Kiedyś półżartem napisaliśmy w magazynie „Focus”, że psy i koty to pasożyty. Ludzie gotowi są płacić bardzo dużo na utrzymanie psa czy kota, poświęcać im swój czas, który, podobnie jak pieniądze, mogliby przeznaczyć dla swoich dzieci lub krewnych. Dlaczego utrzymują „darmozjadów”? Ponieważ ze zwierzęciem łączy ich również emocjonalna więź. I, jak się okazuje, ta więź może mieć duży, pozytywny wpływ na rozwój człowieka.
– Spodziewaliśmy się, że obecność psa w domu pozytywnie wpływa na rozwój dziecka. Zaskoczyło nas jednak, jak wiele jest tych korzyści – mówi dr Hayley Christian z Instytutu Telethon Kids, jedna z autorek badań opublikowanych na łamach czasopisma naukowego „Pediatric Research”.
Mniej zaburzeń, więcej współpracy
Badacze z Instytutu Telethon Kids, działającego przy Children’s Hospital w Perth oraz z Uniwersytetu Zachodniej Australii wzięli pod lupę rodziny z dziećmi w wieku od 2 do 5 lat. Przeanalizowali dane dotyczące 1646 gospodarstw domowych – zarówno tych posiadających psy, jak i takich, w których nie było takich zwierząt.
Po wzięciu pod uwagę innych czynników, takich jak wykształcenie rodziców, wysypianie się dzieci czy korzystanie przez nie z urządzeń elektronicznych, uczeni doszli do wniosku, że psy sprzyjają harmonijnemu rozwojowi. Zaburzenia emocjonalne i społeczne u dzieci wychowujących się z takimi pupilami były o 23 proc. rzadsze, ryzyko zachowań aspołecznych było o 30 proc. niższe, podobnie jak ryzyko problemów w interakcji z innymi dziećmi (o 40 proc. mniejsze).
Z analizy wynikało też, że dobry wpływ na rozwój przedszkolaków ma uczestnictwo w spacerach z psem, a szczególnie wspólne zabawy z ulubieńcem. – Sądzimy, że w ten sposób tworzą się więzi między dzieckiem a zwierzęciem, które potem przekładają się na lepsze rozumienie interakcji międzyludzkich – mówi dr Christian.
Warto podkreślić, że badania dotyczyły codziennej obecności psa w domu. Nie są więc dowodem na skuteczność dogoterapii, która jest krytykowana m.in. z powodu tego, jak traktowane są biorące w niej udział psy.
Jedno zwierzę, wiele korzyści
Wcześniejsze badania dowiodły, że psy wywierają zbawienny wpływ na właścicieli w różnym wieku. Codzienne spacery dostarczają ludziom niezbędnej im dawki ruchu. Z wyliczeń badaczy z Uniwersytetu w Liverpoolu wynika, że zajmuje to średnio pięć godzin w tygodniu.
Wiadomo też, że obecność psa w domu zmniejsza ryzyko rozwoju alergii i astmy, zwłaszcza u dzieci. Zjawisko to tłumaczy tzw. hipoteza higieniczna, opracowana przez dr. Davida Strachana, epidemiologa z London School of Hygiene and Tropical Medicine. Z tej hipotezy wynika, że nasz układ odpornościowy wymaga nieustannego „treningu” z udziałem mało szkodliwych bakterii. A ich bogatym źródłem jest psia ślina.
Z kolei badania przeprowadzone w Johns Hopkins Children’s Center wykazały, że wśród osób mieszkających z psem przed ukończeniem 13. roku życia, ryzyko późniejszego zachorowania na schizofrenię jest aż o 24 proc. niższe niż w przypadku osób, które takiego kontaktu nie miały.
Spacery z psami dają nam też korzyści społeczne. Właściciele psów aż pięć razy częściej zawierają znajomości w sąsiedztwie niż osoby nieposiadające zwierząt. Do takiego wniosku doszli badacze z Wielkiej Brytanii i Australii.
Ostrożnie z czułościami
Choć bliski kontakt ze zwierzęciem jest korzystny, naukowcy przypominają, że psy mogą być nosicielami groźnych mikrobów. Szczególnie niebezpieczne są psie ugryzienia. Jednak ryzyko infekcji stwarza też np. spanie z pupilem w jednym łóżku.
Dlatego mieszkając pod jednym dachem z psem należy pamiętać o higienie i zachowywać ostrożność. Dotyczy to zwłaszcza osób o osłabionej odporności, np. wskutek leczenia onkologicznego.