W ostatnich dekadach utrwalił się pogląd, że rolnictwo powinno dążyć do maksymalizacji produkcji przy obniżce cen dla końcowego odbiorcy. Eksperci nazywają to dominacją „paradygmatu tańszego jedzenia”.
Niestety nikt nie nauczył się godzić tego z ochroną przyrody i podtrzymywaniem bioróżnorodności. Im ta mniejsza, tym wyraźniej widać, że ludzkość sama na siebie sprowadziła proces Wielkiego Wymierania. Tracąc bioróżnorodność, tracimy swoistą globalną odporność i narażamy się na kolejne kryzysy i pokaz niewydolności systemów, które sami stworzyliśmy.
Nie jesteśmy dinozaurami, by zniknąć z planety nie trzeba było uderzenia asteroidy. Wystarczyło, że kilka tysięcy temu zaczęliśmy nadużywać tego, co dała nam Matka Natura. W ostatnich kilkudziesięciu latach ten proces przyśpieszył wykładniczo.
Błędne koło
Zaczęło zwiększone zużywanie środków i zasobów jak nawozy, pestycydy, energia, ziemia oraz woda. Wspomniany wyżej paradygmat doprowadził do błędnego koła: niższe koszty produkcji jedzenia stwarzają większy popyt na jedzenie, które także musi być produkowane niższym kosztem, poprzez dalszą intensyfikację metod oraz wylesianie.
Jakie są tego konsekwencje? Rolnictwo stanowi zagrożenie dla 24 tys. z 28 tys. gatunków zagrożonych wyginięciem. Zasięg i kondycja naturalnych ekosystemów zmniejszyły się i pogorszyły średnio o około 50 proc. w stosunku do ich najwcześniejszych szacowanych stanów. Od 1970 r. liczebność populacji ssaków, ptaków, ryb, płazów i gadów zmniejszyła się średnio o 68 proc.
Hodowla zwierząt zajmuje obecnie 78 proc. powierzchni gruntów rolnych na świecie. Gatunki zwierząt hodowlanych (głównie krowy i świnie) stanowią 60 proc. masy wszystkich gatunków ssaków, w porównaniu do 4 proc. które stanowią w niej gatunki dzikich ssaków oraz 36 proc. masy, jakie stanowią w niej ludzie.
Rolnictwo napędza zmiany klimatuWedług danych zebranych przez Chatham House, nacisk na „tanie jedzenie” nie ogranicza się tylko do utraty bioróżnorodności. Globalny system żywnościowy jest dziś główną przyczyną zmian klimatycznych, odpowiadając za 30 proc. emisji spowodowanych przez człowieka.
Hodowla zwierząt przyczynia się do tej sumy w nieproporcjonalnie wysokiej skali, odpowiadając za 16,5 proc. emisji gazów cieplarnianych (GHG). Hodowla zwierząt jest również największym źródłem dwóch z trzech głównych źródeł antropogenicznych emisji gazów cieplarnianych: metanu (odpowiadającego za 44 proc. emisji) i podtlenku azotu (53 proc. emisji).
Obecnie uprawy i hodowla zwierząt zajmują 50 proc. powierzchni niepustynnych ziem. W ciągu zaledwie 20 lat, od 1980 do 2000 roku, 42 mln hektarów lasów tropikalnych w Ameryce Łacińskiej zostało utraconych na rzecz hodowli bydła, podczas gdy 6 milionów hektarów zostało utraconych na rzecz plantacji oleju palmowego w Azji Południowo-Wschodniej.
– Największe zagrożenia dla bioróżnorodności powstają z eksploatacyjnego używania ziem, przekształcania naturalnych siedlisk zwierząt na rolnictwo i intensywną hodowlę. Jest ono napędzane przez ekonomiczny popyt na produkcję coraz bogatszego w kalorie, ale ubogiego odżywczo jedzenia, które jest produkowane z coraz mniejszej i mniejszej liczby składników hodowanych i uprawianych na wielką skalę. To wszystko tworzy marnotrawny system żywnościowy, który nie potrafi nas odpowiednio odżywiać, szkodzi bioróżnorodności i napędza zmiany klimatyczne – wyjaśnia prof. Tim Benton, dyrektor programu Energii, Środowiska i Zasobów w Chatham House.
Rozwiązanie
Bez reformy rolnictwa nie poradzimy sobie z tym problemem. Eksperci sugerują, że trzeba skupić się na 3 działaniach jednocześnie: zmiana diety, ochrona ziemi i bliższe naturze rolnictwo.
Sama zmiana diety nie wystarczy. Musimy nauczyć się przestać marnować jedzenie. Dzięki temu spadnie popyt i presja wywierana na środowisko. W skali globalnej aż jedna trzecia jadalnych części żywności – przeznaczonej na ludzką konsumpcję – jest tracona lub marnotrawiona. To około 1,3 mld ton marnotrawionej żywności rocznie.
Równocześnie ze zmianą podejścia do jedzenia musimy zacząć oddawać Naturze to, co jej zabraliśmy. Bioróżnorodność jest możliwa tylko przez zachowanie lub odbudowę całych ekosystemów. Przekształcanie ziemi na cele rolnicze musi się zakończyć. Argentyna traci w ten sposób olbrzymie pastwiska dla bydła, Brazylia lasy amazońskie.
Rolnictwo, które trzeba wspierać, musi być przyjazne naturze, wspierające równoległe istnienie wielu gatunków zwierząt i roślin. Zniknąć powinny monokultury i chemiczne „wspomagacze” upraw. Żadne jednak zmiany w rolnictwie nie dojdą do skutku, jeżeli nie zmienimy diety. To jest warunek podstawowy.
Raport Chatham House „Wpływ systemu żywnościowego na utratę bioróżnorodności” dostępny jest m.in. na polskich stronach fundacji Compassion in World Farming (tutaj).