Jako pierwszy pierścienie Saturna dostrzegł Galileusz już w 1610 roku. Za pomocą skonstruowanego przez siebie teleskopu dostrzegł w pobliżu Saturna swoiste uszy, które wziął za dwa duże ciała przylegające z każdej strony do gazowego olbrzyma. Na właściwie wyjaśnienie obserwacji trzeba było czekać jeszcze blisko pół wieku. Dopiero w 1658 roku Christiaan Huygens uznał, że to, co widzi, to nie osobne ciała kosmiczne, a dysk pyłu otaczający planetę. Pierścienie były widoczne nawet za pomocą pierwszego teleskopu na świecie dzięki swoim imponującym rozmiarom. Choć średnia wysokość pierścieni to zaledwie około 10 metrów, to największe z nich (najbardziej odległe od planety) mają średnicę nawet 250 000 kilometrów.
Czytaj także: Pierścienie Saturna dziwnie się zachowują. Uwiecznił to teleskop Hubble’a
Nasza obecna wiedza o pierścieniach Saturna pochodzi z trwających ponad dekadę obserwacji prowadzonych za pomocą legendarnej już sondy Cassini. Pod koniec swojej misji sonda Cassini 22 razy przeleciała między pierścieniami a samym Saturnem. Dzięki temu udało się wykonać pomiary przyciągania grawitacyjnego działającego na sondę ze strony Saturna z pierścieniami oraz przez samego Saturna. Różnica między tymi pomiarami pozwoliła ustalić masę samych pierścieni. Okazało się, że choć są one rozległe, to ich masa jest stosunkowo niewielka. To z kolei może oznaczać, że mogły one powstać zaledwie kilkaset milionów lat temu, choć sama planeta ma już dobrze ponad 4 miliardy lat. Wychodzi na to, że istniejemy akurat w odpowiednim czasie, aby obserwować pierścienie, które powstały stosunkowo niedawno i być może będą istniały także stosunkowo krótko.
Dokąd odlatują pierścienie Saturna?
Już pomiary wykonane przez sondę Cassini wskazywały na niepewny los najbardziej wewnętrznych pierścieni Saturna. Materia tworząca wewnętrzny pierścień Saturna stopniowo opada na górne warstwy chmur planety w formie swoistego lodowego deszczu. Każdego dnia na planetę opada ilość lodu, która wystarczyłaby do wypełnienia basenu olimpijskiego. Oczywiście kiedy mówimy o tak gigantycznej planecie jak Saturn, to jest to iście mikroskopijna ilość. Z drugiej strony, kiedy weźmiemy pod uwagę skalę czasową ewolucji Układu Słonecznego, to te niewielkie ilości bardzo szybko zamieniają się w ogromne.
Czytaj także: Młode Słońce miało pierścienie podobne do tych, jakie otaczają Saturna. To dzięki nim uformowała się Ziemia
Wkrótce za badanie tego fenomenu zabierze się nasze najnowsze obserwatorium, Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Wszystko bowiem wskazuje, że za kilkaset milionów lat pierścienie Saturna będą już tylko historią. Aby ustalić dokładnie, ile czasu im jeszcze pozostało, naukowcy planują wykorzystywać regularnie Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba oraz teleskopy w Obserwatorium Kecka na Hawajach do prowadzenia długofalowej kampanii obserwacyjnej, w ramach której będą monitorować zmiany intensywności deszczu padającego z pierścieni na chmury Saturna na przestrzeni trwającego niemal 30 lat roku na Saturnie.
Dane przesłane na Ziemię przez sondę Cassini w 2017 roku wskazywały, że w każdej sekundzie na chmury Saturna opada od 400 do 2800 kg lodu z pierścieni. Jeżeli to tempo byłoby stałe, to pierścieniom pozostałoby około 300 milionów lat. Jeżeli jednak tempo się zmienia z porami roku, to przedział możliwości rośnie do rozmiarów od 100 milionów do 1100 milionów lat. Tak duży rozstrzał prognoz nie zadowala badaczy. Stąd i pomysł, aby monitorować tempo erozji pierścieni na przestrzeni wszystkich czterech pór roku. Takie dane pozwolą znacząco doprecyzować przyszłość pierścieni. Pełne wyniki obserwacji będą gotowe już za około 30 lat.