W jednej z małych restauracji w Hanoi siedzą prawie sami mężczyźni. Nad ich głowami widnieje napis „thit cho”, zapraszający na specjalność zakładu. W wypchanych lodem gablotach wśród żeberek, nóg i owłosionych ogonów leżą kawałki mięsa. Podobno w smaku przypomina wołowinę. Aby zabić jego dławiący zapach, wystarczy je ostro przyprawić i podać ze szklanką mocnego alkoholu. Wątpliwości dotyczące pochodzenia kąsków rozwiewa widok głów. „Thit cho” to nic innego, jak psie mięso, jedzone przez Wietnamczyków zgodnie z rytuałem odprawianym pod koniec miesiąca księżycowego.
W Chinach, gdzie mawia się, że wszystko, co lata albo chodzi, musi być dobre do jedzenia, tradycja jedzenia psiego mięsa liczy prawie 3000 lat. Wśród jego walorów Chińczycy wymieniają m.in. pozytywny wpływ na libido. Wierzą, że już samo pokropienie buta wywarem z psich kości dodaje człowiekowi siły. Zupa gotowana na psim mięsie to przysmak Koreańczyków, którzy hodowane w celach spożywczych psy traktują jako odmienny gatunek od tych, które trzyma się w domach. Rocznie mieszkańcy Korei Południowej zjadają około 9 tys. ton psiego mięsa, a z kolejnych 93 tys. ton produkują gaesoju, czyli sfermentowany, równoważący siłę życiową ki napój z dodatkiem imbiru i kasztanów.
Wśród amatorów psiny są też mieszkańcy północnych Indii, Timoru Wschodniego, Polinezji i Filipin. „W Azji jedzenie psiego mięsa ma charakter medyczny i większość z tych, którzy się na to decydują, robi to dla zdrowia” – tłumaczy sinolog dr Marcin Jacoby. „Chińczycy na przykład wierzą, że choroba jest wynikiem zachwiania wewnętrznej równowagi i że jedząc konkretne produkty, mogą tę równowagę przywrócić. Dlatego też często przy okazji przeziębienia, kiedy organizm jest ochłodzony, jedzą rzeczy rozgrzewające, takie jak imbir, czosnek, cebula i psie mięso”
Wbrew powszechnemu mniemaniu, w Europie, skąd słychać dziś najwięcej głosów sprzeciwu wobec tej praktyki, jadło się psy nie tylko w czasach głodu czy wojen. W XIX-wiecznej Francji sprzedawano je w rzeźniach, w Niemczech zostało to zakazane dopiero w 1986 roku. Psie kiełbaski były popularne w powojennej Holandii, a plastry psiego mięsa Gedörrtes Hundefleisch stanowiły przysmak Szwajcarów. Słynne, nomen omen, hot dogi, sprowadzone do USA przez Niemców swoją nazwę zawdzięczają zaś wchodzącym w ich skład parówkom, które kiedyś robione były z psiego mięsa.
Pies za wiadro
Podczas gdy w dzisiejszej Europie jedzenie psiego mięsa uchodzi za barbarzyństwo, w Azji jego smakoszy nie brakuje. Duszona psina z pastą krewetkową i trawą cytrynową, zupa z bambusa i psiny czy pies smażony w chilli to tylko niektóre z dań, serwowanych w wyspecjalizowanych restauracjach przy ulicy Nhat Tan w Hanoi.
Ozywienie wietnamskiej gospodarki, które nastapiło w ostatnich latach, sprawiło, ze zapotrzebowanie na psie mieso i jego cena znacznie wzrosły. Nic wiec dziwnego, ze słabosc Wietnamczyków do tego przysmaku została przez wielu wykorzystana jako alternatywny sposób na utrzymywanie swoich rodzin. W efekcie Tajlandie, Laos i Wietnam oplotła siec nielegalnego handlu, z której wykwitł oparty na łapówkach i przestepczej działalnosci przemysł.
