od Ziemi, ale z pewnością w nią nie uderzy przynajmniej przez najbliższych sto lat.
Z drugiej strony, udało się także ustalić, że w „piątek trzynastego”, za nieco ponad cztery lata, planetoida przeleci w odległości zaledwie 30 000 km od naszej planety. To naprawdę bardzo bliski przelot, de facto na tyle bliski, że planetoida będzie widoczna z niektórych rejonów Ziemi gołym okiem podczas samego przelotu.
A gdyby Apophis tak miał pecha…?
Skoro planetoida Apophis zmierza w kierunku Ziemi i przeleci bardzo blisko niej, to teoretycznie istnieje możliwość, że po drodze uderzy w nią inna planetoida i delikatnie zepchnie ją na Ziemię, prawda? Takie zderzenia planetoid wszak naukowcy obserwowali już w przestrzeni kosmicznej.
Prawdopodobieństwo wystąpienia takiego zdarzenia postanowił obliczyć kanadyjski astronom Paul Wiegert. Najpierw wraz z astronomem Benem Hyattem Wiegert przeanalizował katalog znanych planetoid i ustalił, że nie znamy żadnej planetoidy, która mogłaby zderzyć się z planetoidą Apophis w ciągu najbliższych pięciu lat.
Teraz badacze postanowili sprawdzić, jakiego obiektu potrzeba, aby zepchnąć Apophis na Ziemię w 2029 roku albo ustawić na takiej trajektorii, która umożliwiłaby zderzenie w 2036 lub w 2068 roku.
Wyniki obliczeń okazały się trochę… niepokojące. Okazuje się bowiem, że odpowiednie uderzenie obiektu o średnicy zaledwie 60 centymetrów może doprowadzić do zderzenia Apophis z Ziemią w 2036 lub 2068 roku. Natomiast, aby do zderzenia doszło już za cztery lata, potrzeba by było obiektu o średnicy 3,4 metra. Wystarczą zatem obiekty naprawdę małych rozmiarów.
Czytaj także: Nie musimy się już obawiać planetoidy Apophis. Nie ma szans na zderzenie z Ziemią
Warto jednak wziąć pod uwagę, że takich obiektów w przestrzeni kosmicznej nie ma znowu tak dużo, a nawet gdyby jakiś akurat stanął na drodze planetoidzie Apophis, musiałby uderzyć w nią w odpowiednim momencie i pod odpowiednim kątem. Szanse na to są ekstremalnie małe. Badacze szacują, że szanse takiego pechowego zderzenia, aby doprowadzić do kolizji Apophis z Ziemią w 2029 roku, wynoszą jeden do dwóch miliardów. Szanse na to, że zderzenie Apophis z planetoidą doprowadzi do kolizji z Ziemią podczas kolejnych bliskich przelotów, wynoszą 1 na milion.
Można zatem odetchnąć i ze spokojem czekać na ten wyjątkowy przelot w pobliżu Ziemi. Jakby nie patrzeć, po raz kolejny tak bliskiego przelotu tak dużej planetoidy możemy dostąpić dopiero za kilka tysięcy lat.