Zmiany klimatu przyczyniają się do tego, że w wielu regionach na świecie pojawiają się problemy z dostępem do wody pitnej. Jeśli nie można jej dostarczyć ze źródeł podziemnych lub z koryt rzek, to przeprowadza się odsalanie wody morskiej. Tak się dzieje chociażby w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jest jeszcze jedna metoda, kontrowersyjna i budzą wiele obaw, która polega na tym, aby transportować góry lodowe z terenów polarnych do krajów zagrożonych suszą i roztapiać je tam na miejscu.
Matthew Birkhold jest autorem książki „Chasing Icebergs”, o której dowiadujemy się na łamach Nature. Przedstawia on problematykę takiego transportu gór lodowych. Przytacza również przy tym przykłady takich procederów, ale na mniejszą skalę.
Ludzie kupują wodę z lodowców. Cena odstrasza, ale jak widać – nie wszystkich
Firma Svalbardi Polar Iceberg Water zajmuje się produkcją wody z lodowców na arktycznym archipelagu Svalbard. Wydobywają w tym miejscu kawałek lodowca, który jest topiony i butelkowany. Z 10 ton naturalnego lodu można uzyskać 13 tys. butelek wody, których cena zaskoczy chyba wszystkich. Niespełna 100 euro za 0,75 litra „napoju”.
Producent chwali się na swojej stronie tym, że cały proces produkcyjny jest w całości neutralny dla klimatu. Na taką wodę, jak się domyślamy, mogą pozwolić sobie tylko nieliczni i nie ma ona nic wspólnego z ratowaniem ludzi z regionów zagrożonych suszą. Chociaż, jak twierdzi firma, zarobione pieniądze przeznaczane są na inwestycje w fotowoltaikę w Chinach oraz rozwój w infrastrukturę wodną w Ugandzie i Malawi.
Góra lodowa w Dubaju?
Innym dość ekstremalnym pomysłem przeznaczania lodowców na wodę pitną jest transport gór lodowych na wybrzeże w Dubaju (ZEA). Kilka lat temu obiegła cały świat wiadomość o tego typu planach dubajskiego emira. Rzekomo transport, topienie i dystrybucja takiej wody byłaby tańsza od odsalania wody morskiej. A jak wielka musiałaby być taka góra lodowa, by to przedsięwzięcie miało sens?
Na to pytanie odpowiada Alan Condron w swoim artykule na łamach Scientific Reports. Obliczył on potencjalne rozmiary góry lodowych, które mogłyby być transportowane z regionu Antarktyki do Kapsztadu w RPA i Dubaju w ZEA. Naturalnie, główną obawą w takiej akcji byłoby to, że góra lodowa zdąży się roztopić, zanim dotrze w żądane miejsce.
Czytaj też: Do oceanu wpadła góra lodowa o powierzchni Elbląga, a z nią sprzęt naukowców
Aby jednak tak się nie stało, w przypadku Kapsztadu musi to być fragment lodu o długości 300 metrów i 200 miąższości. Jeden lub dwa statki holownicze byłyby w stanie „pociągnąć” taką górę, która dostarczyłaby miastu 2,4 miliona litrów wody. Sprawa jednak nie wygląda tak łatwo w przypadku Dubaju. Tutaj lód musi mieć rozmiary aż dwóch kilometrów długości i 600 metrów miąższości, a do holowania będzie potrzebne nawet 20 statków. Kluczową sprawą byłoby tutaj również zastosowanie warstwy izolacyjnej (bliżej nieokreślonej w materiale), aby spowolnić topnienie góry lodowej podczas transportu.
Pomysły dotyczące wykorzystania gór lodowych do niwelowania efektów suszy lub presji na zasoby wodne nie budzą obecnie powszechnej akceptacji w środowisku naukowym, jak i wśród samych podmiotów mogących korzystać z tego rozwiązania (mowa o władzach Kapsztadu). Kolejne lata ukażą nam jednak, czy ta idea jest faktycznie tylko czczą demagogią bogaczy czy realną pieśnią przyszłości.