Pigułka zapomnienia

Tragiczny wypadek, toksyczny związek, mobbing w pracy. Ach, gdyby tak jak bohaterowie „Zakochanego bez pamięci” móc wymazać te wspomnienia! Poszukiwania tabletki, która oczyści naszą pamięć, trwają.

Odwołuję to! Zostaw mi to jedno wspomnienie! – krzyczy Joel, grany przez Jima Carreya bohater filmu „Zakochany bez pamięci”. Joel leży ze swoją dziewczyną Clementine na zamarzniętym jeziorze. Nagle wszystko zaczyna się rozmywać, a ona znika. Film opowiada o tym, jak Joel odkrywa, że jego była dziewczyna poddała się zabiegowi wymazania go z pamięci i postanawia zrobić to samo. Ale w trakcie całej operacji, tracąc wspomnienie po wspomnieniu, uświadamia sobie, że wciąż kocha Clementine, a zapominając o niej, utraci też cząstkę siebie. Dziewczyna, która przeszła już zabieg, też to czuje. „Boję się, jakbym powoli znikała” – zwierza się nowemu chłopakowi.

Wielu z nas o wielu rzeczach wolałoby zapomnieć. Tylko jak to zrobić? Twórcy filmu nie precyzują metody usuwania wspomnień. „Film jest ciekawy, ale z punktu widzenia nauki nie jest możliwe precyzyjne wymazanie tak dużej grupy wspomnień dotyczących jednej osoby” – mówi dr Ewelina Knapska, neurobiolog. Naukowcy wiedzą jednak, że złe wspomnienia da się osłabiać i usuwać. I wiedzą, jak to zrobić, stosując psychoterapię, ale także substancje chemiczne sprawiające, że wspomnienia znikają. Zanim jednak zapragniecie połknąć pigułkę zapomnienia, zastanówcie się, czy warto.

Zagraj to jeszcze raz, Sam

Pamięć jest zdecydowanie bardziej podatna na zmiany, niż sądzimy. Podobnie jak ja uważaliście wspomnienia za coś trwałego, czemu można w pełni wierzyć? Pocieszę was, według badań aż 63 proc. Amerykanów sądzi, że pamięć działa jak „nagranie wideo, które odtwarza dokładnie to, co widzieliśmy i słyszeliśmy”. Tymczasem przywoływanie wspomnień jest jak granie sztuki w teatrze, to za każdym razem trochę inny spektakl. Miliony nowojorczyków, ale i ludzi na całym świecie, zapamiętały widok samolotów wbijających się 11 września 2001 r. w wieże WTC. Gdzie wtedy byliście? Jak to pamiętacie? Te pytania zadali grupie uczestników tamtych wydarzeń William Hirst i Elizabeth Phelps. Nagrali wspomnienia badanych kilka tygodni po tragedii, rok po niej, trzy lata później. Następnie porównali opowieści. Już po roku zmianie uległo 37 proc. szczegółów wspomnień, a po trzech latach nie zgadzało się 50 proc. szczegółów. „Najbardziej zaskakuje to – zauważa Phelps – że ci ludzie byli kompletnie nieświadomi, że ich wspomnienia tak bardzo się zmieniły”.

Dr hab. Ewelina Knapska, kierownik Pracowni Neurobiologii Emocji w warszawskim Instytucie Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN, częstuje mnie kawą (kofeina wspomaga pamięć). I wyjaśnia, dlaczego pamięć jest mniej trwała, niż sądziłem, i jak można ją zmienić. Najważniejsze są dwa procesy związane z powstawaniem i odtwarzaniem wspomnień: konsolidacja i rekonsolidacja. Na poziomie chemicznym w mózgu każdego ssaka, także człowieka, gdy zaczyna się tworzyć nowe wspomnienie, uaktywniają się połączenia między konkretnymi neuronami (czyli synapsy). „Do utrwalenia pamięci potrzebne są zmiany strukturalne w mózgu, następuje synteza odpowiednich białek, która służy przebudowie synaps. Ten proces nazywa się konsolidacją wspomnienia” – tłumaczy dr Knapska. Gdy wspomnienie do nas wraca, nie odtwarzamy go jak filmu. „Ten proces nazywamy rekonsolidacją, ponieważ przywołanie wspomnienia jest na poziomie biochemicznym nieco inne od konsolidacji. Na nowo syntetyzują się białka, a wspomnienie jest za każdym razem nieco przebudowywane” – dodaje dr Knapska.

