Jeszcze czterdzieści lat temu mimo zaawansowanej technologii, astronomowie nie mieli możliwości poszukiwania planet krążących wokół innych gwiazd niż Słońce. Nie było w tym nic dziwnego: planety znajdują się w bezpośrednim otoczeniu swoich gwiazd, a przez to, że są nieporównanie słabsze, giną w ich blasku. Nieco ponad trzydzieści lat temu udało się odkryć pierwszą, drugą, później setną, a później tysięczną planetę krążącą wokół odległych gwiazd. Do dzisiaj odkryto ich ponad 5500.
Odkrywając te planety, dowiedzieliśmy się bardzo dużo o wszechświecie. Okazało się, że planety Układu Słonecznego nie są niczym wyjątkowym. Jest wręcz odwrotnie. Planety powszechnie występują przy większości gwiazd, a ich liczba w samej tylko Drodze Mlecznej może sięgać nawet biliona. Mało tego, odkrywając planety pozasłoneczne, dowiedzieliśmy się, że w naszym układzie planetarnym znajduje się tylko kilka rodzajów planet, choć we wszechświecie ich różnorodność jest znacznie większa. Oto okazało się, że przy innych gwiazdach odkrywamy także gorące jowisze, minineptuny, wodne światy i superziemie, których w otoczeniu Słońca nie ma.
Czytaj także: Takiej egzoplanety astronomowie jeszcze nigdy nie widzieli. Radioteleskop o rozmiarach Ziemi dostrzegł tajemnicze pasy
Teraz jednak zbliżamy się do kolejnego przełomu na miarę odkrycia pierwszej egzoplanety. Aby dotrzeć do tego punktu, naukowcy musieli zaprojektować i zbudować teleskopy nowej generacji, znacznie precyzyjniejsze i zdolne zajrzeć dalej i dokładniej w przestrzeń kosmiczną. O co chodzi? O ile egzoplanet znamy już tysiące, o tyle wciąż nie znamy ani jednego egzoksiężyca.
W Układzie Słonecznym księżyców nie mają jedynie Merkury i Wenus. Pozostałe sześć planet posiada księżyce. Można śmiało założyć, że duża część odkrytych dotąd egzoplanet także posiada własne księżyce. Problem z ich odkryciem przypomina dokładnie ten sam problem, który trzydzieści lat temu naukowcy mieli, szukając egzoplanet. Księżyce są po prostu znacznie mniejsze i znacznie ciemniejsze od planet, przez co trudniej je dojrzeć.
Nieuchronnie jednak zbliżamy się do dnia, w którym uda się nam dojrzeć pierwszy egzoksiężyc w otoczeniu jakiejś odległej egzoplanety. Możliwe jednak, że zanim dojrzymy pierwszy istniejący egzoksiężyc, to zobaczymy, jak taki obiekt powstaje i to w czasie rzeczywistym.
Czytaj także: To dlatego w kosmosie nikogo nie znaleźliśmy. To poważne ostrzeżenie dla ludzkości
Zespół naukowców przyjrzał się ostatnio za pomocą Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba dość dobrze już poznanemu układowi planetarnemu skatalogowanemu pod numerem PDS 70. Układ ten składa się z bardzo młodej gwiazdy wciąż otoczonej dyskiem protoplanetarnym oraz dwóch formujących się w tym dysku planet.
Z uwagi na to, że Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba dysponuje większymi możliwościami od teleskopu Hubble’a czy Spitzera, naukowcy byli teraz w stanie dostrzec oznaki powstawania trzeciej planety w tym układzie planetarnym.
Ciekawsze jednak odkrycie dotyczy znanej już wcześniej planety PDS 70c. W dysku protoplanetarnym dostrzeżono bowiem gigantyczny spiralny strumień materii zasilający powstawanie tej planety. Mało tego, niezrównana ostrość 6,5-metrowego zwierciadła teleskopu Jamesa Webba pozwoliła dostrzec osobny dysk materii otaczający samą planetę. Wszystko wskazuje na to, że w dysku tym może formować się księżyc. Taki sam dysk podgrzanej materii odkryto następnie także w otoczeniu drugiej znanej planety układu PDS 70b. Także i tam może powstawać księżyc.
Układ PDS 70 jest niezwykle młody. O ile Słońce i jego planety mają około 4,7 miliarda lat, o tyle gwiazda i planety PDS 70 mają zaledwie 5,5 miliona lat, czyli niemal tysiąc razy mniej. Mamy tutaj zatem możliwość obserwowania jak szybko po powstaniu gwiazdy powstają pierwsze planety i pierwsze księżyce.