Kwantowy świat skrywał coś nieznanego. Po 70 latach ujawniły to fale materii

W 1954 roku R. H. Dicke nagłośnił problem dotyczący obecności niewzbudzonego atomu w pobliżu wzbudzonego. Zastanawiając się nad prawdopodobieństwem takiego scenariusza zapoczątkował badania trwające do dziś. Niedawno naukowcy dokonali bardzo istotnych obserwacji w tym zakresie, dostarczając ważnych danych dotyczących optyki kwantowej.
zdjęcie poglądowe

zdjęcie poglądowe

Sprawą zajmował się zespół, na czele którego stanął Dominik Schneble. Co ciekawe, Dicke uznał, iż prawdopodobieństwo znalezienia wzbudzonego atomu spadało w przypadku wspomnianego scenariusza do połowy. Autor badań sprzed 70 lat przekonywał, że taki układ może występować w formie dwóch równoczesnych scenariuszy. W pierwszym występuje tzw. superradiancja, podczas gdy w drugim – subradiancja. Przy założeniu, iż oba atomy są początkowo wzbudzone, rozpad będzie miał charakter superradiacyjny.

Czytaj też: Wciąż trudno uwierzyć w ten sukces. Naukowcy ujawnili kształt fotonu

Nowy rozdział eksperymentów w tej sprawie został opisany szerzej na łamach Nature Physics. Autorzy tych badań zidentyfikowali nieznany wcześniej szereg warunków przewidzianych dla układu kooperacyjnych zjawisk radiacyjnych. To z kolei pozwoliło na identyfikację efektów kwantowego świata, które przez cały ten czas pozostawały słabo poznane.

Warto w tym kontekście wyjaśnić, czym są tzw. emisje spontaniczne, ponieważ odgrywają one ważną rolę w prowadzonych eksperymentach. W ramach owego zjawiska wzbudzony atom spada do stanu o niższej energii i spontanicznie emituje kwant promieniowania elektromagnetycznego. Taka emisja ma formę pojedynczego fotonu. W stanie wzbudzonym rozpad przekłada się na emisję fotonu, a prawdopodobieństwo znalezienia atomu w jego stanie wzbudzonym spada wykładniczo wraz z upływem czasu.

Ostatnie badania z zakresu optyki kwantowej stanowią pokłosie teorii autorstwa R. H. Dicke’a z 1954 roku. Naukowcy zwrócili uwagę na tzw. emisje kolektywne

Korzystając z atomów schłodzonych do skrajnie niskich temperatur w formie jednowymiarowej geometrii sieci optycznej autorzy nowych badań analizowali tablice syntetycznych emiterów kwantowych podlegających rozpadowi. W takich okolicznościach dochodzi do emisji fal materii atomowej. W przypadku konwencjonalnych procesów emisje mają postać fotonów poruszających się z prędkością światła.

W toku badań poświęconych emiterom zawierającym słabo i silnie oddziałujące fazy wielociałowe wzbudzeń zespół Schneble’a zidentyfikował kierunkową emisję kolektywną. Poza tym opisane zostało wzajemne oddziaływanie między retardacją a dynamiką subradiancyjną i superradiancyjną. W przypadku tej pierwszej autorzy badań mieli możliwość manipulacji na skalę, o jakiej mogli do tej pory jedynie pomarzyć. Ostatecznie byli w stanie bardzo dokładnie identyfikować ukryte promieniowanie, co jest ich zdaniem pierwszym takim sukcesem dokonanym w ten konkretny sposób.

Czytaj też: Autostrada z jonów pobiła wszelkie rekordy. Dzieje się na niej coś niezwykłego

Co istotne, naukowcy mają też rozwiązania matematyczne dla scenariusza, w którym występują dwa emitery z maksymalnie dwoma wzbudzeniami i dowolnym sprzężeniem próżniowym. W długofalowej perspektywie powinno to umożliwić identyfikację kolejnych zachowań z zakresu zbiorowego rozpadu atomów. A wszystko to dzięki teoretycznym rozważaniom zapoczątkowanym w połowie ubiegłego stulecia.