Po co nam to ciągłe rekonstruowanie wspomnień? Jak wyjaśnia prof. Joseph Le- Doux, badacz mechanizmów funkcjonowania pamięci, „niesie ona ze sobą mechanizm uaktualniający, dzięki któremu upewniamy się, że wspomnienia, które przechowujemy, są potrzebne”. Według dr Knapskiej wynika to z naszej potrzeby bycia spójnymi. „Mamy tendencję do dopasowywania wspomnień do ogólnego obrazu rzeczywistości. Te, które się z nim nie zgadzają, są przez nas bezwiednie modyfikowane” – tłumaczy neurobiolog.

Ten sam mechanizm naukowcy starają się wykorzystać, by pomóc nam zapomnieć o czymś, czego nie chcemy pamiętać. Bo choć większość * z nas umie żyć ze wspomnieniami, 10-15 proc. dezorganizują one życie. Złe wspomnienia z dzieciństwa prowadzą do rozwinięcia poważnych fobii, doświadczenia wojenne skutkują PTSD. Jak wyrzucić z głowy te specyficzne ślady pamięciowe? Pod koniec lat 90. to pytanie stało się przedmiotem zakładu dwóch neurobiologów w nowojorskim laboratorium.

Przeczyścić umysł i wyobraźnię

Stawką była butelka tequili, a uczestnikami zakładu prof. Joseph LeDoux i jego młody współpracownik Karim Nader. Nader chciał wymazać u szczurów pamięć, blokując syntezę specyficznych białek, do której dochodzi w procesie przywoływania wspomnień. Le- Doux twierdził, że blokada nie wystarczy, by trwale wymazać wspomnienia, że wrócą, gdy podana substancja przestanie działać. Przystąpiono do eksperymentu. Nader kilkakrotnie aplikował szczurom nieprzyjemny impuls elektryczny, odtwarzając przy tym konkretny dźwięk. Zwierzęta szybko zaczęły kojarzyć ów dźwięk z niemiłym doświadczeniem i reagowały lękiem, zamierając nieruchomo w klatce. Bały się nawet wtedy, gdy nieprzyjemny bodziec nie następował. Nader podał szczurom anizomycynę, która zablokowała syntezę „białek pamięci”, i ponownie puścił im stresujący dźwięk. Zwierzęta przestały się go bać.

Ślad pamięciowy, raz już utrwalony, w momencie rekonsolidacji na powrót staje się nietrwały i podatny na zmiany. Nader założył, że jeśli w tym momencie zablokuje syntezę odpowiednich białek, ślad się osłabi, aż w końcu zniknie. I tak się stało. „Negatywne wspomnienia związane z otrzymaniem nieprzyjemnego bodźca zniknęły u poddawanych doświadczeniom szczurów na dobre, a nie tylko na czas, kiedy działały leki blokujące produkcję białek” – mówi dr Knapska.

 

Nie wiemy, czy panowie wychylili tequilą wspólny toast. Wiemy jednak, że powodzenie tamtego eksperymentu przybliża nas do rzeczywistości opisanej już wiele lat temu w „Kongresie futurologicznym” przez Stanisława Lema, w którym „istnieją środki przeczyszczające umysł i wyobraźnię”. Anizomycyna okazała się szczurzą pigułką zapomnienia. A co z ludzkimi wspomnieniami, w dodatku takimi, którym towarzyszą silne emocjonalnie przeżycia, związane z traumami, fobiami, strachem?

Fioletowy ze strachu

Wspomnienie strachu u ludzi udało się niedawno wymazać dwóm badaczkom, Danieli Schiller i Elizabeth Phelps (opisały je pod koniec 2013 roku w prestiżowym amerykańskim czasopiśmie „Proceedings of the National Academy of Sciences”). Najpierw badaczki uwarunkowały u 19 uczestników eksperymentu reakcję strachu, traktując ich nieprzyjemnym bodźcem elektrycznym, gdy na ekranie pojawiał się fioletowy kwadrat. Mierzyły im poziom stresu (m.in. ciśnienie krwi, rytm serca) oraz za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego aktywność ich mózgu.

