Podwójne wejście na Lhotse (8516 m n.p.m.) i Everest (8848 m n.p.m.), sąsiadujące ze sobą szczyty, dla zawodowych himalaistów nie jest niczym niezwykłym – do tej pory dokonało tego ok. 300 osób (wg The Himalayan Database). To dlatego, że do wysokości 7200 m n.p.m. na oba szczyty prowadzi ta sama droga. Niemal wszyscy wspomagali się jednak przy tym dodatkowym tlenem.
Czytaj też: Ile razy można wyjść na Mount Everest? Ile razy się chce i ten niezwykły Szerpa to udowadnia
Piotr Krzyżowski nie korzystał ani z butli z tlenem, ani z pomocy Szerpów, co zazwyczaj “ułatwia” i tak ekstremalnie ciężką wspinaczkę. Co więcej, Polak zdobył oba szczyty bez schodzenia do bazy, co podnosi poprzeczkę wyzwania jeszcze wyżej. Nikt wcześniej nie dokonał czegoś podobnego!
Lhotse i Mount Everest – kolejne szczyty zdobyte przez Piotra Krzyżowskiego
Piotr Krzyżowski wyruszył z obozu 4 (C4) w kierunku Lhotse 21 maja o 6:00 czasu lokalnego. Po 9 godzinach zameldował, że stanął na szczycie, a następnie rozpoczął zejście w kierunku obozu. Towarzyszyło mu ogromne zmęczenie, warunki w górach się pogarszały, a 22 maja Piotr wyruszył z obozu 4 w stronę Przełęczy Południowej (7900 m n.p.m.). Tam uzupełnił płyny, odpoczął i zamiast kierować się w dół, zdecydował się na kolejną ekstremalną próbę. Rozpoczął wspinaczkę na Mount Everest, gdzie dotarł po 14 godzinach marszu!
Polak zdobył oba szczyty w wielkim stylu, bez schodzenia do bazy (Everest Base Camp), wspomagania się tlenem z butli i pomocy Szerpów. Każdy krok, który zrobił i każdy metr przewyższenia, który pokonał, zrobił solo, z wykorzystaniem własnych mięśni. A już sama podróż na Lhotse nie odbyła się bez przygód, bo w jej trakcie miał problemy z namiotami i depozytem pozostawionym w C3. Powiedzieć, że “miał pod górkę”, to jak nic nie powiedzieć.
Obserwuję Piotra na Instagramie od dłuższego czasu i chylę czoła, przed jego osiągnięciem. Was też do tego zachęcam, bo determinacja, którą pokazuje, jest godna podziwu. Oto fragment jego wpisu jeszcze z Everest Base Camp (pisownia oryginalna):
Wiedziałem, że wybieram się w sam środek najbardziej komercyjnego rejonu w górach wysokich. Wielu mówiło, że to szczyt komercji, ale ja chciałem się po prostu wspinać na Lhotse, więc co, miałam zrezygnować? Wiem, że w górach wysokich jest co raz mniej miejsca dla takich ludzi jak ja, którzy wspinają się bez wsparcia Szerpów, bez użycia tlenu z butli i bez ogromnego wsparcia agencji i tragarzy wysokogórskich. Do bazy pod Everestem szedłem sam, więc jakoś mnie nie uderzył ten komercyjny wymiar takich wypraw. Natomiast kiedy dotarłem na miejsce i zobaczyłem miasto na lodowcu z ulicami namiotów, ogromnymi mesami w kształcie kopuł, z coffe shopami, gdzie barisci serwują świerzno mielona kawę z profesjonalnych ekspresów ciśnieniowych, z prywatnymi VIP namiotami wyścielonymi dookoła sztuczna zieloną trawą, to zrozumiałem, że będę się czuł tutaj nieswojo. Na dobitkę, pierwszego wieczoru podczas kolacji, kiedy każdy z uczestników poznawał “swojego Szerpę” ja musiałem odpowiadać na pytanie, a gdzie jest mój? A gdy odpowiadałem, że wspinam się solo, to widziałem we wzroku moich rozmówców, zdziwienie, niezrozumienie, obłęd, jak to solo, przecież to Everest. Dlatego chciałem jak najszybciej wyrwać się z tego miejsca, spakować plecak i pójść w ścianę, w moja samotność, solo climbing. Liczyłem, że tam będę mógł poczuć się wolny, jak zawsze kiedy jestem w górach wysokich.
Historyczne osiągnięcie Polaka
Lista zdobywców Everestu bez wspomagania tlenem z butli nie jest długa, a nawet takie sławy polskiego himalaizmu, jak Wanda Rutkiewicz, Krzysztof Wielecki, Leszek Cichy czy Ania Czerwińska, zdobywając najwyższy szczyt na Ziemi, korzystali z pomocy. Do tej pory podobnym osiągnięciem (bez dodatkowego tlenu) może pochwalić się Marcin Miotk w 2005 r. W tym sezonie oprócz Piotra plan zdobycia Everestu bez butli z tlenem ma także Norrdine Nouar, który wcześniej dokonał tego podczas wyprawy na Annapurnę.
Ministerstwo Turystyki Nepalu wydało w tym sezonie 388 pozwoleń na zdobycie Mount Everest – od tej strony ma się wspinać 70 kobiet i 318 mężczyzn. To znacznie mniej niż rok temu, gdy przepustek było blisko 100 więcej. Wpływ na to może mieć fakt, że na najwyższą górę świata w tym sezonie można wchodzić też od północy, od strony Tybetu (po raz pierwszy od czterech lat).
Piotr Krzyżowski urodził się w 1979 r. w Jeleśni. jest polskim himalaistą, ratownikiem GOPR, członkiem Klubu Wysokogórskiego Bielsko-Biała i prawnikiem. Wspina się bez tlenu z butli i wsparcia tragarzy wysokogórskich. Przed wyprawą na Lhotse/Mount Everest, zdobył pięć innych ośmiotysięczników: Broad Peak, K2, Nanga Parbat, Gasherbrum I i Gasherbrum II.
Czytaj też: Na Mount Everest zrobił się korek. Jest śmiertelnie niebezpieczny
Trzymamy kciuki za bezpieczny powrót Piotra do domu i jeszcze raz gratulujemy wielkiego sukcesu! Jego obecną pozycję można śledzić tutaj.