Udzieleniem odpowiedzi na to pytanie zajęła się Mairi Cowan z Uniwersytetu w Toronto. Jak sama przyznaje, nie ma pewności co do prawdziwych przyczyn tego, co wydarzyło się w Québecu i okolicach w 1660 roku. Tamtejsi mieszkańcy widzieli między innymi płonącego człowieka na niebie, słyszeli przerażające krzyki i dziwaczną muzykę oraz byli świadkami tego, jak kamienie odrywały się od ścian. Na tym jednak nie koniec: służąca oskarżyła młynarza o czary, który został ostatecznie stracony. Kobietę uznano natomiast za opętaną i przekazano zakonnicom pod opiekę.
Czytaj też: Polskie złoto dla zuchwałych. Ponad tysiąc skrzyń ze złotem spoczywało na pustyni
Klucz do wyjaśnienia tej zagadki może tkwić w strukturze i funkcjonowaniu ówczesnego społeczeństwa. Wystarczy wspomnieć, iż rzekomo opętana Barbe Hallay nie umiała czytać ani pisać. Myśli i czyny wielu kolonizatorów były kształtowane nie tylko przez środowisko, ale i przez idee kolonializmu, klasy, płci oraz religii. Być może ich doświadczenia stanowiły pokłosie problemów, z jakimi zetknęli się tysiące kilometrów od domu, na nieznanym kontynencie, który mógł im się wydać czymś w rodzaju piekła?
Marie Regnouard, zarządzająca posiadłością, w której pracował Hallay, próbowała jej pomóc w niecodzienny sposób. Wykorzystując kość żebrową niedawno zmarłego księdza Regnouard przeprowadziła na służącej egzorcyzmy. To dość nietypowe podejście do sprawy, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż egzorcyzmy wykonywała osoba świecka. Pozwala to sądzić, iż Hallay z góry uznano za opętaną, pomijając możliwość, że za jej szaleństwem nie stały żadne nadprzyrodzone moce, lecz problemy natury psychicznej.
Opętana Barbe Hallay nie umiała czytać ani pisać
Jak wyjaśnia autorka badań w tej sprawie, dla ówczesnych ludzi egzorcyzmy spełniały nie tylko funkcje ochronne, mające na celu odpędzanie nieczystych sił. Demonstrowały również moc egzorcysty i systemu duchowego, który ta osoba reprezentowała. Regnouard prawdopodobnie chciała pokazać, jak opiekuje się członkami swojego gospodarstwa domowego, kreując siebie jako autorytet zarówno z zakresu medycyny, jak i religii.
Istotną rolę w wydarzeniach z XVII wieku odegrały także odgórne plany założycieli Nowej Francji. Zakładając Compagnie de Nouvelle-France w 1627 roku, król i kardynał Richelieu napisali, że – z boską pomocą i przykładem dobrego zachowania kolonistów – na terenie kolonii będzie możliwe poznanie prawdziwego Boga. Kilka lat później, jak stwierdził jezuita Paul Le Jeune, Nowa Francja miała stać się nową Jerozolimą błogosławioną przez Boga, złożoną z obywateli, którym pisane było pójście do nieba.
Czytaj też: Ma 120 lat i znalazł się na dnie jeziora. Skąd wziął się tam ten wrak?
Nękani trudami codziennego życia, w oddaleniu od ojczyzny i narażeni na kontakt z nieznanym (wliczając w to rdzennych mieszkańców) kolonizatorzy musieli pójść na kompromis z tradycyjnymi wierzeniami i praktykami w nowym otoczeniu. Przez większą część roku byli odizolowani i narażeni na ataki. Nowa Francja była mało stabilnym gruntem, o czym wiedzieli imigranci zza oceanu. Niepewność co do tego, czy przetrwają mogła rzutować na ich kondycję psychiczną. Doświadczane przez nich zjawiska – rzekomo paranormalne – mogły być po prostu manifestacją ich wewnętrznych traum. Być może nadprzyrodzone byty stanowiły jedynie wytwór wyobraźni ludzi narażonych na ogromny stres związany z sytuacją, w której się znaleźli.