Elektrowstrząsy i sugestia

Badania nad modyfikowaniem pamięci trwają od dawna. W latach 50. XX wieku próbowano pomóc żołnierzom zapomnieć o okrucieństwach wojny w Korei. Niestety, stosowane wówczas elektrowstrząsy działały na mózg jak maczuga, chorzy często stawali się upośledzeni umysłowo, ale wspomnienia z wojny zachowywali. W latach 60. sięgnięto po łagodniejsze metody. Prof. Elizabeth Loftus zniekształcała wspomnienia za pomocą sugestii. Poprosiła np. grupę studentów, by obejrzeli film z wypadku białego sportowego auta. Jedna grupę spytano: „Jak szybko jechał biały sportowy samochód, kiedy mijał stodołę?”. Druga usłyszała tylko: „Jak szybko jechał biały sportowy samochód?”. Po tygodniu powtórzono test, dodając pytanie: „Czy widziałeś stodołę?”. W grupie, której zasugerowano istnienie budynku, aż 17,3 proc. odpowiedziało „tak”. W tej drugiej – tylko 2,7 proc.

Po pewnym czasie już samo pokazanie fioletowego kwadratu powodowało u badanych stres i zwiększoną aktywność w ciele migdałowatym. Ale jeśli cały czas patrzyli na ten kwadrat, a nieprzyjemny elektryczny wstrząs nie następował, ich mózg przestał odbierać tę nieszczęsną geometryczną figurę jako zagrożenie.

Kora przedczołowa wysyłała wtedy do ciała migdałowatego sygnał, który tłumił uczucie strachu. Niestety gdy dzień później zaprezentowano badanym znów ten sam kwadrat, ciało migdałowate znów się uaktywniło. Strach powrócił. Ale badaczki się nie poddawały.

W kolejnej fazie eksperymentu jednokrotnie przywołały złe wspomnienie, pokazując kwadrat i serwując nieprzyjemny bodziec. Następnie zaczęły wygaszać strach tą samą metodą, co wcześniej – prezentując tylko fioletowy kwadrat. Okazało się, że krótkie przypomnienie złego wspomnienia przed zastosowaniem terapii znacząco zwiększa jej efektywność. Rezonans magnetyczny wykazał, że ciało migdałowate przestawało być aktywne. Wspomnienie znikło.

Wygaś swój lęk

Eksperyment ten wyjaśnia, dlaczego tak bardzo skuteczne są terapie behawioralne, stosowane od lat w łagodzeniu i usuwaniu złych wspomnień. Polegają one na wygaszaniu strachu poprzez prezentowanie wiele razy w bezpiecznym kontekście obiektu, którego delikwent się boi. Na przykład człowiek bojący się pająków oswaja się z nimi, oglądając w gabinecie terapeuty ich zdjęcia, odwiedzając miejsca, gdzie wiadomo, że żyją pająki, w końcu dotykając je. Podobnie dr Schiller prezentowała badanym fioletowy kwadrat, nie traktując ich prądem.

Niestety, wygaszanie nie jest trwałe, po kilku latach strach potrafi wracać. Z danych australijskich wynika, że po upływie ośmiu lat od terapii u trzech czwartych pacjentów strach przed pająkami wrócił. Jeszcze gorsze rezultaty uzyskuje się wleczeniu złożonych chorób, fobii społecznych czy zespołu stresu pourazowego (PTSD).

 

Dlaczego tak się dzieje? Przez wiele lat sądziliśmy, że wymazujemy strach i zastępujemy go zupełnie nowym śladem pamięciowym. Jednak liczne eksperymenty – w tym eksperyment zespołu kierowanego przez dr Ewelinę Knapską – wykazały, że nowy ślad nie znika, ale współistnieje ze starym. Każdy z nich aktywuje inną grupę neuronów.

Psia terapia

Nim nazwano je PTSD, mówiono o nim „nerwica okopowa”. Amerykanie badaniami nad stresem wojennym zajęli się w czasie wojny w Wietnamie. Dotyka ono średnio 20-25 proc. amerykańskich żołnierzy. W Polsce problem pojawił się, gdy nasi żołnierze zaczęli brać udział w misjach, najpierw w Zatoce Perskiej, potem Iraku i Afganistanie. W 2005 r. zaczęła działać pierwsza placówka specjalizująca się w ich leczeniu – Klinika Psychiatrii i Stresu Bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Podobne kliniki działają dziś m.in. w Bydgoszczy i Wrocławiu. Z badań przeprowadzonych w WIM wynika, że na PTSD skarży się ok. 10 proc. żołnierzy wracających z misji. Polskie kliniki leczą pacjentów przede wszystkim z wykorzystaniem psychoterapii oraz farmakologii. Dodatkową pomoc oferują także organizacje pozarządowe, np. Fundacja Szarik, która zajmuje się dogoterapią weteranów, ale i cywilów z PTSD. Pracują z labradorami i owczarkami, ale mało kto wie, że pierwszy wojenny psi terapeuta był… yorkiem. Suczkę rasy yorkshire terrier znalazł w okopach żołnierz amerykański. Z nim trafiła do szpitala. Lekarze szybko zauważyli, że Smoky pomaga żołnierzom w szybszym powrocie do psychicznej równowagi.

