„Oksfordzka” szczepionka na SARS-CoV-2 wywołuje reakcję immunologiczną. Wydaje się bezpieczna

Brytyjska rekombinowana szczepionka ChAdOx1 nCoV-19 już w pierwszych testach skłaniała organizm do wytwarzania odpowiednio dużo przeciwciał do zwalczenia infekcji już po jednej dawce. Teraz, w 3. fazie testów klinicznych, na 1077 osobach potwierdzono wywołanie skutecznej reakcji immunologicznej.
„Oksfordzka” szczepionka na SARS-CoV-2 wywołuje reakcję immunologiczną. Wydaje się bezpieczna

Jeżeli te wyniki potwierdza się na większej grupie pacjentów, Wielka Brytania nakaże realizację zleconej już produkcji milionów dawek szczepionki przez koncern Astra Zeneca

 

Sprintem po szczepionkę

Tworzenie szczepionki od ustalenia budowy wirusa, poznania jego słabych punktów, badań nad możliwością zatrzymania infekcji aż po kolejne fazy testów klinicznych zabierały dotąd lata. Pandemia koronawirusa w 2020 roku zmieniła kompletnie podejście naukowców do procedur i wymusiła szaleńczy bieg po upragniony środek.

Kiedy w maju i czerwcu okazało się, że nie ma co liczyć, by gdziekolwiek na świecie populacja osiągnęła tzw. odporności stadnej (5 do 15 proc. zainfekowanych w USA, jednocyfrowym wyniki u przestrzegających zasad izolacji Niemców, Francuzów, Hiszpanów czy Czechów), masowe szczepienia okazały się jedyną nadzieją na pełny restart gospodarki światowej.

Choć obecnie trwają prace nad 140 szczepionkami, tylko 3 zespoły naukowe dotarły do III fazy testów klinicznych, gdzie bada się nie bezpieczeństwo (określając skutki uboczne), a już właściwą skuteczność środka. Zespół uniwersytetu w Oksfordzie wsparty w kwietniu milionami z budżetu krajowego osiągnął nadzwyczajne tempo prac.

Brytyjczycy mieli już pod ręką zestaw narzędzi i wcześniejszych badań nad innymi wirusami jak gorączka Lassa, MERS czy hipotetyczną Chorobą X. Ta trzecia to według Światowej Organizacji Zdrowia, WHO, tzw. znana niewiadoma, choroba, która pojawi się niemal na pewno, ale której istnienia jeszcze nie potwierdzono.

Gdy w lutym 2018 roku oenzetowska organizacja wpisała ją na krótką listę chorób, nad którymi badania trzeba traktować priorytetowo, w Oksfordzie zaczęto budować elastyczny system masowej produkcji szczepionek pozwalający dostosowywać go do nowych zagrożeń.

 

Małpia grypa

Tak właśnie stało się z COVID-19. Owa ChAdOx w nazwie szczepionki odnosi się do całej platformy technologicznej, którą można wykorzystać do stworzenia szczepionek przeciwko różnym chorobom. ChAdOx1 nCoV-19 oparto na zmienionym wirusie wywołującym przeziębienie u szympansów.

Po wprowadzeniu instrukcji genetycznych dotyczących białka S, elementu którym SARS-CoV-2 doczepia się do receptorów ACE-2 na powierzchni komórki, Zaczął przypominać koronawirusa. Pozostał przy tym niegroźny dla człowieka (u 70 proc. wywołuje ból głowy i gorączkę na które dobrze działa paracetamol).

Efekt? Ciało broni się myśląc, że jest atakowane. I uczy się bronić na wypadek, gdyby musiało zwalczyć infekcję prawdziwego patogenu. Badanie zaszczepionych ochotników pokazało to, na co liczyli naukowcy – organizm zaczął produkować zarówno przeciwciała służące do dezaktywacji wirusa, jak i te potrafiące zapamiętać sposób walki z SARS-CoV-2 (u 90 proc. ludzi już po jednej dawce) Jedyne, czego jeszcze nie wiedzą, to jak długo utrzymuje się ta ”pamięć”, czyli na jak długo takie zaszczepienie się starcza.

 

Co dalej?

To, czego na uniwersytecie nie są w stanie pokazać ze szczepionką ChAdOx1 nCoV-19, to czy ludzie zaszczepieni nią nie będą chorowali, albo czy przynajmniej będą łagodniej przechodzić chorobę. W następnym etapie III fazy testów klinicznych w Wielkiej Brytanii weźmie udział 10 tys. osób oraz po 30 tys. w USA, 5 tys. w Brazylii i 2 tys. w RPA.

Pojawiły się głosy wzywające naukowców do bardzo nieetycznej wersji testu skuteczności szczepionki, gdzie ludzi zaszczepionych celowo infekuje się patogenem. Kontrowersje z takim eksperymentem dotyczą przede wszystkim ograniczonych możliwości zapewnienia wszystkim chorym w pełni skutecznej terapii.

Nie ma pewności, że zaszczepiona osoba po świadomym zainfekowaniu się wirusem nie wywoła u siebie ciężkiej formy COVID-19. Te nadal u niektórych kończą się poważnym uszczerbkiem na zdrowiu, czy nawet śmiercią. Powoli i tu jednak pojawiają się nadzieję na zmianę na lepsze

 

Koniec śmierci z powodu COVID-19?

Według wstępnych wyników badań biotechnologicznej firmy Synairgen z Wielkiej Brytanii na 100 pacjentach z COVID-19, ”oparte na aerozolu leczenie może drastycznie zmniejszyć liczbę zgonów zarażonych koronawirusem”.

Z opublikowanych danych na temat testu inhalacji mieszaniny SNG001 zawierającej białko intereferon beta, ci którym podano ten środek mieli o 79 proc. mniejsze ryzyko zapadnięcia na ciężką formę COVID-19 niż biorący placebo. Pacjenci na interferonie beta mieli też dwa razy większe szanse pełnego wyjścia z choroby.

Synairgen zapewnia w informacji dla mediów, że opracowana przez nich terapia znacznie zmniejsza liczbę osób koniecznych do hospitalizacji. Także takich, u których zwykłe podawanie tlenu musiano zastąpić podpięciem do respiratora.

Interferon, naturalnie występujący w ludzkim ciele, stosuje się już w leczeniu stwardnienia rozsianego. Białko to stanowi element systemu obrony przed infekcjami. Tymczasem SARS-CoV-2 potrafi zdławić i powstrzymać jego produkcję, tym samym osłabić układ odpornościowy zarażonego.

Podanie mieszanki aerozolowej z interferonem beta wprost do płuc wywołuje silną reakcję obronną wobec wirusa, także u pacjentów z już osłabionym systemem immunologicznym. Do potwierdzenia skuteczności takiej terapii konieczne będzie jednak, podobnie jak ze szczepionkami, przeprowadzenie kolejnych faz testów klinicznych.