Phoenix został wyniesiony na orbitę okołoziemską na szczycie rakiety Falcon 9 w ramach misji Bandwagon-3, która zrealizowana została 21 kwietnia.
Niemiecki startup przygotowywał się do misji już od ponad sześciu miesięcy. Według pierwotnych planów kilkadziesiąt minut po starcie z powierzchni Ziemi Phoenix miał wejść w atmosferę ziemską nad Oceanem Indyjskim, na wschód od Madagaskaru. Firma wynajęła specjalne statki oraz samoloty obserwacyjne, których zadaniem miało być śledzenie całego procesu wejścia w atmosferę i wodowania, a następnie wyłowienie statku do dalszych testów. I tutaj właśnie w ostatniej chwili pojawił się problem.
Czytaj także: Gigantyczna kosmiczna arka dla 1500 osób. Ten projekt może zmienić przyszłość ludzkości
Na pięć tygodni przed startem doszło do nieoczekiwanej zmiany. SpaceX poinformował przedstawicieli Atmos Space Cargo o zmianie trajektorii misji, wynikającej z konieczności dostarczenia południowokoreańskiego satelity rozpoznawczego – głównego ładunku misji na odpowiednią orbitę. Efekt tej zmiany był taki, że Phoenix nie miał już szansy na wejście w atmosferę we wcześniej zaplanowanym miejscu, a na dodatek zmuszony był do wejścia w atmosferę pod znacznie ostrzejszym kątem. Oznaczało to jedno: tam, gdzie statek wejdzie w atmosferę ziemską, nie będzie ani statków, ani samolotów, które mogłyby go obserwować i podjąć po lądowaniu.
Według opublikowanych właśnie informacji Phoenix oddzielił się od górnego stopnia rakiety Falcon 9 około 90 minut po starcie, a pół godziny później rozpoczął proces wchodzenia w atmosferę ziemską nad południowym Atlantykiem. Do lądowania po locie doszło około 2000 kilometrów od wybrzeży Brazylii, w zupełnie innej części świata niż pierwotnie planowano.
Jak jednak podkreślają przedstawiciele Atmos, misję statku można uznać za całkowity sukces. Podstawowymi zadaniami misji było zebranie danych podczas lotu, przetestowanie instrumentów oraz przetestowanie nadmuchiwanej osłony termicznej podczas wejścia w atmosferę.
Czytaj także: Chiny dokonały przełomu. Statek kosmiczny napędzany potęgą atomu nabrał właśnie sensu
Już teraz wiadomo, że wszystkie instrumenty zostały prawidłowo uruchomione i przesłały na Ziemię niezwykle cenne dane pomiarowe. Co więcej, trajektoria lotu statku przez atmosferę została precyzyjnie zaobserwowana przez nowo utworzone w tym celu stacje naziemne rozmieszczone w Ameryce Południowej. Nie udało się tak naprawdę zaobserwować lotu statku przez atmosferę oraz odzyskać samego Phoenixa.
Z jednej zatem strony twórcy Phoenixa uzyskali ogrom danych, które mogą wykorzystać podczas przygotowań do kolejnej misji zaplanowanej na przyszły rok. Z drugiej jednak strony, pewien niedosyt pozostaje. W wyniku nietypowego profilu misji i zmiany wprowadzonej w ostatniej chwili nie wiadomo do końca, jak sprawdziła się nadmuchiwana osłona termiczna. Wiadomo, że zadziałała ona przynajmniej częściowo, brakuje jednak informacji z końcowej fazy wejścia w atmosferę Ziemi.
Tak czy inaczej, niezwykle krótka misja statku Phoenix to duży krok na drodze do stworzenia nowego statku wielokrotnego użytku, który będzie wykorzystywany do transportowania ładunków w przestrzeń kosmiczną i na powierzchnię Ziemi.