„Może w przyszłości uda nam się wzmocnić działanie terapii, wzmacniając neurony odpowiedzialne za tłumienie strachu, a dezaktywując odpowiedzialne za strach” – prognozuje dr Knapska. „Proces powstawania wspomnień jest bardzo złożony i odbywa się nie tylko w ciele migdałowatym, które odpowiada głównie za strach, za emocjonalny kontekst naszych wspomnień. Wspomnienie to jednak też miejsca, zapachy, smaki, które aktywują różne części naszej kory mózgowej jednocześnie. Trwałe oddziaływanie na nie wszystkie naraz jest dziś niemożliwe” – wyjaśnia dr Knapska . Dlatego badacze skupili się na emocjonalnym komponencie pamięci. „Nie chodzi o wymazanie całego wspomnienia, ale na obniżenie związanego z nim napięcia emocjonalnego, poprzez podawanie leków uspokajających, rozluźniających” – wylicza badaczka.

Jednym z najpopularniejszych jest propranolol, używany do obniżania ciśnienia lek hamujący wydzielanie adrenaliny, hormonu stresu. W 2008 r. Alain Brunet, psycholog z kanadyjskiego McGill University, zaczął podawać go połowie grupy pacjentów cierpiących na poważne traumy, związane w wypadkami, śmiercią bliskich, seksualnym wykorzystaniem. Lek był podawany, gdy pacjenci wspominali dramatyczne przeżycia. Likwidując podwyższone ciśnienie, obniżał napięcie emocjonalne związane ze wspomnieniami. Grupa biorąca placebo po tygodniu przy ponownym przywołaniu wspomnień odnotowała ten sam poziom nerwowości (m.in. nagłe przyspieszenie rytmu serca). Ci, którym tydzień wcześniej podano lek, byli zdecydowanie mniej pobudzeni. Po kilku miesiącach rutynowych cotygodniowych sesji u ponad połowy chorych zanotowano poprawę. Ich wspomnienia nie znikły, ale przestały boleć.

Młotkiem po głowie

Jeszcze lepsze rezultaty osiągnęli badacze, którzy dwa lata później podali pacjentom specyfik o nazwie chemicznej N-[2-(1,3-benzodioksol- 5-yl)-1-metyloetylo]-N-metyloamina, laikom bardziej znany jako ecstasy. Pozytywne emocje wywoływane przez lek były „wbudowywane” we wspomnienie w procesie rekonsolidacji. Po dwóch miesiącach terapii poprawę sygnalizowało 83 proc. pacjentów.

Dr Knapska tłumaczy, że oprócz efektu uspokojenia czy rozweselenia leki te zwiększają plastyczność neuronów, dzięki czemu lepiej utrwalamy nowe wspomnienia. Jest jednak sceptyczna wobec tych wyników: „Żaden z tych specyfików nie pomaga wszystkim. Poza tym działają wybiórczo tylko na część zaburzeń. U niektórych pacjentów wręcz pogarszają efekty terapii” – wyjaśnia. Jej zespół zbadał niedawno dwie grupy myszy, dzikich i zmodyfikowanych genetycznie, pozbawionych MMP9, białka związanego z plastycznością neuronów. „Te myszy gorzej się uczyły. Jednej grupie podawaliśmy prozac, drugiej, kontrolnej, sól fizjologiczną. Zadaniem gryzoni było odróżnienie dwóch butelek, ze słodką i normalną wodą. Myszy dzikie z grupy kontrolnej błyskawicznie uczyły się znajdować słodką wodę, myszy upośledzone z tej grupy fatalnie. Te upośledzone zaś, którym podano prozac, radziły sobie trochę lepiej. Ale największym zaskoczeniem były dla nas wyniki myszy dzikich, którym prozac nie pomagał, lecz gwałtownie obniżał ich możliwości uczenia się”.

Skoro więc leki działaj ą zbyt szeroko, może warto wrócić do doświadczeń z substancjami, które blokują syntezę białek w procesie rekonsolidacji (czyli do badań, dzięki którym Karim Nader wygrał butelkę tequili)?