Droga przez meke
Zanim psy trafia na wietnamskie stoły, przebywaja długa i pełna cierpienia droge. Wioska Tha Rae w północno-wschodniej Tajlandii to centrum przerzutowe tych nieszczesnych czworonogów do Wietnamu. To tu przewozi sie je na tyłach motocykli ugotowane i obdarte ze skóry, to tutaj wisza w rzezniach głowami w dół i to tutaj gromadzi sie je, zamyka w klatkach i rozsyła dalej na wschód.
Hycle objezdzaja ciezarówkami tajska prowincje nielegalnie, gdyz tajskie prawo zabrania kupowania i sprzedawania psów na cele spozywcze. Jednak dla mieszkanców wsi ta działalnosc jest nadzieja na uwolnienie sie od uciazliwych szkodników, które porywaja im kurczaki albo gryza dzieci. Tym bardziej ze w zamian za kazdego bezdomnego czworonoga dostaja dwa dolary albo plastikowe wiadro.
Po przywiezieniu zdobytych psów w Tha Rae dokonuje sie selekcji. Te najbardziej schorowane i chude trafiaja do podziemnych rzezni i szemranych restauracji, gdzie ich mieso miele sie albo tnie na plastry i suszy. Najdorodniejsze i najzdrowsze psy pakowane sa do klatek i przewozone najpierw barka przez Mekong do Laosu, a potem ciezarówkami do Wietnamu. Szacuje sie, ze miesiecznie droge te przebywa ponad 30.000 psów. Byłoby to oczywiscie niemozliwe, gdyby nie lokalna mafia, kontrolujaca dostawy przez nielegalne przejscie graniczne i opłacajaca policje. Z punktu widzenia biednego, zyjacego z uprawy ryzu rolnika proceder ten jest zyła złota. Psy szwendaja sie wszedzie, a za jednego kupionego za dwa dolary kundla, na rynku w Hanoi mozna dostac 10 razy tyle. Rocznie „przemysł” ten generuje zysk w wysokosci czterech milionów dolarów.
Okrucienstwo, którego ofiarami padaja zwierzeta, zanim trafia na talerze, jest podstawowym argumentem przeciwników handlu psim miesem. Faktycznie, o pomste do nieba wołaja warunki, w jakich psy sa transportowane. Na laotanskiej drodze numer 8 codziennie przejezdzaja ciezarówki wypchane wyjacymi i walczacymi miedzy soba psami. Kazda z nich przewozi nawet do 1000 psów, po 5 w kazdej klatce. W tym czasie nie dostaja jedzenia ani wody (podróz z Tha Rae na bazar w Hanoi zajmuje od 4 do 5 dni). Jakby tego było mało, w Korei przed smiercia psy sie bije, obdziera ze skóry i wiesza do góry nogami, co ma rzekomo poprawic jakosc i smak ich miesa.
Europejskie uprzedzenia wobec jedzenia psiego miesa opieraja sie tez na przekonaniu, ze krajom rozwinietym taka pozycja w jadłospisie po prostu nie przystoi. Przy okazji organizowania w Azji miedzynarodowych wydarzen sportowych, gospodarze nieraz zostali juz zobowiazani do przystosowania swoich kulinarno-obyczajowych standardów. Przed organizowanymi w Korei Południowej Mistrzostwami Swiata w Piłce Noznej w 2002 roku FIFA wymogła na gospodarzach wprowadzenie zakazu jedzenia psiego miesa, a przed igrzyskami w Pekinie w 2008 roku chinscy oficjele zadecydowali o usunieciu go z menu ponad stu oficjalnych olimpijskich restauracji. Ruchy te czesto spotykały sie ze sprzeciwem. „Płynaca z zagranicy krytyka jedzenia psiego miesa odzwierciedla brak zrozumienia starozytnej kultury naszego narodu. To jest bluznierstwo” – grzmiał koreanski poseł Kim Hong-shin. Amerykanski dziennikarz William Saletan przyrównuje naciski na rzecz zakazu jedzenia psiego miesa w Korei Południowej (jedna z inicjatorek zakazu była w 2002 r. Brigitte Bardot) do kulturowej arogancji i rasizmu. Uwaza, ze proponowane przez koreanskich prawodawców i handlowców zalegalizowanie, zalicencjonowanie i uregulowanie tego „przemysłu” lezy w interesie humanitarnego traktowania psów, a ci, którzy optuja za wprowadzeniem zakazu, sa hipokrytami i de facto wstrzymuja wprowadzenie mniej okrutnych metod postepowania.