Oprócz anizomycyny badacze testują też tzw. ZIP (zeta interacting protein) – inne białko, które także aktywuje się w procesie powstawania wspomnień. „Niestety, wbrew początkowym zachwytom kolejne badania pokazują, że nie są to jeszcze terapie celowane. Np. anizomycyna działa jak młotek na wszystkie białka, które w danej chwili ulegają w mózgu ekspresji, a nie tylko te odpowiedzialne za pojedynczy ślad pamięciowy – tłumaczy dr Knapska. – Zamiast niszczyć tylko te połączenia między neuronami, które powodują patologie, niszczymy też prawdopodobnie o wiele więcej, może inne ślady pamięciowe? Jakie? To trudno zbadać. Szczur nam przecież nie powie, co pamięta, a czego nie. A przede wszystkim, czy jest mu z tym dobrze?”

Co nas nie zabije, to nas wzmocni

Bo pamięć to też ewolucyjne przystosowanie. Gdy dr Knapska wygłasza wykład o strachu dla studentów, zawsze zaczyna od tego, że strach jest przystosowawczy: „Uczymy się strachu, aby przeżyć, i zwykle boimy się rzeczy, których powinniśmy się bać: węże, pająki, inni ludzie, nawet otwarta przestrzeń to były realne zagrożenia dla naszych przodków. Trzeba zapamiętać coś silnie i za pierwszym razem, bo szansy na ponowną pomyłkę nie będzie. Z tego też wynika fakt, że do dziś pewien poziom pobudzenia, adrenaliny pomaga nam się uczyć. Dlatego większość z nas najlepiej przyswaja wiedzę w noc przed egzaminem”

 

Traumatyczne wspomnienia to też lekcja, dzięki której uczymy się na własnych błędach, a przeżycia, z których wyszliśmy obronną ręką, wzmacniają nas i naszą odporność na stres. „Traumatyczne wspomnienia to kawałek naszej osobowości, trudno to wyrzucić i zostać sobą” – dodaje dr Knapska. Pytam o to moją babcię, która jak większość ludzi ze swojego pokolenia jako dziecko doświadczyła traumy II wojny światowej. „Zapomnieć? Ale po co?” – pyta zdziwiona i zasypuje mnie masą historii, które w komiczny sposób opowiadają o tak tragicznych wydarzeniach jak niemiecka okupacja czy przejście Armii Czerwonej przez jej rodzinne Pomorze. „Mój dziadek walczył w armii Andersa i pamiętam z dzieciństwa takie jego opowieści jak ta, że kolegę obok rozerwało, ale dominowały wspomnienia miłe, że obozowali w nowym kraju, że nauczył się paru języków” – dodaje Ewelina Knapska. „W końcu to była jego młodość”

Pigułka gwałtu

Chyba najbardziej znaną pigułką wymazującą wspomnienia, a dokładnie upośledzającą pamięć krótkotrwałą, jest tzw. pigułka gwałtu. Pod jej wpływem ofiary przestępców pozwalają się wyprowadzić z klubu do zupełnie obcego miejsca, podają złodziejom swoją kartę płatniczą lub kredytową, jednocześnie zdradzając kod PIN. Niektórzy padają ofiarą kradzieży, inni gwałtu. Nazajutrz po podaniu farmaceutyku nie pamiętają, co się działo. Zdarza się, że mają jedynie mgliste wspomnienia najbardziej traumatycznych momentów minionego dnia. Często mają poczucie winy, że się nie bronili, więc jeśli w ogóle trafiają na policję, to jest już zbyt późno, by wykryć narkotyczną substancję w ich organizmie. W dodatku po przemocy często nie ma śladu właśnie dlatego, że ofiary nie są w stanie się bronić. Najpopularniejsze substancje wykorzystywane w Polsce jako pigułki gwałtu to benzodiazepiny, głównie flunitrazepam (znany przede wszystkim jako rohypnol) i GHB. Substancje te zmniejszają pobudliwość neuronów i hamują przewodzenie impulsów między komórkami mózgu. Pod ich wpływem utrudnione, a zwykle niemożliwe jest więc wyciąganie wniosków, przekazywanie informacji z pamięci krótko- do długotrwałej, zachowywanie dystansu i ostrożności (ze względu na silne działanie przeciwlękowe). Benzodiazepiny nie wpływają na pamięć długotrwałą, więc ofiary są w stanie przekazać przestępcom np. kod PIN do karty. Obie substancje bez śladu rozpuszczają się w wodzie, ale najczęściej są dodawane do drinków, bo alkohol nasila zmniejszające pobudliwość neuronów działanie benzodiazepin.

Może więc zamiast uciekać, wypychać z pamięci złe wspomnienia, warto je zaakceptować masz szansę nauczyć się sobie z nimi radzić, wpasować je w swoje życie. Akceptując, mówisz »Nie jest tak źle«. Tamte doświadczenia nie są niczym przyjemnym, ale nie są w stanie cię zabić, denerwują, ale nie są dla ciebie niebezpieczne” – przekonuje na swoim blogu Insight Therapy Noam Shpancer, doktor psychologii z Otterbein College. Jeśli przestaniesz walczyć z demonami przeszłości, z czasem utracą one swą destrukcyjną moc. Shpancer porównuje to do pływaka, porwanego przez nurt i wciągniętego na otwarte wody oceanu, który w panice zaczyna się miotać i płynąć z całych sił w przeciwnym kierunku. Szybko opada z sił i tonie. „Aby przeżyć, pływak musi odpuścić, dać się na chwilę unieść prądowi, po kilkunastu metrach od brzegu prąd osłabnie, a pływak będzie mógł bezpiecznie płynąć do brzegu” – pisze Shpancer.

Clementine w „Zakochanym bez pamięci” przed ostatecznym wymazaniem wspomnień „Lód jest gruby, nie pęknie” Może nie, ale próbując manipulować pamięcią, wszyscy stąpamy po bardzo cienkim lodzie. Dr Howard Mierzwiak, który w filmie usuwa Joelowi wspomnienia, na pytanie, czy podczas zabiegu istnieje ryzyko uszkodzenia mózgu, odpowiada: „Cała ta operacja to jedno wielkie uszkodzenie mózgu”.


To może Cię zaniepokoić! Objawy stresu pourazowego:

  • Smutek, brak ochoty na jakiekolwiek czynności

  • Nerwowość, ataki paniki

  • Natrętne wspomnienia traumy, pojawiające się znienacka

  • Koszmary senne, związane z traumą, napady lęku w nocy

  • Migawki – wspomnienie traumy, które powraca, wyzwolone przez taki czynnik jak zapach czy odgłos, co sprawia, że czujesz, jakby koszmar wciąż na nowo się toczył

  • Utrata zainteresowania rzeczami, które dotąd nas cieszyły, jak czas spędzany z rodziną, hobby

  • Poczucie wyobcowania, utrata zaufania do ludzi, którym ufaliśmy

  • Unikanie ludzi, miejsc, sytuacji, które wyzwalają wspomnienie traumy

  • Izolacja – najlepiej czujesz się w samotności, spędzasz większość czasu w domu

  • Poczucie braku przyszłości, brak np. planów i marzeń

  • Trudności w zasypianiu lub przespaniu spokojnie nocy. Część cierpiących na PTSD odczuwa tzw. bitewne zakłócenia snu, budzi się co godzina, dwie, ze względu na potencjalne zagrożenie

  • Irytacja, wybuchy gniewu

  • Brak koncentracji i spokoju – zapominasz nazwiska znanych ci osób, nie rozumiesz właśnie przeczytanego zdania, gubisz drogę do pracy

  • Nadmierna czujność – jesteś ciągle pobudzony, wszędzie wypatrujesz zagrożenia, potencjalnych problemów

Na podstawie P. Zimbardo, „The Time Cure: Overcoming PTSD with the New Psychology of Time Perspective Therapy”.


Chora pamięć

Wbrew powszechnej opinii zespół stresu pourazowego (posttraumatic stress disorder, czyli PTSD) dotyka nie tylko żołnierzy, ale także cywilów, przede wszystkim ofiary przestępstw, wypadków drogowych i katastrof naturalnych, np. powodzi. To zaburzenie powstaje w wyniku stresu o tak wielkiej sile, że wywołuje długotrwały psychiczny kryzys.

„Strach towarzyszący temu doświadczeniu wpływa na specyficzne przetwarzanie informacji. Ich ciężar gatunkowy przekracza możliwości przyswojenia, a jednocześnie mózg zmaga się z ich przetworzeniem. Paradoksalnie do objawów PTSD należy zarówno niepamięć dotycząca fragmentów traumatycznego wydarzenia, jak i »nadmierna pamięć* fragmentów wspomnień, które wdzierają się do świadomości w niechcianych momentach” – mówi dr Agnieszka Popiel ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Osoby dotknięte PTSD ciągle na nowo przeżywają strach z przeszłości, co prowadzi do depresji, izolowania się od ludzi i apatii.