Co ciekawe, nie wszystkie kulinarne nawyki budza w Europejczykach tyle kontrowersji. W USA jada sie jadra byka, w Norwegii mieso renifera, a Francuzi rozsmakowuja sie w zabach i koninie. Róznice w kulinarnych gustach tolerowane sa jednak w pewnych granicach, a jesli w gre wchodzi jedzenie psa, sprawa staje sie drazliwa. W duzej mierze wynika to z przekonania o wyjatkowym statusie tego zwierzaka. Jak mozna jesc najbardziej lojalnego przyjaciela człowieka, towarzysza polowan, obronce domostw, który przez setki lat pomagał człowiekowi, ciagnac go na saniach i ogrzewajac w zimne noce? – pytaja obroncy praw zwierzat. Wyniki badan szwedzkiego biologa Petera Savolainena ze sztokholmskiego Royal Institute of Technology pokazuja jednak, ze udomawiajac psa, człowiek mógł miec wobec niego duzo mniej przyjazne zamiary. Wraz z zespołem genetyków Savolainen wysnuł bowiem teze, ze przodek psa – wilk mógł zostac udomowiony własnie dla swojego miesa.
Psia kosc niezgody Bez wgledu jednak na to, czy pierwotnie człowiek widział w psie obiad czy towarzysza, głosy sprzeciwu wobec jedzenia jego miesa rozbrzmiewaja dzis równiez w samej Azji. Coraz wiecej ludzi w Bangkoku trzyma psy w domach, wiec tolerancja dla handlu psami w Tajlandii spada. Tym bardziej ze domowi pupile bywaja przez „psia mafie” porywani. Policja i działacze na rzecz ochrony zwierzat przeprowadzaja akcje odbijania i wykupywania psów od przemytników. Przez ostatnie pół roku kampanie na rzecz ochrony praw zwierzat zebrały w Tajlandii równowartosc 700 tys. dolarów na schroniska i wyzywienie dla uwalnianych psów. Co wiecej, mafia i okrucienstwo wobec zwierzat zaczynaja byc postrzegane jako zła wizytówka kraju na swiecie. W Chinach zaproponowano projekt ustawy, której celem ma byc wprowadzenie zakazu konsumpcji psiny pod grozba kary 15 dni wiezienia. „Zakaz jedzenia psów pokazałby, ze Chiny weszły na nowy poziom cywilizacyjny” – komentuje prowadzacy kampanie prof. Chang Jiwen.
Bardziej ostrozny jest dr Jacoby. „Tego typu zakazy niewiele w Chinach daja. To jest ogromny i zdecentralizowany kraj, gdzie róznie interpretuje sie przepisy i róznie sie ich przestrzega. Co wiecej, takie kwestie jak ochrona srodowiska czy poszanowanie praw zwierzat sa tam zupełnie nowe. Z drugiej jednak strony tempo zachodzacych zmian, w tym obyczajowych, jest zatrwazajace i społeczny sprzeciw wobec jedzenia miesa juz daje o sobie znac. Dlatego mysle, ze z czasem bedzie sie go tam jadło coraz mniej”.
Zwiastunem zmian jest fakt, ze odbywajacy sie od ponad 600 lat doroczny festiwal potraw z psiego miesa w okolicach miasta Jinhua we wschodnich Chinach został w zeszłym roku po raz pierwszy zakazany. Z drugiej strony siła tradycji z wielka moca objawiła sie podczas podobnego festiwalu w miejscowosci Yulin, którego uczestnicy wspólnymi siłami zjedli az 15 tys. psów. Nie dajmy sie wiec zwiesc – pojedynek miedzy czcicielami a smakoszami psów wciaz trwa.